PO PUBLIKACJI „WPROST”
PIP sprawdza, czy był mobbing na UW
W MINIONYM TYGODNIU PAŃSTWOWA INSPEKCJA PRACY ROZPOCZĘŁA KONTROLĘ W SPRAWIE PO- DEJRZEŃ O MOBBING W INSTYTUCIE STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH (ISM) UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO – DOWIEDZIAŁ SIĘ „WPROST”.
– Mogę potwierdzić, prowadzimy taką inspekcję – mówi Maria Kacprzak- -Rawa z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie. O możliwych naruszeniach praw pracowniczych w ISM pisaliśmy przed miesiącem. „Wprost” dotarł do wyników dwóch kontroli w instytucie. Jedną przeprowadziła rzeczniczka akademicka UW, drugą komisja powołana przez rektora tej uczelni prof. Marcina Pałysa. Choć oba raporty jasno wskazują, że działania prof. Mariana Haliżaka, dyrektora ISM, wobec podwładnych spełniały zawarte w Kodeksie pracy znamiona mobbingu, to rektor UW od wielu miesięcy nie podjął żadnych zdecydowanych działań w tej sprawie. Profesor Haliżak wciąż jest szefem ISM. Reakcja prof. Pałysa ograniczyła się do wezwania władz wydziału do „przywrócenie właściwych standardów postępowania”. Rzeczniczka UW Anna Korzekwa stwierdziła, że rektor zrobił w tej sprawie wszystko, co mógł. AG
Kim pan jest, panie kelner
Wychodzą na jaw kolejne tajemnice zza kulis śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Jak dowiedział się „Wprost”, kelner Łukasz N., który nagrywał polityków i biznesmenów w restauracji Sowa i Przyjaciele, ma brata… oficera policji w Głównym Sztabie Komendy Głównej Policji. Specjalna grupa utworzona w KGP do wyjaśnienia afery w pierwszej kolejności sprawdzała relacje Łukasza N. z bratem policjantem i innymi funkcjonariuszami. Badano, kogo jeszcze może znać kelner z Sowy w policji i czy może mieć to związek z aferą. Łukasz N. był początkowo jedynym podejrzanym w sprawie. Długo odmawiał zeznań i rozmowy z funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie chciał się przyznać do stawianych mu zarzutów. Kluczył. Chciał rozmawiać z policją. ABW się bał. – Uważał, że są tendencyjni, że chcą go zniszczyć – mówi osoba związana z policją. Przełom nastąpił dopiero 23 czerwca 2014 r., czyli tydzień od zatrzymania. Do Łukasza N. przyszli wtedy oficerowie Centralnego Biura Śledczego z jednostki, w której pracował jego brat. I dopiero im obszernie przedstawił swoją wersję afery podsłuchowej. Wtedy też obciążył biznesmena Marka F., mówiąc, że to on zlecał podsłuchy. Łukasz N. poprosił również o status świadka koronnego i zminimalizowanie kary. Ostatecznie afera podsłuchowa Łukaszowi N. bardzo nie zaszkodziła. Po złożeniu wyjaśnień otrzymał od policji ochronę. Przebywał też w mieszkaniu operacyjnym CBŚ. W 2015 r. „Super Express” ujawnił, że kelner przeprowadził się do Krakowa. Pracował tam w jednej z restauracji na Rynku Głównym. Ani on sam, ani właściciel restauracji nie chcieli wtedy rozmawiać z mediami. Zapytaliśmy KGP, co łączyło Łukasza N. z policją (poza relacją rodzinną z bratem policjantem). Policja nie odpowiedziała. – Wasze pytania sprawiają nam problem, bo wchodzą w zagadnienia niejawne, na które odpowiedzi udzielić nie możemy – stwierdził rzecznik KGP Marcin Szyndler. cb, mk
POLITYKA
O CZYM SZEPCZĄ KORYTARZE
Morawiecki kontra Szałamacha
Po o hucznych obchodach stu dni rządu na jaw wychodzą konflikty, które trochę paraliżują gabinet Beaty Szydło. Obecnie najsilniej iskrzy między wicepremierem Mateuszem Morawieckim i ministrem finansów Pawłem Szałamachą. Przez ostatnie tygodnie wicepremier próbował wymóc na ministrze finansów oddanie kontroli nad Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Argumentu używał twardego: BGK miał mu być potrzebny do realizacji ambitnego planu przestawienia polskiej gospodarki na wyższy poziom rozwoju. Ponieważ w PiS wszy- scy wiedzą, że plan Morawieckiego cieszy się poparciem Jarosława Kaczyńskiego, to wicepremier odrzucał wszystkie propozycje podzielenia się wpływami w tym państwowym banku inwestycyjnym. Wśród dziennikarzy pojawiła się nawet plotka, że Szałamacha jest pewnym kandydatem do dymisji, co miało znaczyć, że jego pozycja słabnie. Obecny minister finansów ani myślał jednak oddawać pola wicepremierowi i ministrowi rozwoju. W czwartek powołany został nowy prezes BGK Mirosław Panek, który jest uznawany za osobę związaną właśnie z Szałamachą.
Ta próba sił pokazuje, że mimo zaufania prezesa PiS pozycja wicepremiera Mateusza Morawieckiego nie jest tak silna, jak się powszechnie uważa. Może się ona wzmocnić, jeśli w najbliższych miesiącach zacznie on wprowadzać w życie swój program. W rządzie panuje przekonanie, że wicepremier nie ma zbyt wiele czasu na przejście od słów do czynów, ponieważ jako „obce ciało” w PiS jest pod dokładną obserwacją. Z kolei Paweł Szałamacha w tym sporze mógł liczyć na pełne wsparcie premier Beaty Szydło, bo darzy ona swojego ministra wyjątkowym zaufaniem. mast
europosła PO
POLITYKA
Prywatna gazetka Zdrojewskiego
Życie niektórych polityków jest dla nich tak ważne, że wydają o sobie gazety. Bogdan Zdrojewski, były minister kultury, dziś europoseł PO, wydał właśnie kolejny numer gazety „Prosto z Brukseli”. W opisie tytułu czytamy, że to pismo skierowane do wszystkich zainteresowanych działalnością Europarlamentu. A w rzeczywistości do wszystkich, którzy powinni się interesować osobą Zdrojewskiego. Wśród krótkich artykulików o budżecie UE, migracji, klimacie, zasadach eksportu broni na uwagę zasługuje kalendarium aktywności europosła. Tylko na jednej stronie pisma można naliczyć sześć zdjęć byłego ministra kultury. Zdrojewski na delegacji w Mołdawii. Zdrojewski odbierający tytuł honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego. Zdrojewski z wizytą w warszawskiej Ambasadzie Japonii. Wreszcie archiwalne zdjęcia Zdrojewskiego w Sarajewie z 1995 r. Spytaliśmy w biurze europosła, kto tak naprawdę jest jego czytelnikiem. „Odbiorcami biuletynu są w dużej mierze ludzie młodzi, licealiści, którzy mają dzięki temu okazję poznać prace Parlamentu Europejskiego z bliższej perspektywy” – odpisało brukselskie biuro. Jak na razie głównymi odbiorcami są warszawskie redakcje, do których europoseł rozsyła gazetę pocztą. Nakład wynosi 100 sztuk. Czterostronicowe pismo finansuje Europejska Partia Ludowa, do której Zdrojewski należy. Koszt wydania jednego numeru to ok. 4 tys. zł. Wychodzi więc 40 zł na czytelnika. Praktycznie tyle, co dobra książka w twardej oprawie. W polskich drukarniach koszt jego wydania byłby przynajmniej o połowę tańszy. Może więc Zdrojewski rozejrzałby się po rynku, wybrał innego drukarza i dał zarobić komuś w kraju. „Do tej pory wydano 4 numery, a w planach jest wydawanie 6-12 biuletynów rocznie” – pisze do nas biuro europosła. Najwyraźniej to dopiero rozgrzewka byłego ministra przed medialną ofensywą na rynku. SK
USA
Wszystkie żony... prezydenta?
KONTROWERSYJNY KANDYDAT NA PREZYDENTA PODZIELIŁ AMERYKANÓW: część go kocha, pozostali nazywają diabłem. Wyjątkowo zgodne w ocenie pozostają jego żony. Pierwszą żoną Trumpa była Czeszka. Ivana dała mu trójkę dzieci, ale też sporo zabrała. Zgodnie ze spisanym w dniu ślubu kontraktem „odchudziła” męża o 25 mln dolarów. Jak sama twierdzi, nie poślubiła go dla jego pieniędzy. – Zarabiał jakieś marne 50-75 tys. dolarów rocznie – lubi wspominać. Obecnie chwali się posiadaniem aż trzech partnerów, nie tęskni za Donaldem. Mimo wszystko odda na niego swój głos. Podsunęła mu nawet hasło wyborcze: „Ty pomyślisz, ja to powiem”. Aktorka i prezenterka Marla Maples pomagała z kolei stworzyć Trumpa jako „zwierzę medialne”. To pod jej wpływem został gospodarzem programu telewizyjnego „The Apprentice” i zaczął się interesować akcjami firm związanych ze sportem, rozrywką i hazardem. Przy rozstaniu udało jej się wyrwać skromne 2 mln dolarów. Nie zabrała głosu publicznie, odkąd były mąż ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta.
Najnowszą towarzyszką charyzmatycznego miliardera jest urodzona w 1970 r. w Słowenii Melanija Knavs, obecnie Melania Trump. Początkowo nie mieszała się w interesy męża. Od lat prowadziła swój biznes związany z produkcją biżuterii. Z chwilą gdy Donald przystąpił do batalii o fotel prezydenta, udzieliła mu jednak pełnego poparcia i trwa przy nim wiernie niezależnie od gaf i kontrowersji. – Czy zgadzam się ze wszystkim co mówi? Nie – stwierdza otwarcie. – Też mam swoje opinie, które mu przedstawiam. Czasami mnie posłucha, czasem nie. Taki już jest i nie chcę go zmieniać. Jest dorosły i wie jakie mogą być konsekwencje – dodaje. Już zapowiedziała, że będzie inną pierwszą damą niż wszystkie dotychczas. JB
NAUKA
Polscy inżynierowie lepsi od speców z NASA
Polska firma Dron House jako pierwsza na świecie opracowała system monitorowania dronów. O wynalazku opowiada jego twórca Artur Książek, instruktor i egzaminator Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Na świecie drony latają bez kontroli.
My jesteśmy pierwsi. Dotąd próbowano wykorzystać do tego tradycyjną łączność radiową. Sprawdziła się w przypadku samolotów, ale jest zupełnie nieskuteczna w odniesieniu do dronów.
A wasza technologia?
Naszym inżynierom udało się opracować taki algorytm, by był płynny i szybki w przestrzeni powietrznej, dla obiektów, które szybko się przemieszczają. Wykorzystujemy sieć GSM, czyli transfer telemetryczny. Skonstruowaliśmy geolokalizator o wadze 20 g.
Po co dronom geolokalizatory?
W przestrzeni powietrznej latają urządzenia, które są niewidoczne dla wszystkich poza ich właścicielem. Dzięki geolokalizatorom wgląd w trasę lotów będą mieli inni użytkownicy przestrzeni powietrznej i kontrolerzy. Ci ostatni dostaną informację o tym, gdzie jest dron i dokąd leci. Na razie wszystkie drony latające poniżej 5 tys. m są anonimowe. Nasze geolokalizatory będą też „czarną skrzynką” drona. Po wypadku będzie można odczytać informacje o tym, gdzie maszyna była, jak leciała, co się stało, że spadła. Chcemy, by w przyszłości wszyscy producenci dronów mieli obowiązek instalowania takich urządzeń wewnątrz maszyn.
Faktycznie dochodzi do wypadków?
Samoloty, które podchodzą do lądowania, mogą się zderzyć z takim urządzeniem. W ubiegłym tygodniu samolot Air France leciał z Barcelony do Paryża, podczas lądowania niemal zderzył się z dronem. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia na Okęciu. Niebezpieczne sytuacje zgłaszają też latający na niskich pułapach piloci Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Jak zamierzacie przekonać do instalacji waszych systemów?
Państwa boją się skutków kolizji powietrznych lub ich wykorzystania, choćby do celów terrorystycznych. Dlatego np. Arabia Saudyjska całkowicie zabrania lotów dronów nad swoją przestrzenią powietrzną. Drony nie mogą też latać nad Paryżem. W Polsce też są regiony, gdzie okresowo wprowadza się takie zakazy. Ale to nie rozwiąże problemu. Trzeba to wszystko uporządkować i kontrolować.
Rozmawiała Edyta Żemła
500 tys. dronów lata nad Europą
30 tys. dronów lata nad Polską
MILIARDERZY
Andresen – najbogatsza nastolatka
ALEXANDRA ANDRESEN MA 19 LAT, JEST ZAWODNICZKĄ JEŹDZIECTWA I JEDNOCZEŚNIE NAJMŁODSZĄ MILIARDERKĄ NA ŚWIECIE. Jej majątek amerykański „Forbes” oszacował na 1,2 mld dolarów. Norweżka razem z siostrą Kathariną są dziedziczkami fortuny, którą budował jeszcze jej pradziadek, kupując producenta papierosów J.L. Tiedemannsa w 1849 r. Firma odniosła sukces, ale kilka lat temu rodzina postanowiła sprzedać udziały, inwestując pieniądze w nieruchomości i fundusze inwestycyjne. Rok temu ojciec Alexandry przepisał na nią większość udziałów w rodzinnym funduszu i w ten sposób pojawiła się w rankingu. Listę miliarderów przed czterdziestką otwiera oczywiście Mark Zuckerberg z majątkiem 44,6 mld dolarów. Jest on jednocześnie szóstym najbogatszym człowiekiem na ziemi. Za nim plasuje się Lukas Walton z majątkiem 10,4 mld dolarów odziedziczonym po ojcu Johnie Waltonie. Ponad trzy czwarte młodych miliarderów dorobiło się fortun samodzielnie, głównie dzięki start-upom technologicznym. Na liście są twórcy Snapchata, Ubera, Pinteresta czy Airbnb. Większość z tych firm nie istniała jeszcze dziesięć lat temu. GS
TURCJA
Obraza prezydenta
MIESZKANIEC TURCJI POZWAŁ WŁASNĄ ŻONĘ ZA OBRAZĘ PREZYDENTA RECEPA TAYYIPA ERDOGANA. 40-letni kierowca ciężarówki nie mógł znieść, jak jego luba miota przekleństwa pod adresem głowy państwa. Wiele razy przeszkadzała mu w oglądaniu przemówień prezydenta, zdarzało się, że odłączała telewizor. – Ostrzegałem ją i pytałem, czemu to robi. Nasz prezydent jest dobrą osobą i pracuje dla dobra Turcji – tłumaczył swoją decyzję. W końcu nagrał żonę przeklinającą w kierunku telewizora i z takim materiałem udał się do sądu. – Nawet gdyby mój ojciec mówił źle o Erdoganie, nie wybaczyłbym mu i złożyłbym skargę – przyznał. Kobieta też złożyła pozew. Rozwodowy. Zwolennik prezydenta twierdzi, że nie żałuje swojej decyzji. – Zrobiłbym to jeszcze raz. Kochałem ją, ale to już przeszłość. Nie mogę zgodzić się na znieważanie Erdogana - powiedział. W Turcji do kwestii obrazy prezydenta podchodzi się bardzo poważnie. Wcześniej za takie oskarżenia aresztowano już m.in. satyryków, miss kraju czy 13-letniego chłopca. Za znieważenie głowy państwa tureckie prawo przewiduje karę grzywny lub od roku do czterech lat więzienia. JB
INDIE
Egzaminy na golasa
Indie wydały wojnę ściąganiu na egzaminach i, jak to na wojnie, wysłały do walki wojsko. W stanie Bihar kandydatów do szkoły wojskowej rozebrano do samej bielizny i kazano rozwiązywać testy na polu pilnie strzeżonym przez żołnierzy. Organizatorzy uznali, że łatwiej będzie rozebrać kandydatów niż przeszukiwać każdego w poszukiwaniu ściąg. Oszukiwanie na egzaminach szkolnych i testach, od których zależy rekrutacja do pracy, stało się w Indiach prawdziwą plagą. Nielegalnej pomocy w egzaminach udzielają koledzy i rodzina, a policjanci – wzywani do pilnowania uczciwości zdających – są przekupywani. W kilku miejscach doszło do starć z policją, próbującą przepędzać podających ściągi. By ukrócić ten proceder, w wielu regionach Indii wprowadzono surowe kary za ściąganie. W stanie Bihar można za to nawet trafić do więzienia. Luty i marzec to w Indiach tradycyjny okres testów szkolnych, do których przystępują setki milionów ludzi. JM
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.