Z życia koalicji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowa świecka tradycja nakazuje podejmować co ważniejszych polityków na Helu. Tak było z Merkel, tak też i stało się z Bushem. W planach Busha był spacer po plaży. George, do plaży nudystów w Chałupach na lewo i cały czas prosto.

George do Chałup nie trafił, choć - zdaje się - nieźle kombinował, skoro w czasie króciutkiej wizyty w Juracie zdążył coś zjeść oraz przejść się nie tylko po molo, ale i po lesie. Jak widać, ciągnie Busha w krzaki.
Najkrótszą i najdosadniejszą recenzję z wydłużonych rozmów z Kaczorem, żoną jego oraz liczną i utytułowaną prezydencką świtą dał sam George Bush. Otóż dla niego najważniejsze było spotkanie z prezydencką wnuczką. Cham jednak z tego Busha, żeby tak w oczy walić ludziom, że czterolatka jest ciekawszym rozmówcą niż polski prezydent.

Wielki sukces polskiej dyplomacji polegał na tym, że Bush spędził u nas kilka godzin. W Pradze był dwa dni, ale to dlatego, że myślał, że jest w prawobrzeżnej części Warszawy. Podobno nawet żądał, by go na Szmulki zawieźli.
Co tydzień kolejna gazeta znajduje nową robotę szefowej gabinetu prezydenta Elżbiecie Jakubiak. Tym razem ta kobieta renesansu nie ma już budować stadionów, ale informatyzować kraj. Ma kompetencje. Sami zaświadczamy, że potrafi wysłać SMS. A chodzą słuchy, że i maila.

Tuż przed podjęciem Busha nasz prezydent udał się na trzy kwadranse do Brukseli. Służby prasowe prezydenta ujawniły tylko miejsce wizyty. Jej cel zarówno im, jak i gospodarzom umknął.

Ludwik Dorn żadnego obciachu się nie boi. Znudziło mu się spacerowanie z psem (czytaj: suką) po Sejmie, więc na spacery z kundlem wysłał oficerów BOR i ekipę „Faktów" TVN. Informujemy, że ani jedni, ani drudzy po Sabie nie posprzątali.

Swoją drogą, jak takie numery robił Kwas, to się nazywało „republiką bananową" i „arogancją władzy". Teraz nazywa się to zupełnie inaczej, ale dziennikarze nie mają okazji o to Dorna spytać, bo przecież o psich kupach feldmarszałek nie będzie na konferencjach gadał.

A najsłynniejszemu polskiemu Mulatowi gruchnęło 15 lat. A dokładniej - 15 lat w Samoobronie mu gruchnęło, bo taki jubileusz obchodzi jego partia. To przykład jakiegoś przyspieszonego dojrzewania: 15 lat i już się sypie.

Ach co to był za ślub! Minister Ślusarczyk związał się węzłem małżeńskim. Nazwiska panny młodej nie podano, ale zakładamy, że jak na przykładnego wszechpolaka przystało, minister Ślusarczyk wziął za żonę kolegę z organizacji.
Na pana Ślusarczykowe wesele gości zwożono rządowymi minibusami. Minister z kolegą żoną na pewno by za nie zapłacili, ale pech chciał, że się akurat w podróż poślubną udali. Do Berlina na paradkę?

W tym oto miejscu pastwiliśmy się nad Kazimierzem Marcinkiewiczem z powodu - nazwijmy to - umiarkowanej znajomości angielskiego. Skoro tak, to nie będziemy już zmieniać rubryki i również tutaj poinformujemy PT Czytelników, że Kaziowi, owszem, angielski się poprawił, co zaświadczamy, za to w zasobach Internetu odkryliśmy cudo udowadniające, jak pięknie angielskim włada młoda twarz lewicy Wojciech Olejniczak (www.youtube.com/watch?v=g45OBLlpvSU). Sami mamy raczej ugandyjski akcent, ale takiego ubawu dawno nie mieliśmy. Łelkam ewrybadi, Wojtek, łelkam.



Fot: A. Jagielak; J. Marczewski; Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 24/2007 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 24/2007 (1277)