Filip Lech
Jeśli nie chodziliśmy do szkoły muzycznej, to prawdopodobnie znamy nazwisko tylko jednego polskiego kompozytora. Wycieczki szkolne pielgrzymują do Żelazowej Woli, podręczniki wymieniają go obok wieszczy narodowych. Jadąc pendolino, nawet w wagonie objętym trefą ciszy, na każdym przystanku usłyszymy Nokturn Es-dur. W samolotach LOT zagra nam z kolei Preludium Des-dur, nawet jeśli odlatujemy z innego lotniska niż warszawskie Lotnisko Chopina. Czy można wyobrazić sobie polską kulturę bez postaci i twórczości Fryderyka Chopina? Można – dość przypomnieć, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. jego kult nie miał się zbyt dobrze. Zainteresowanie muzyką jednego z największych pianistów-kompozytorów romantyzmu malało, znawcy narzekali, że grywa się go zbyt sentymentalnie, uchodził za ulubionego kompozytora pensjonarek. Młodzi szukali w muzyce nowości, narzekali na przestarzałość romantycznej muzyki. Najwięksi radykałowie postulowali nawet usunięcie go z kart programów nauczania.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.