Czy odejście z rządu Antoniego Macierewicza, szefa MON skonfliktowanego z prezydentem, to dobra zmiana?
Pytanie zawiera określenia emocjonalne: „skonfliktowany” oraz „dobra zmiana”. A dobra zmiana to wyzwanie skomplikowane i ryzykowne. Ryzykowne m.in. w tym sensie, że politycy muszą pełnić funkcję takich trochę „nieludzkich” trybów maszyny. Czasem trzeba powściągnąć własną indywidualność i ufać reszcie. Gra zespołowa, a ona jest podstawą dobrej zmiany, wymaga ciągłego dopasowywania się. To bywa trudne, zwłaszcza dla zawodników o silnych osobowościach i działających z rozmachem. Wzajemne docieranie się to niekoniecznie jest konflikt, ale w tak dynamicznie zmieniającym się otoczeniu jak współczesna polityka, często w locie trzeba modyfikować taktykę. I nowy premier spojrzał świeżym okiem.
Pan prezydent nie miał ostatnio dobrej prasy. Opozycja oskarżyła go o grę wokół sądów, wyborcy PiS o zdradę i zawłaszczenie kompetencji ministra sprawiedliwości. Czym to się skończy?
Zarzut o zawłaszczenie przez prezydenta kompetencji ministra sprawiedliwości jest nieporozumieniem. Pewne uprawnienia faktycznie przeszły na prezydenta, ale minister sprawiedliwości posiada instrumenty do ograniczonego, ale stałego oddziaływania na wymiar sprawiedliwości. Prezydent co najwyżej jednorazowo może mieć coś do powiedzenia przy obsadzie Sądu Najwyższego. Gdy pojawiły się pierwsze informacje o niespójnościach w obozie dobrej zmiany, związane z jednej strony z różnicą zdań co do kierunku reformy sił zbrojnych, a z drugiej weta prezydenta do ustaw sądowych, obawiałem się, że obóz rządzący przez wewnętrzne spory wchodzi w spiralę śmierci. Tymczasem wyborcy najwyraźniej uznali, że skoro nie ma o czym rozmawiać z opozycją totalną, która na dodatek zachowuje się nieodpowiedzialnie na arenie międzynarodowej, to dobrze, że przynajmniej prezydent ogrywa rolę ośrodka korygującego błędy rządzących.
A więc tego zagrożenia już nie ma?
Myślę, że moje ówczesne obawy nie były trafne. Ale gdyby poziom konfliktów wewnątrz obozu władzy przekroczył granice rozsądku, to takie zagrożenie może się znowu pojawić.
Wymiana Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego mogła doprowadzić do eskalacji wewnętrznego konfliktu, ale wygląda na to, że odbyło się to bezboleśnie. Jak pan sądzi?
Nie wykluczam, że ten ruch został wykonany w najlepszym momencie. Że potrzebna była świeża krew, zanim pojawi się zmęczenie pani premier, poddanej przecież niebywałym obciążeniom. Przesunięcie pani premier do zadań związanych z mniej frontalnym ostrzałem w momencie, gdy miała najlepsze notowania, to było pociągnięcie celne. Jeżeli dobra zmiana będzie zdolna do trwałego rządzenia Polską, to nie wykluczam, że pani premier będzie mogła ponownie stanąć na czele rządu w kolejnym cyklu rozwojowym.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.