KOMENTARZ
30 marca przestawiamy zegarki na czas letni. Tak jest już od 1980 r. Nie wiadomo tylko, po co mamy wstawać o godzinę wcześniej. Benjamin Franklin w 1784 r. przekonywał, że w ten prosty sposób można oszczędzać na świecach. Ta sztuczka nie udała się jednak w wypadku energii elektrycznej. Na zmianie czasu nie korzysta ani nasza kieszeń, ani środowisko.
Gospodarstwa domowe zamiast oszczędzać, ponoszą dodatkowe koszty. Z wyliczeń Matthew Kotchena i Laury Grant z University of California w Santa Barbara wynika, że mieszkańcy stanu Indiana po przestawieniu czasu zużywają 1-4 proc. więcej energii niż w czasie zimowym. Podobnie wypadły badania przeprowadzone w Europie.
Za zmianę czasu płacimy też zdrowiem. Wątpliwe są zapewnienia, że nasz organizm potrzebuje jedynie trzy do pięciu dni, by dwa razy w roku przestawić się na nowy czas – niektóre osoby potrzebują na to nawet dwóch tygodni. Cierpi na tym nasz zegar biologiczny. Wczesną wiosną musi się przystosować do naturalnego czasu letniego. Urzędnicy zaburzają ten proces, każąc nam wstawać godzinę wcześniej.
Gospodarstwa domowe zamiast oszczędzać, ponoszą dodatkowe koszty. Z wyliczeń Matthew Kotchena i Laury Grant z University of California w Santa Barbara wynika, że mieszkańcy stanu Indiana po przestawieniu czasu zużywają 1-4 proc. więcej energii niż w czasie zimowym. Podobnie wypadły badania przeprowadzone w Europie.
Za zmianę czasu płacimy też zdrowiem. Wątpliwe są zapewnienia, że nasz organizm potrzebuje jedynie trzy do pięciu dni, by dwa razy w roku przestawić się na nowy czas – niektóre osoby potrzebują na to nawet dwóch tygodni. Cierpi na tym nasz zegar biologiczny. Wczesną wiosną musi się przystosować do naturalnego czasu letniego. Urzędnicy zaburzają ten proces, każąc nam wstawać godzinę wcześniej.
Więcej możesz przeczytać w 13/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.