Jesteś politykiem z Unii lub USA? I ciebie o to zapytają. Dziennikarze arabskich gazet mają nowy sport: pytają polityków z Zachodu, jak oceniają arabską wiosnę, i z szelmowskim uśmieszkiem czekają na reakcję delikwenta. Bo transformacje na północy Afryki popierane przez zachodni świat poniosły klęskę. Na wschodzie i południu UE otoczona jest pasem niestabilności z wmontowanymi weń politycznymi i militarnymi organizacjami, które Europę, jaką znamy, mają na celowniku. Począwszy od rebeliantów w Donbasie, skończywszy na Bractwie Muzułmańskim, Państwie Islamskim i Al-Kaidzie. Wszystkie one trzymają kciuki za rychłą europejską katastrofę.
Słusznie ostrzegał były libijski dyktator Kadafi, że obalenie jego reżimu otworzy drogę milionom uchodźców z Afryki do Europy. Libia stała się korytarzem, przez który płynie strumień ludzi. Zdają sobie oni sprawę, że dopóki w Trypolisie – podobnie jak stało się w Kairze – nie dojdzie do władzy nowy, powiedzmy delikatnie, „silny” przywódca, to po przepłynięciu na tratwie przez Morze Śródziemne, jest szansa – pod płaszczykiem wojny w Syrii – na stałe zakotwiczyć na Starym Kontynencie. Polityczno-militarna gra, jaka toczy się wokół Syrii, pokazuje, że potrzask, w który wpadła Unia, jest nie do poluzowania bez Rosji. A Kreml kusi kolejnych członków UE swoją pomocą w rozwiązaniu konfliktu, dzisiaj pod presją jest Francja, której dyplomaci ze Wschodu szepcą na ucho, że tylko Rosja może pomóc w wojnie prowadzonej na lądzie. Tak naprawdę nie musi wprowadzać do Syrii wojsk lądowych, bo parę sygnałów wskazuje, że strategia zielonych ludzików po koniecznych modyfikacjach została zastosowana także na Bliskim Wschodzie, więc Rosjanie są już nie tylko w samolotach, które zrzucają bomby.
Pomysł Kremla na Syrię jest prosty jak inne transformacyjne modele klecone w ZSRR na potrzeby zachowania wpływów imperium. Trzeba posadzić Asada przy jednym stole z jego wrogami, każdemu udzielić jakichś gwarancji i tym samym zachować w rosyjskim ręku pakiet kontrolny w kolejnym państwie. Przedłużający się kryzys i napięcie w regionie powodują, że podobno już nawet nieugięci Saudowie, władcy Arabii, są gotowi zaakceptować jako władcę w Damaszku kogoś z rodziny Asadów.
Kreml wyjdzie z tej awantury – jak w starym sowieckim dowcipie – cały na biało. Prości Arabowie na ulicach i targach zapamiętają na lata, że to Rosjanie przynieśli im pokój, podczas gdy Zachód go niszczył. Ukraińcy już wiedzą, że ceną za rosyjskie bomby zrzucone na Bliskim Wschodzie i życie rosyjskich żołnierzy będzie wolna ręka dla Rosji w Donbasie, a zachodni przywódcy bez oporu wymienią z Putinem pocałunek pokoju, bo dzięki jego zaangażowaniu ich partie nie zostaną zmiecione w wyborach przez skrajną prawicę, bezlitośnie grającą emigrancką kartą.
Tak się toczy koło cynicznej polityki. Biedna staruszka Europa (jakże wymowna ta figura ukuta przez papieża Franciszka!), skołowana i sklerotyczna, jeszcze niedawno chciała z Ameryką robić wiosnę w arabskim świecie. Dzisiaj, przy pomocy Rosji, gotowa ogłaszać arabską zimę, popierać nowych tyranów, byle skończył się ciąg nieszczęść i awantur spowodowany przez nieproszonych przybyszów. �
* Historyk, publicysta, pracuje w ISP PAN
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.