Rozmowa z Januszem Kamińskim, reżyserem i operatorem filmowym, laureatem dwóch Oscarów
„Wprost": Czy filmowa Polska będzie kiedyś Hollywood?
Janusz Kamiński: Wątpię. W Polsce robi się filmy za milion dolarów dla 300 tys. widzów. Słyszałem, że „Katyń" miał 2 mln widzów. Tutaj to rewelacyjny wynik, ale w skali światowej – przeciętny. W tym znaczeniu w Polsce powstają tylko filmy niszowe.
– A pana nowy film „Hania" jest próbą przeniesienia Hollywood nad Wisłę. Czy dał się pan „spolonizować"?
– Moja „Hania" ma być przede wszystkim oglądana, a jeśli obraz ma trafić do masowej publiczności, nie może być zbyt skomplikowany emocjonalnie. Główni bohaterowie są do widzów podobni, można się z nimi utożsamiać. Film opowiada o prostych emocjach, dzięki temu jest uniwersalny. W tym tkwi tajemnica sukcesów Stevena Spielberga.
Janusz Kamiński: Wątpię. W Polsce robi się filmy za milion dolarów dla 300 tys. widzów. Słyszałem, że „Katyń" miał 2 mln widzów. Tutaj to rewelacyjny wynik, ale w skali światowej – przeciętny. W tym znaczeniu w Polsce powstają tylko filmy niszowe.
– A pana nowy film „Hania" jest próbą przeniesienia Hollywood nad Wisłę. Czy dał się pan „spolonizować"?
– Moja „Hania" ma być przede wszystkim oglądana, a jeśli obraz ma trafić do masowej publiczności, nie może być zbyt skomplikowany emocjonalnie. Główni bohaterowie są do widzów podobni, można się z nimi utożsamiać. Film opowiada o prostych emocjach, dzięki temu jest uniwersalny. W tym tkwi tajemnica sukcesów Stevena Spielberga.
Więcej możesz przeczytać w 49/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.