Na jednym ogniu – rekordowo wysokim ubiegłorocznym zysku – PKO BP zamierza upiec trzy pieczenie. Wesprze w czasach kryzysu budżet państwa. Zadowoli udziałowców, wypłacając im dywidendę, oraz zarobi 5 mld zł, emitując nowe akcje. Niestety to, co cieszy akcjonariuszy i bankowców, kole w oczy Narodowy Bank Polski.
Kiedy w 2004 roku PKO BP debiutował na giełdzie, po jego akcje ustawiły się kolejki. Cenę, którą osiągnęły pierwszego dnia notowań na GPW papiery największego polskiego banku, analitycy określili mianem „sensacyjna". Kosztowały 24,50 zł, podczas gdy dwa tygodnie wcześniej inwestorzy indywidualni kupowali je po 19,70 zł. W szczycie giełdowej hossy, w lipcu 2007 r., za akcję PKO BP płacono prawie 57 zł, jednak gdy światowa bessa dotarła nad Wisłę, cena wróciła do poziomu z dni debiutu. Mimo to inwestorzy nie mają powodów do narzekań – rok 2008 bank zamknął rekordowym zyskiem netto, przekraczającym 3,1 mld zł. I postanowił przeznaczyć go na wypłatę dywidendy. Akcjonariusze mieliby dostać po 2,88 zł za akcję.
Więcej możesz przeczytać w 25/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.