W Rzeczypospolitej Woluntarystycznej deklaracje same się zrealizują dzięki wysiłkowi woli
Na początku było słowo. Na końcu też podobno będzie słowo. Pośrodku, między początkiem i końcem, jest morze słów. Ocean, cały kosmos słów. Uniwersum, w którym nie wiadomo, jak się poruszać, o ile nie zna się tego jednego słowa klucza, ułatwiającego orientację. Każdy ma inne słowo i inny klucz do świata. W Polsce najpowszechniejszy jest
oczywiście klucz na literę K, niektórzy potrzebują dwóch kluczy – P i O, a najbardziej subtelni i wyrafinowani wytrycha UE. Mnie ostatnio tego jednego słowa brakowało. Wiedziałem, że mi brakuje, ale nie wiedziałem – jakiego. Łaziłem tak, przelatywały mi przez głowę słowniki, od Lindego, przez Karłowicza, aż do Skorupki i Szymczaka, i nic. Pustka. Dookoła rzeczywistość, zamknięta jak szkatułka, a mnie brak klucza, aby ją otworzyć i wejść do środka. Zintegrować się, wtopić i niech inni, jeśli zachce się im pojąć to wszystko, ale już razem ze mną, szukają sobie właściwego słowa klucza. Tak to trwało, aż poszedłem z psem na spacer. Ja idę w jedną stronę, a pies uparcie w drugą. Nie słucha, wącha, podnosi nogę i dąży gdzieś najwyraźniej, ale gdzie indziej niż ja. Nasze drogi się
rozeszły na długość smyczy i wtedy doznałem olśnienia. Znalazłem słowo,Znalazłem klucz. To woluntaryzm. Najstarsi Czytelnicy pamiętają oczywiście woluntaryzm, ten zapomniany termin, bardzo dobrze. Z woluntaryzmu
jako największego grzechu rozliczano ekipę Edwarda Gierka. Oczywiście chodziło o woluntaryzm wulgarny, czyli
polityczną odmianę kierunku filozoficznego uznającego wolę za samą istotę bytu i zrównującą akt woli z aktem sprawczym. Woluntaryzm ekipy Gierka polegał na wierze, że akty woli najwyższych czynników partyjnych, jakieś uchwały plenum w sprawie podniesienia jakości życia, poszerzania świadomości mas, budowania dobrobytu, są wystarczające, aby to osiągnąć. Otóż mam wrażenie, że woluntaryzm właśnie do nas wrócił. Skończyła się IV RP, nie wróciła III RP. Będziemy mieli Rzeczpospolitą Woluntarystyczną, w której deklaracje, zapewnienia same się zrealizują dzięki wysiłkowi woli. Fiat voluntas Tua. Stań się wola Twoja. Jak to się zresztą wszystko ładnie układa. Jeśli wierzyć Stefanowi Niesiołowskiemu i jego akolitom, a nie ma powodu, aby nie wierzyć ludziom tak zacnym i zrównoważonym, IV Rzecząpospolitą rządził Jarosław Władysław Gomułka Kaczyński na czele bolszewików. Naturalne więc – ponieważ historia się powtarza, choć na ogół jako farsa – że po obaleniu reżimu gomułkowskiego następuje okres cudu gospodarczego, budowania drugiej Irlandii i miłości powszechnej. Taka jest wola polityczna i takiż woluntaryzm wulgarny. Nowy przywódca woła: „Pomożecie?", a tłum publicystów i komentatorów telewizyjnych odkrzykuje: „Pomożemy!". Lekarze jako grupa społeczna słabiej uświadomiona, zamiast skandować w chórze, coś tam mamroczą o konkretach, a zwłaszcza cynicznie bąkają o pieniądzach, bo nie wiedzą, że żelazna wola może zastąpić z powodzeniem nędzną mamonę. Przynajmniej na czas jakiś. Zresztą lekarze mogą przestać być potrzebni, skoro wolą rządzących będzie, abyśmy wszyscy zdrowi byli. Czyż aktem woli nie można poprawić utykających stosunków polsko-rosyjskich? Ależ można. Można nawet takie stosunki dobrosąsiedzkie wpisać do konstytucji, bo któż się wtedy ośmieli podważać zapisy ustawy zasadniczej. No, chyba że aktem woli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi, iż prezydent jest girlandą ozdobną, kukiełką do maszerowania przed frontem kompanii honorowej i nożyczkami do przecinania wstęgi, a po każdorazowym wykorzystaniu powinien być deponowany w magazynach działu prohibitów ścisłych Muzeum Narodowego. Spodziewam się w najbliższym czasie rozkwitu woluntaryzmu. Wszystko będzie możliwe, jeśli tylko dostatecznie poparte dobrą i silną wolą. Premier – jak Sindbad flaszkę z dżinnem – potrze ministra infrastruktury, który rozbłyśnie blaskiem i kraj pokryje się siecią autostrad. Na tej samej zasadzie w Warszawie powstanie nie jeden, ale tuzin stadionów narodowych, aby Polska rosła w siłę, a miejsc na trybunach i ciastek starczyło dla wszystkich. Wola jest najważniejsza, ale potrzebne jest też poparcie. Chodzi o to, aby ludzie pracy popierali ludzi woli. Aby nie było tak jak za pierwszego woluntaryzmu podczas pochodu 1-majowego: Wola już przeszła, tylko Ochota jeszcze maszeruje. Oczywiście ci, którzy pamiętają woluntaryzm, wiedzą też, jak się to skończyło. Ale bez paniki. Oglądałem zdjęcia polskiej generalicji i jakoś żaden nie patrzy mi na Jaruzelskiego. Gdyby już szukać jakichś analogii, do czego upoważnił nas Stefan Niesiołowski, to istnieje pewne podobieństwo między Grzegorzem Schetyną i Stanisławem Kanią. Czy może ono być uderzające, to tylko kwestia woli. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
oczywiście klucz na literę K, niektórzy potrzebują dwóch kluczy – P i O, a najbardziej subtelni i wyrafinowani wytrycha UE. Mnie ostatnio tego jednego słowa brakowało. Wiedziałem, że mi brakuje, ale nie wiedziałem – jakiego. Łaziłem tak, przelatywały mi przez głowę słowniki, od Lindego, przez Karłowicza, aż do Skorupki i Szymczaka, i nic. Pustka. Dookoła rzeczywistość, zamknięta jak szkatułka, a mnie brak klucza, aby ją otworzyć i wejść do środka. Zintegrować się, wtopić i niech inni, jeśli zachce się im pojąć to wszystko, ale już razem ze mną, szukają sobie właściwego słowa klucza. Tak to trwało, aż poszedłem z psem na spacer. Ja idę w jedną stronę, a pies uparcie w drugą. Nie słucha, wącha, podnosi nogę i dąży gdzieś najwyraźniej, ale gdzie indziej niż ja. Nasze drogi się
rozeszły na długość smyczy i wtedy doznałem olśnienia. Znalazłem słowo,Znalazłem klucz. To woluntaryzm. Najstarsi Czytelnicy pamiętają oczywiście woluntaryzm, ten zapomniany termin, bardzo dobrze. Z woluntaryzmu
jako największego grzechu rozliczano ekipę Edwarda Gierka. Oczywiście chodziło o woluntaryzm wulgarny, czyli
polityczną odmianę kierunku filozoficznego uznającego wolę za samą istotę bytu i zrównującą akt woli z aktem sprawczym. Woluntaryzm ekipy Gierka polegał na wierze, że akty woli najwyższych czynników partyjnych, jakieś uchwały plenum w sprawie podniesienia jakości życia, poszerzania świadomości mas, budowania dobrobytu, są wystarczające, aby to osiągnąć. Otóż mam wrażenie, że woluntaryzm właśnie do nas wrócił. Skończyła się IV RP, nie wróciła III RP. Będziemy mieli Rzeczpospolitą Woluntarystyczną, w której deklaracje, zapewnienia same się zrealizują dzięki wysiłkowi woli. Fiat voluntas Tua. Stań się wola Twoja. Jak to się zresztą wszystko ładnie układa. Jeśli wierzyć Stefanowi Niesiołowskiemu i jego akolitom, a nie ma powodu, aby nie wierzyć ludziom tak zacnym i zrównoważonym, IV Rzecząpospolitą rządził Jarosław Władysław Gomułka Kaczyński na czele bolszewików. Naturalne więc – ponieważ historia się powtarza, choć na ogół jako farsa – że po obaleniu reżimu gomułkowskiego następuje okres cudu gospodarczego, budowania drugiej Irlandii i miłości powszechnej. Taka jest wola polityczna i takiż woluntaryzm wulgarny. Nowy przywódca woła: „Pomożecie?", a tłum publicystów i komentatorów telewizyjnych odkrzykuje: „Pomożemy!". Lekarze jako grupa społeczna słabiej uświadomiona, zamiast skandować w chórze, coś tam mamroczą o konkretach, a zwłaszcza cynicznie bąkają o pieniądzach, bo nie wiedzą, że żelazna wola może zastąpić z powodzeniem nędzną mamonę. Przynajmniej na czas jakiś. Zresztą lekarze mogą przestać być potrzebni, skoro wolą rządzących będzie, abyśmy wszyscy zdrowi byli. Czyż aktem woli nie można poprawić utykających stosunków polsko-rosyjskich? Ależ można. Można nawet takie stosunki dobrosąsiedzkie wpisać do konstytucji, bo któż się wtedy ośmieli podważać zapisy ustawy zasadniczej. No, chyba że aktem woli Trybunał Konstytucyjny stwierdzi, iż prezydent jest girlandą ozdobną, kukiełką do maszerowania przed frontem kompanii honorowej i nożyczkami do przecinania wstęgi, a po każdorazowym wykorzystaniu powinien być deponowany w magazynach działu prohibitów ścisłych Muzeum Narodowego. Spodziewam się w najbliższym czasie rozkwitu woluntaryzmu. Wszystko będzie możliwe, jeśli tylko dostatecznie poparte dobrą i silną wolą. Premier – jak Sindbad flaszkę z dżinnem – potrze ministra infrastruktury, który rozbłyśnie blaskiem i kraj pokryje się siecią autostrad. Na tej samej zasadzie w Warszawie powstanie nie jeden, ale tuzin stadionów narodowych, aby Polska rosła w siłę, a miejsc na trybunach i ciastek starczyło dla wszystkich. Wola jest najważniejsza, ale potrzebne jest też poparcie. Chodzi o to, aby ludzie pracy popierali ludzi woli. Aby nie było tak jak za pierwszego woluntaryzmu podczas pochodu 1-majowego: Wola już przeszła, tylko Ochota jeszcze maszeruje. Oczywiście ci, którzy pamiętają woluntaryzm, wiedzą też, jak się to skończyło. Ale bez paniki. Oglądałem zdjęcia polskiej generalicji i jakoś żaden nie patrzy mi na Jaruzelskiego. Gdyby już szukać jakichś analogii, do czego upoważnił nas Stefan Niesiołowski, to istnieje pewne podobieństwo między Grzegorzem Schetyną i Stanisławem Kanią. Czy może ono być uderzające, to tylko kwestia woli. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Więcej możesz przeczytać w 49/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.