Nie ma państwa, w którym nie tworzono by mitów historycznych, ale w niektórych robi się to lepiej niż w innych. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew powołał komisję, która ma zbadać fałszowanie historii w państwach utworzonych na terenach byłego ZSRR. Zadanie szczególnie trudne w roku, w którym przypada 70. rocznica najmroczniejszych wydarzeń w historii ZSRR (np. podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow) i 60. rocznica masowych deportacji mieszkańców krajów bałtyckich.
Problem będzie tym poważniejszy, im więcej ta komisja zrobi. Gdyby Rosja po prostu przestała mówić o „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej" i o tym, dlaczego wszystkie podbite narody powinny być wdzięczne Związkowi Radzieckiemu za ucywilizowanie i wyzwolenie, sprawa powoli zeszłaby na drugi plan. Wszyscy wiemy co nieco o tym, że w Japonii na II wojnę światową patrzy się odmiennie. I że haniebnie zaprzecza się tam pewnym wydarzeniom historycznym. Nie jest to jednak dla nich tak ważne, by wciąż toczyć o to spory. Tymczasem Rosja nieporadnie i odstręczająco (acz z uporem maniaka) walczy z poglądami, które są dla niej niewygodne, próbując jednocześnie kupczyć historią („Przyznamy się do Katynia, ale chcemy czegoś w zamian”).
Więcej możesz przeczytać w 25/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.