Dziś pełni troski o praworządność, trochę zawstydzeni, trochę – jak mówią zachodnim mediom – zasmuceni cywilizacyjną degradacją ich Polski. „Polska straciła wiekopomną szansę” – nie pamiętam, która to z niemieckich gazet użalała się nad nami. Arystokrację demokratycznej Polski zamieniliśmy na lud prosty. Pogardziliśmy kwiatem narodu, ludźmi otwartymi na świat. Zamieniliśmy ich sobie na motłoch, mało w świecie obyty, zawistny i zakompleksiony. Jakby zbiorowe szaleństwo. No to dziś przypomnieliśmy sobie, co wpłynęło na nasz wybór. Historia 100 mln, które przepadły za sprawą tych elit kulturalnych, to historia buty i lekceważenia interesu społecznego. Widzimy, jak prozaiczne w rzeczywistości były motywy rządzących. Tak jak wcześniejsze nagrania w Sowie i Przyjaciołach pokazały wulgarną powierzchowność tych koneserów win za 800 zł, tak teraz raport CBA o Sienkiewiczu i przyjaciołach pokazuje prawdziwą cenę, jaką przyszło nam płacić za ich służbę. Dziś dowiadujemy się, co oznaczały półsłówka i mimochodem rzucane podczas knajackich lunchów hasła. Z raportu wiemy, jak roztrwonione zostało 100 mln zł, ale straty tak naprawdę mogą sięgnąć 200 mln zł, których Unia ma prawo zażądać z powrotem, bo program administracji elektronicznej nigdy nie powstał. To tylko jeden z wielu systemów, które musimy mieć – jak tłumaczyły nam światłe elity – żeby wejść do Europy. Jedyny ślad po tej europejskości został nam w postaci nierozliczonych rachunków, dziwnych przelewów i obaw, że zamiast awansu cywilizacyjnego zostajemy ze sporym długiem względem Brukseli, który pod znakiem zapytania stawia kolejne projekty. Zostały też raporty CBA, odpisy sporządzone dla byłej premier i wszystkich świętych osób w państwie, które w imię tak chętnie powtarzanych dziś haseł o prawości mogły zawiadomić prokuraturę.
Raport, który dziś prezentujemy, to dopiero początek łamigłówki. Stawiamy cały szereg pytań dotyczących odpowiedzialności prawnej, losów tych pieniędzy i przede wszystkim systemowych rozwiązań, które nie spowodują, że za cztery-pięć lat znowu ktoś będzie ujawniał bardzo podobny raport. Bardzo łatwy do powielenia. Bo trzeba państwu wiedzieć, że cała ta operacja, wbrew szykowności i intelektualnemu zadęciu jej architektów, nie opierała się o wymyślnąinżynierię finansową. Konta w Panamie, lewary, listy zastawne – nic z tych rzeczy. Amber Gold przy tym to Nobel z ekonomii. Każdy mógł to przeprowadzić. Każdy wolny od moralnych skrupułów. Więcej, zadziwieni byliśmy, z jaką lekkością i butą można po prostu łamać wszystkie reguły gry, wymuszać podpisy na Bogu ducha winnych urzędnikach – w biały dzień, z całym majestatem urzędu, z ustami pełnymi frazesów o europejskości i staniu na straży liberalnej demokracji.
Na tym nie koniec. Mijają lata, tamtych polityków już nie ma, mamy nowy rząd, ale ludzie instrumentalni w doprowadzeniu do opisywanej katastrofy znowu są i znowu odpowiadają za wielkie projekty państwowe. Równie ambitne i, można wnosić, z równie okazałymi funduszami do zaprzepaszczenia. Nic bardziej demoralizującego i szkodliwego dla państwa niż przekonanie urzędników – mnie i tak nic nie zrobią.
Czytaj też:
Jak stracić 100 milionów
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.