W tym tygodniu w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie zostanie złożona dokumentacja o heroiczności cnót kard. Stefana Wyszyńskiego, czyli tzw. positio. Oznacza to, że rozpocznie się ostatni, decydujący etap w procesie beatyfikacyjnym prymasa Wyszyńskiego.
To bardzo dobra wiadomość. Cieszę się z niej nie dlatego – choć przecież także – że od ubiegłego roku uczestniczyłam w opracowaniu positio, a konkretnie w jego części biograficznej. Moja radość ma dwa główne powody. Po pierwsze dlatego, że trwający 26 lat proces beatyfikacyjny prymasa, zmarłego w 1981 r., naprawdę zbliża się do końca. A po drugie, że im dłużej zajmuję się zgłębianiem życia prymasa, tym większą mam dla niego admirację i tym bardziej jestem przekonana, że zasługuje on na chwałę ołtarzy.
Cnotami, które w stopniu heroicznym praktykował w życiu, zajmowali się i zajmować będą teolodzy. I to one będą podstawą beatyfikacji. Jako historyk i biograf pozwolę sobie na kilka refleksji na temat tego, co mnie w sylwetce duchowej i postawie kardynała uderza najbardziej.
Myślę, że jedynie człowiek święty po trzech latach internowania przez władze stalinowskiej Polski – osadzony bez procesu, bez wyroku, szykanowany, dzień i noc inwigilowany – mógł przebaczyć prześladowcom. Tylko człowiek święty mógł przebaczyć autorom agresywnej nagonki, w tym posądzenia o zdradę narodu (który był przecież dla prymasa obok wiary i Kościoła największą wartością) po ogłoszeniu orędzia do biskupów niemieckich w 1965 r.
Tylko człowiek święty, obdarzony wewnętrznym słuchem na głos Boga mógł pewną ręką i z pełną odpowiedzialnością prowadzić Kościół w czasach komunizmu i przeprowadzić przez Morze Czerwone ku wolnej ojczyźnie. On jej nie doczekał, ale to dzięki także jego genialnej, świętej intuicji Wielka Nowenna i obchody milenium chrztu Polski przygotowały Polaków do powstania Solidarności.
Potwierdzeniem świętości mogą być, jak na ironię, także materiały UB i SB, w których funkcjonariusze mimo kilkudziesięciu lat inwigilacji prymasa – podsłuchów, obserwacji, donosów tajnych współpracowników – nie znaleźli niczego, co mogłoby świadczyć przeciw niemu.
I wreszcie – może najważniejsze: tylko człowiek święty mógł swoją wolę w pełni podporządkować woli Boga. Wyszyński od dziecka pragnął zostać księdzem, jako dojrzały kapłan wiedział, że chce być publicystą i pracować naukowo. Nie chciał być ani biskupem, ani tym bardziej prymasem. Ale podporządkował się woli Boga wyrażonej mu przez papieża.
Po złożeniu w Watykanie przez kard. Kazimierza Nycza, arcybiskupa warszawskiego, positio, jego oceną zajmą się watykańscy teolodzy. Teraz też w kongregacji rozpocznie się badanie cudu uzdrowienia za wstawiennictwem kardynała, jaki w 2013 r. został uznany w diecezji szczecińsko-kamieńskiej. Miejmy nadzieję, że ten ostatni etap procesu będzie krótki. �
* Adiunkt na UKSW, prowadząca portal Areopag21.pl, autorka książek, m.in. „Kardynał Wyszyński. Biografia”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.