Lepper w rządzie był problemem dla PiS, Lepper w opozycji będzie problemem dla PO
Premier Jarosław Kaczyński nie jest demiurgiem obecnej sytuacji. Nie on ją sprokurował i nie on wpływa na jej dynamikę. Nie oznacza to jednak, że nie chce jej kontrolować i skierować na tory dla siebie i dla swojej partii korzystne. Jaki jest więc plan Kaczyńskiego?
Zapewne premier i prezes PiS liczy na realizację jednego z dwóch planów. Pierwszy to wrogie przejęcie Samoobrony poprzez wyeliminowanie z jej szefostwa Andrzeja Leppera i podporządkowanie sobie najpierw klubu parlamentarnego, a z czasem także wyborców. Drugi to wyrzucenie Samoobrony z rządu, trwanie przez kilka miesięcy w formule gabinetu mniejszościowego i doprowadzenie na przełomie roku do wyborów, które byłyby plebiscytem nad rządami PiS.
Marzeniem premiera jest spokojne trwanie w dotychczasowym składzie politycznym do 2009 r., konsumowanie wzrostu gospodarczego, absorpcja środków unijnych, prowadzenie prosocjalnej i prorodzinnej polityki, przejmowanie kolejnych instytucji państwowych. Być może warto byłoby spektakularnie pokłócić się z koalicjantami kilka miesięcy przed wyborami, ale właśnie kilka miesięcy, i to w dodatku o jakieś ważne sprawy. Wybuch afery w środku kadencji nie był marzeniem prezesa PiS, ale musiał on na niego zareagować pryncypialnie. Bo przy jakiejkolwiek próbie jej zakrycia mógłby polec i stracić image pogromcy układów. Odwrócenie się od niego wyborców byłoby już tylko kwestią czasu.
Wrogie przejęcie
Jaki pomysł legł u podstaw działania Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich dniach? Pierwszy ze scenariuszy obejmuje plan, który w języku biznesu nazywa się wrogim przejęciem. Zakładałby on, że po dymisji Andrzeja Leppera z zajmowanych stanowisk należy przejąć jego klub parlamentarny, a w dalszej kolejności partię oraz wyborców. Pierwsze godziny kryzysu wskazywały, że jest to możliwe - szybka decyzja o pozbawieniu szefa Samoobrony urzędów wicepremiera i ministra rolnictwa były tego początkiem. Równie obiecująco przebiegło posiedzenie Klubu Parlamentarnego Samoobrony. Plan wyjścia z koalicji spotkał się tam z oporem. Poszczególni posłowie zachęcali do pozostania w rządzie. Lepper musiał być mocno zdziwiony, że jego karne dotychczas wojsko podniosło taki bunt. Przywódcami partyjnego rokoszu wydają się ludzie skupieni wokół Ryszarda Czarneckiego, który ma prawdopodobnie obietnicę ze strony premiera, że w razie powodzenia operacji odcinania Leppera od jego klubu parlamentarnego to on zostanie namaszczony na nowego lidera i wciągnięty do rządu. We wrześniu 2006 r. podobne zabiegi zakończyły się spektakularną kompromitacją w postaci molestowania politycznego, jakiego na Renacie Beger dokonywał minister Adam Lipiński. Ale z każdym dniem pozostawania u władzy działacze Samoobrony coraz bardziej rozsmakowują się w jej cieple i płynących z niej profitach. Każda władza deprawuje, zwłaszcza ludzi do niej nieprzygotowanych. Posłowie ci będą nęceni, ale i straszeni. Straszeni perspektywą porażki wyborczej ich partii. Bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy w nowych wyborach Samoobrona przekroczy próg wyborczy, i nikt nie może zagwarantować, że gdyby się tak jednak stało, to oni wejdą do nowego parlamentu. Dlatego perspektywa trwania w układzie z PiS może mieć siłę przemożną.
Marginalizacja Leppera
Gdyby Kaczyńskiemu udała się sztuka odcięcia Leppera od własnego klubu, to tylko kwestią czasu byłoby przejęcie władzy nad całą Samoobroną i jej elektoratem. Większość działaczy tej partii jest z Lepperem dla własnych korzyści i z tego samego powodu może swego dotychczasowego wodza zdradzić i pójść z silniejszym. Właśnie silniejszym, bo ten rodzaj ludzi ceni tylko siłę i dopóki Lepper był przez nich postrzegany jako bezwzględny herszt, który gwarantuje całej kohorcie udział w zyskach z rabunku na państwie, dopóty popierali go bezrefleksyjnie. Ale gdyby premierowi udało się obnażyć słabość ich szefa, pozbawić go funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa oraz wynikających z tego przywilejów, wówczas to Jarosław Kaczyński mógłby cieszyć się ich poważaniem.
Marginalizacja Leppera, zaczynająca się od przejęcia klubu poselskiego Samoobrony, skutkowałaby po pewnym czasie zawłaszczeniem przez ludzi prezesa PiS także struktur partyjnych i - w konsekwencji - przejęciem wyborców. W obecnej sytuacji takie rozwiązanie wydaje się optymalne z punktu widzenia interesu PiS. Pozwalałoby na trwanie tego rządu w formule większościowej przy wsparciu posłów Samoobrony, którzy bez swego charyzmatycznego lidera byliby łatwi do ogrywania. Ich partyjne struktury zostałyby szybko przechwycone przez nowych ludzi, a elektorat powoli zacząłby upatrywać swych przedstawicieli w politykach silniejszego PiS niż w dezintegrowanej Samoobronie. Gdyby tak miał się zakończyć obecny kryzys, byłoby to z korzyścią dla Kaczyńskiego.
Koalicja Leppera i Tuska
Jest i drugi scenariusz, napisany ad hoc przez premiera. Będzie on uruchomiony na wypadek niepowodzenia przejmowania klubu Samoobrony przez PiS. Jeśli Lepper utrzyma spoistość klubu i zachowa około 30 szabel, konsekwencją tego będzie musiało być opuszczenie przez nich rządu. Wie o tym Lepper, wie także Kaczyński. Jeśli się tak stanie i nie uda się Prawu i Sprawiedliwości pozyskać do współrządzenia PSL, wówczas niechybnie musi dojść do przejścia rządu w formułę gabinetu mniejszościowego. Czy PiS może mieć z tego jakieś korzyści? Tak, może wykorzystać ten stan rzeczy, by skutecznie przygotować się do nadchodzących wyborów. Do realizacji tego scenariusza potrzeba kilku miesięcy i chyba dlatego premier już zapowiedział, że nie będzie się spieszyć z ewentualnym rozpisywaniem nowych wyborów.
Jaka będzie polityka PiS w sytuacji działania mniejszościowego rządu? Po pierwsze, będzie to ciągłe rozdawnictwo i przymilanie się do wyborców, zwłaszcza tych z grup upośledzonych materialnie i społecznie. Gabinet Kaczyńskiego będzie robił za Dziadka Mroza, obsypując kolejne warstwy społeczne dotacjami i podwyżkami. Może nawet znajdą się dodatkowe pieniądze dla lekarzy i pielęgniarek, a także dla nauczycieli, bezrobotnych, górników, hutników i prządek. Po drugie, PiS będzie chciało wepchać całą opozycję do jednego worka, co może się okazać bardzo niekorzystne dla Platformy Obywatelskiej. Będzie musiała głosować tak jak postkomuniści i Lepper. Niemądre propozycje zgłaszane obecnie przez Tuska o odwoływaniu wszystkich ministrów mogą świadczyć o tym, że PO nie zdaje sobie sprawy, w jak niezręcznej sytuacji się znajdzie.
Wyobraźmy sobie, jak wyborcy zareagują na głosowanie przez platformę za odwołaniem najukochańszych polityków w kraju, Religi i Ziobry. Jak będą patrzeć na dymisje Gęsickiej czy Gilowskiej? Lepper w rządzie był problemem dla wyborców PiS. Lepper w opozycji będzie problemem dla elektoratu PO. Kaczyński wrzuci Tuskowi gorącego kartofla i będzie obserwował z satysfakcją, jak ten drugi się nim parzy.
Plebiscyt wyborczy
Wybory na przełomie roku miałyby postać swoistego plebiscytu na temat rządów PiS. I takie ustawienie tego sporu byłoby nad wyraz niekorzystne dla opozycji. Formacja Kaczyńskiego prezentowałaby się jako partia samotnie walcząca z patologiami, układami, korupcją i nepotyzmem, jako ugrupowanie wrażliwe społecznie i prosocjalne. A opozycja składałaby się z SLD, PO, PSL i Samoobrony (może także LPR) i przedstawiana byłaby przez marketingowców PiS jako koalicja niewrażliwych liberałów, skorumpowanych postkomunistów, przestępców z Samoobrony oraz oszołomów z ligi. Taka wielobarwna koalicja byłaby etykietowana jako "wściekła" i bezideowa horda wrogów IV RP, jako przeciwnicy dokonań obecnego rządu, jako umasowiony "układ". Owo specyficzne "referendum" mogłoby być dla Prawa i Sprawiedliwości zwycięskie. Nie w tym sensie, że partia Kaczyńskiego dostałaby więcej niż połowę mandatów, ale mogłaby być zwycięzcą tej elekcji i pozostawać najbardziej liczącą się siłą opozycyjną wobec rządu PO-LiD lub mogłaby tworzyć rząd z PO.
To, który scenariusz będzie realizowany, zależy - jak widać - od stanowiska członków klubu Samoobrony. Jeśli zdecydują się zdradzić Leppera, oznaczać to będzie trwanie rządu, zmarginalizowanie Leppera i koniec Samoobrony. Tak ostatecznie dopełniłoby się skonsumowanie jednej z przystawek.
Jeśli jednak zdecydują się na pozostanie przy swym szefie, czeka nas rozpad koalicji i przedterminowe wybory w ciągu kilku miesięcy. Oba scenariusze nie zostaną więc napisane od początku do końca przez samego Kaczyńskiego. On jest jedynie ich współautorem.
Zapewne premier i prezes PiS liczy na realizację jednego z dwóch planów. Pierwszy to wrogie przejęcie Samoobrony poprzez wyeliminowanie z jej szefostwa Andrzeja Leppera i podporządkowanie sobie najpierw klubu parlamentarnego, a z czasem także wyborców. Drugi to wyrzucenie Samoobrony z rządu, trwanie przez kilka miesięcy w formule gabinetu mniejszościowego i doprowadzenie na przełomie roku do wyborów, które byłyby plebiscytem nad rządami PiS.
Marzeniem premiera jest spokojne trwanie w dotychczasowym składzie politycznym do 2009 r., konsumowanie wzrostu gospodarczego, absorpcja środków unijnych, prowadzenie prosocjalnej i prorodzinnej polityki, przejmowanie kolejnych instytucji państwowych. Być może warto byłoby spektakularnie pokłócić się z koalicjantami kilka miesięcy przed wyborami, ale właśnie kilka miesięcy, i to w dodatku o jakieś ważne sprawy. Wybuch afery w środku kadencji nie był marzeniem prezesa PiS, ale musiał on na niego zareagować pryncypialnie. Bo przy jakiejkolwiek próbie jej zakrycia mógłby polec i stracić image pogromcy układów. Odwrócenie się od niego wyborców byłoby już tylko kwestią czasu.
Wrogie przejęcie
Jaki pomysł legł u podstaw działania Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich dniach? Pierwszy ze scenariuszy obejmuje plan, który w języku biznesu nazywa się wrogim przejęciem. Zakładałby on, że po dymisji Andrzeja Leppera z zajmowanych stanowisk należy przejąć jego klub parlamentarny, a w dalszej kolejności partię oraz wyborców. Pierwsze godziny kryzysu wskazywały, że jest to możliwe - szybka decyzja o pozbawieniu szefa Samoobrony urzędów wicepremiera i ministra rolnictwa były tego początkiem. Równie obiecująco przebiegło posiedzenie Klubu Parlamentarnego Samoobrony. Plan wyjścia z koalicji spotkał się tam z oporem. Poszczególni posłowie zachęcali do pozostania w rządzie. Lepper musiał być mocno zdziwiony, że jego karne dotychczas wojsko podniosło taki bunt. Przywódcami partyjnego rokoszu wydają się ludzie skupieni wokół Ryszarda Czarneckiego, który ma prawdopodobnie obietnicę ze strony premiera, że w razie powodzenia operacji odcinania Leppera od jego klubu parlamentarnego to on zostanie namaszczony na nowego lidera i wciągnięty do rządu. We wrześniu 2006 r. podobne zabiegi zakończyły się spektakularną kompromitacją w postaci molestowania politycznego, jakiego na Renacie Beger dokonywał minister Adam Lipiński. Ale z każdym dniem pozostawania u władzy działacze Samoobrony coraz bardziej rozsmakowują się w jej cieple i płynących z niej profitach. Każda władza deprawuje, zwłaszcza ludzi do niej nieprzygotowanych. Posłowie ci będą nęceni, ale i straszeni. Straszeni perspektywą porażki wyborczej ich partii. Bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy w nowych wyborach Samoobrona przekroczy próg wyborczy, i nikt nie może zagwarantować, że gdyby się tak jednak stało, to oni wejdą do nowego parlamentu. Dlatego perspektywa trwania w układzie z PiS może mieć siłę przemożną.
Marginalizacja Leppera
Gdyby Kaczyńskiemu udała się sztuka odcięcia Leppera od własnego klubu, to tylko kwestią czasu byłoby przejęcie władzy nad całą Samoobroną i jej elektoratem. Większość działaczy tej partii jest z Lepperem dla własnych korzyści i z tego samego powodu może swego dotychczasowego wodza zdradzić i pójść z silniejszym. Właśnie silniejszym, bo ten rodzaj ludzi ceni tylko siłę i dopóki Lepper był przez nich postrzegany jako bezwzględny herszt, który gwarantuje całej kohorcie udział w zyskach z rabunku na państwie, dopóty popierali go bezrefleksyjnie. Ale gdyby premierowi udało się obnażyć słabość ich szefa, pozbawić go funkcji wicepremiera i ministra rolnictwa oraz wynikających z tego przywilejów, wówczas to Jarosław Kaczyński mógłby cieszyć się ich poważaniem.
Marginalizacja Leppera, zaczynająca się od przejęcia klubu poselskiego Samoobrony, skutkowałaby po pewnym czasie zawłaszczeniem przez ludzi prezesa PiS także struktur partyjnych i - w konsekwencji - przejęciem wyborców. W obecnej sytuacji takie rozwiązanie wydaje się optymalne z punktu widzenia interesu PiS. Pozwalałoby na trwanie tego rządu w formule większościowej przy wsparciu posłów Samoobrony, którzy bez swego charyzmatycznego lidera byliby łatwi do ogrywania. Ich partyjne struktury zostałyby szybko przechwycone przez nowych ludzi, a elektorat powoli zacząłby upatrywać swych przedstawicieli w politykach silniejszego PiS niż w dezintegrowanej Samoobronie. Gdyby tak miał się zakończyć obecny kryzys, byłoby to z korzyścią dla Kaczyńskiego.
Koalicja Leppera i Tuska
Jest i drugi scenariusz, napisany ad hoc przez premiera. Będzie on uruchomiony na wypadek niepowodzenia przejmowania klubu Samoobrony przez PiS. Jeśli Lepper utrzyma spoistość klubu i zachowa około 30 szabel, konsekwencją tego będzie musiało być opuszczenie przez nich rządu. Wie o tym Lepper, wie także Kaczyński. Jeśli się tak stanie i nie uda się Prawu i Sprawiedliwości pozyskać do współrządzenia PSL, wówczas niechybnie musi dojść do przejścia rządu w formułę gabinetu mniejszościowego. Czy PiS może mieć z tego jakieś korzyści? Tak, może wykorzystać ten stan rzeczy, by skutecznie przygotować się do nadchodzących wyborów. Do realizacji tego scenariusza potrzeba kilku miesięcy i chyba dlatego premier już zapowiedział, że nie będzie się spieszyć z ewentualnym rozpisywaniem nowych wyborów.
Jaka będzie polityka PiS w sytuacji działania mniejszościowego rządu? Po pierwsze, będzie to ciągłe rozdawnictwo i przymilanie się do wyborców, zwłaszcza tych z grup upośledzonych materialnie i społecznie. Gabinet Kaczyńskiego będzie robił za Dziadka Mroza, obsypując kolejne warstwy społeczne dotacjami i podwyżkami. Może nawet znajdą się dodatkowe pieniądze dla lekarzy i pielęgniarek, a także dla nauczycieli, bezrobotnych, górników, hutników i prządek. Po drugie, PiS będzie chciało wepchać całą opozycję do jednego worka, co może się okazać bardzo niekorzystne dla Platformy Obywatelskiej. Będzie musiała głosować tak jak postkomuniści i Lepper. Niemądre propozycje zgłaszane obecnie przez Tuska o odwoływaniu wszystkich ministrów mogą świadczyć o tym, że PO nie zdaje sobie sprawy, w jak niezręcznej sytuacji się znajdzie.
Wyobraźmy sobie, jak wyborcy zareagują na głosowanie przez platformę za odwołaniem najukochańszych polityków w kraju, Religi i Ziobry. Jak będą patrzeć na dymisje Gęsickiej czy Gilowskiej? Lepper w rządzie był problemem dla wyborców PiS. Lepper w opozycji będzie problemem dla elektoratu PO. Kaczyński wrzuci Tuskowi gorącego kartofla i będzie obserwował z satysfakcją, jak ten drugi się nim parzy.
Plebiscyt wyborczy
Wybory na przełomie roku miałyby postać swoistego plebiscytu na temat rządów PiS. I takie ustawienie tego sporu byłoby nad wyraz niekorzystne dla opozycji. Formacja Kaczyńskiego prezentowałaby się jako partia samotnie walcząca z patologiami, układami, korupcją i nepotyzmem, jako ugrupowanie wrażliwe społecznie i prosocjalne. A opozycja składałaby się z SLD, PO, PSL i Samoobrony (może także LPR) i przedstawiana byłaby przez marketingowców PiS jako koalicja niewrażliwych liberałów, skorumpowanych postkomunistów, przestępców z Samoobrony oraz oszołomów z ligi. Taka wielobarwna koalicja byłaby etykietowana jako "wściekła" i bezideowa horda wrogów IV RP, jako przeciwnicy dokonań obecnego rządu, jako umasowiony "układ". Owo specyficzne "referendum" mogłoby być dla Prawa i Sprawiedliwości zwycięskie. Nie w tym sensie, że partia Kaczyńskiego dostałaby więcej niż połowę mandatów, ale mogłaby być zwycięzcą tej elekcji i pozostawać najbardziej liczącą się siłą opozycyjną wobec rządu PO-LiD lub mogłaby tworzyć rząd z PO.
To, który scenariusz będzie realizowany, zależy - jak widać - od stanowiska członków klubu Samoobrony. Jeśli zdecydują się zdradzić Leppera, oznaczać to będzie trwanie rządu, zmarginalizowanie Leppera i koniec Samoobrony. Tak ostatecznie dopełniłoby się skonsumowanie jednej z przystawek.
Jeśli jednak zdecydują się na pozostanie przy swym szefie, czeka nas rozpad koalicji i przedterminowe wybory w ciągu kilku miesięcy. Oba scenariusze nie zostaną więc napisane od początku do końca przez samego Kaczyńskiego. On jest jedynie ich współautorem.
Więcej możesz przeczytać w 29/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.