W Szczebrzeszynie Brandt brzmi w trzcinie
PRZED WYSTAWĄ DYREKTOR MUZEUM NARODOWEGO TŁUMACZYŁA, że duża wystawa temu malarzowi się należała. Pewnie tak, ale czy musiała był częścią projektu MN „3xNiepodległa”? Niechcący powiela bowiem pogląd, że w XIX w. Polskę miłowali tylko ci, którzy o nią walczyli lub tworzyli „ku pokrzepieniu serc”, a nie tysiące siłaczek, naukowców etc. Urodzony w Szczebrzeszynie Brandt jest jak jego krajan chrząszcz – w obliczu zagranicy wynosimy go jako dowód naszej wyjątkowości (ilu z nas męczyło obcokrajowców zdaniem o trzcinie?), ale dla nie- -Polaków jest pewnie symbolem naszego dziwactwa. A samo malarstwo? Mamy tu ponad 300 prac. I co? I nic. To sztuka, która już nie działa. Więcej – która była wtórna już w chwili powstania. Obok obrazów wybitnych i po prostu pięknych jak „Czarniecki pod Koldyngą” są tu setki płócien tworzonych nawet nie „ku pokrzepieniu serc”, co dla umajenia salonów strasznych mieszczan.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.