Kiedy zapytasz Polaka: „How do you do?”, masz kilka sekund, by zmienić temat rozmowy. Jeśli się nie uda – ostrzegał jeden z tzw. polish jokes – to będziesz tego żałował do końca życia. Polak, zamiast odpowiedzieć „OK”, jak nakazuje zwyczaj, zakatuje pytającego opowieściami o wszystkich nieszczęściach, które go spotkały. Jeśli zauważy twoje uprzejme zainteresowanie, to dowiesz się także o wszystkich chorobach w jego rodzinie, o konflikcie teściowej z synową i o beznadziejnej sytuacji w jego ojczystym kraju.
Dziś już nikt nie opowiada takich polish jokes, bo wiadomo, że aby złamać Polakowi palec wskazujący, nie trzeba uderzać go w nos. Wystarczy uderzyć w „Solidarność" walącym się murem berlińskim, a jęk przetoczy się przez kraj sosny i konwalii, dawniej: węgla i stali. Niestety, tak zareaguje ginąca mniejszość najlepszych synów i córek Rzeczypospolitej. Większość Polaków wie, że nikt nie chce pracować ze zrzędzącym malkontentem. Dorobek pokoleń polskich nieszczęśników lamentem mających obrzękłe głowice jest nic niewart we współczesnym świecie. Prosty Polak to wie, bo codziennie w pracy w Polsce, ale przede wszystkim za granicą musi demonstrować afirmację życia, kreatywność i zdolności adaptacyjne.
Więcej możesz przeczytać w 25/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.