Rozmowa ze Stefanem Niesiołowskim, wicemarszałkiem Sejmu i profesorem biologii
Cieszy się pan z tego, że przyszła wiosna, a w powietrzu jest więcej owadów? W jakimś stopniu tak. Szczególnie lubię przyglądać się muchówkom z rodziny wujkowatych. Niektóre są duże i żółte. Wyglądają znakomicie, szczególnie na kwiatach.
Wujkowate? Kuzyni muchy domowej? Naprawdę uważa pan, że są ładne?! Bardzo! Zresztą mam do wujkowatych sentyment. Pisałem o nich rozprawę habilitacyjną. To niezwykle interesujące owady.
Bo? Na przykład mają ciekawe obyczaje godowe. Samiec podaje samicy prezent narzeczeński – jakiegoś małego owada albo ziarnko pyłku.
To tak jak politycy – też robią prezenty, szczególnie przed wyborami! To chyba zbyt odległa analogia.
Owadami interesował się pan od dziecka? Kiedy szedłem do parku kopać z chłopakami piłkę, zawsze brałem siatkę i w przerwie między meczami wyławiałem ze stawu przeróżne owady, traszki, żaby i kijanki. Słoiki z tymi okazami piętrzyły się na parapecie mojego domu w Łodzi. Później sam zacząłem hodować owady. Wyhodowałem nawet ważkę, która wyfrunęła potem przez okno.
To prawda, że jeden z owadów nosi pańskie nazwisko? Mowa o mormia niesiolowski? Jest taka maleńka muchówka. Niemiec Rüdiger Wagner nazwał ją tak w ramach rewanżu za to, że ja jednego owada ochrzciłem jego nazwiskiem.
Jak pan widzi mormia niesiolowski, to łezka staje panu w oku? Nie, bo trudno ją spotkać. A szkoda.
Wujkowate? Kuzyni muchy domowej? Naprawdę uważa pan, że są ładne?! Bardzo! Zresztą mam do wujkowatych sentyment. Pisałem o nich rozprawę habilitacyjną. To niezwykle interesujące owady.
Bo? Na przykład mają ciekawe obyczaje godowe. Samiec podaje samicy prezent narzeczeński – jakiegoś małego owada albo ziarnko pyłku.
To tak jak politycy – też robią prezenty, szczególnie przed wyborami! To chyba zbyt odległa analogia.
Owadami interesował się pan od dziecka? Kiedy szedłem do parku kopać z chłopakami piłkę, zawsze brałem siatkę i w przerwie między meczami wyławiałem ze stawu przeróżne owady, traszki, żaby i kijanki. Słoiki z tymi okazami piętrzyły się na parapecie mojego domu w Łodzi. Później sam zacząłem hodować owady. Wyhodowałem nawet ważkę, która wyfrunęła potem przez okno.
To prawda, że jeden z owadów nosi pańskie nazwisko? Mowa o mormia niesiolowski? Jest taka maleńka muchówka. Niemiec Rüdiger Wagner nazwał ją tak w ramach rewanżu za to, że ja jednego owada ochrzciłem jego nazwiskiem.
Jak pan widzi mormia niesiolowski, to łezka staje panu w oku? Nie, bo trudno ją spotkać. A szkoda.
Więcej możesz przeczytać w 20/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.