O dziennikarstwie w tym kontekście pisze w tym wydaniu „Wprost” Konrad Piasecki. Obejmując stery redakcji, deklarowałem, że pewne wartości pozostają dla nas niezmienne. Chcemy stawać po stronie ludzi, a szczególnie leży nam na sercu wolność. W Polsce to niezwykle złożone zagadnienie. Przy okazji obecnej „walki o wolne media” przypominano wtargnięcie ABW do naszej redakcji w 2014 r., za czasów rządów PO i PSL – wyłamane drzwi, zagrożoną tajemnicę dziennikarską. Tamta potyczka została wygrana. Ale po pierwsze, wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze, po drugie – niejedno ma oblicze. Spójrzmy na teraźniejszość. Kontrowersje budzą pomysły PiS dotyczące samorządów. Chodzi przede wszystkim o zmiany w ordynacji wyborczej, na czele z ograniczeniem pełnienia funkcji do dwóch kadencji dla prezydentów, burmistrzów i wójtów. Jestem za wolnością: pozwólmy decydować lokalnym społecznościom, narzucajmy im jak najmniej. Jeśli gdzieś mieszkańcy mają życzenie wybierać kogoś na wiele lat, dlaczego im tego zabronić? Władza centralna wie lepiej od ludzi, co jest dla nich dobre? Ostatecznie jeśli się pomylą, to sami poniosą tego konsekwencje. Minister zdrowia z kolei ograniczył prawo do decyzji kobietom, likwidując standardy okołoporodowe (opisujemy to w tym wydaniu), a wszyscy Polacy mają mieć ograniczoną możliwość zakupu leków poza aptekami.
Polki boją się porodów, nie bez powodu. Nie chcę ujmować tym, którzy są życzliwi rodzącym kobietom, działają sprawnie, zapewniają godne warunki. Jednak za porodówkami ciągnie się widmo czasów PRL. Rozumiem intencje ograniczenia obrotu lekami, pytanie, czy nowe regulacje to nie działania na wyrost. Czy nie wystarczyłyby kontrole punktów sprzedaży pod kątem przechowywania medykamentów, do tego nadzór nad reklamami, aby być pewnym, że nikt nie wprowadza Polaków w błąd? Podobnie jest z samorządami. Jeśli politycy centralni obawiają się, że ci lokalni łamią prawo, nie muszą wprowadzać fundamentalnych zmian. Są inne instrumenty. Przecież CBA nie wychodzi z regionów, pisaliśmy o tym we „Wprost”.
W kategoriach ograniczania wolności traktuję również wprowadzenie od początku roku minimalnego wynagrodzenia w ramach umów-zleceń i umów o świadczenie usług czy podniesienie płacy minimalnej. Nawiasem mówiąc, planowane są też osobne regulacje wynagrodzeń pracowników medycznych. Nie ma jednak wolności bez odpowiedzialności. Ci, którzy pamiętnej nocy z 16 na 17 grudnia naruszyli nietykalność posłów RP, choćby blokując ich wyjście czy wyjazd z Sejmu, powinni stanąć przed sądem. To poważna sprawa. Czy zostaną ukarani, czy nie, to osobna kwestia, o tym zdecydują sędziowie. Podobnie gdyby okazało się, że marszałek Sejmu albo posłowie naruszyli prawo (piszemy o tym w tym wydaniu), nie można przejść nad tym do porządku dziennego. Mam zatem nadzieję, że wszystkie grudniowe wydarzenia zostaną wyjaśnione, w tym przez sądy. Albo mamy państwo, albo go nie mamy.
I na koniec – w ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższy zajął się sprawą Marka Tatały, który, tak jak zaplanował to wcześniej, odmówił w 2015 r. przyjęcia mandatu za picie piwa na stopniach przy rzece. Jest on inicjatorem akcji „Legalnie nad Wisłą”. Zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zabrania się spożywania napojów alkoholowych w niektórych miejscach. I Sąd Najwyższy ujął się za wolnością. „Obywatelom wolno to, czego prawo im wyraźnie nie zabrania, a organom władzy wolno tylko to, na co prawo im wyraźnie zezwala” – stwierdził sędzia (cytat za „Rzeczpospolitą”). Nie to, żebym się ekscytował sprawą, w zimie raczej myśli się o grzańcu przy kominku niż o piwie nad Wisłą. Ale warto zapamiętać te słowa. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.