Trzeba się zająć polskim establishmentem – ogłosił w piątkowe południe prezes Prawa i Sprawiedliwości, domagając się powołania komisji śledczej w „sprawie Kwaśniewskich”. Postanowiłem odpowiedzieć na to wezwanie, ale najpierw sięgnąłem po słownik, by upewnić się, co Prezes miał lub co mógł mieć na myśli, wszak jego myśli nie chadzają prostymi ścieżkami. Już nie raz, nie dwa i nie trzy okazywało się, że nie powiedział tego, co powiedział, albo powiedział, ale został źle zrozumiany.
Pomny tego wszystkiego zapoznałem się z definicją słowa „establishment”. Pochodzi ono z angielskiego, gdzie używane jest pejoratywnie lub ironicznie. Ze słownika Kopalińskiego dowiedzieć się można, że establishment to „nazwa zbiorowa tych, którzy, sprawując władzę, uważani są za ekskluzywną społeczność zawiadującą krajem, chcącą zachować swoje kryteria, prawa i przywileje”. Chodzi o władzę i wpływy, zarówno te polityczne, jak i te w sferze kultury oraz mediów.
Z tego, co zrozumiałem, Jarosław Kaczyński nacisk kładzie szczególnie na kwestie „jakości głównego nurtu polskiej klasy politycznej”. Artyści i dziennikarze na razie mogą więc odetchnąć, choć i o nich Prezes z pewnością pamięta. Co takiego dramatycznego stało się, że lider PiS bije na alarm odnośnie do naszej rodzimej „klasy próżniaczej”? Otóż stała się „rzecz niesłychana” – Jarosław Kaczyński dzięki prokuraturze przypomniał sobie o umorzonej już cztery lata temu sprawie willi Kwaśniewskich. Wówczas śledczy z Katowic uznali, że nie ma podstaw, by kwestionować legalność majątku byłego prezydenta i jego żony.
Temat szeroko opisywały media, głównie te uważane za prawicowe. Jednak szef PiS ocknął się dopiero teraz, gdy prokuratorzy z Warszawy postanowili postawić zarzut przekroczenia uprawnień byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu, obecnie wiceprezesowi Prawa i Sprawiedliwości. To wystarczyło, by Jarosław Kaczyński ogłosił, że wymiar sprawiedliwości działa źle i ulega politycznym naciskom. A to z kolei oznacza, że Polska nie jest w Europie, tylko na Wschodzie, i to daleko od naszej wschodniej granicy. Jak daleko? Tego Prezes nie sprecyzował. Obawiam się, że Jarosław Kaczyński albo nie wie, co mówi, bo z medialnych informacji wynika, że nie zapoznał się z wnioskiem prokuratury osobiście, albo celowo mówi brednie. Polski wymiar sprawiedliwości nie działa idealnie i wiele trzeba poprawić, ale porównanie go do skorumpowanych i upolitycznionych instytucji prokuratorsko- -sądowniczych na Białorusi, Ukrainie czy w Rosji to gruba przesada i nadużycie. Takie porównania mają w głowach wyborców PiS ugruntować przekonanie o rozkładzie państwa i jednoczyć wyznawców Prezesa w walce z rządzącym Polską krwawym reżimem.
Tak na marginesie, warto przypomnieć, że jeden z tych złych polskich sądów nakazał właśnie Januszowi Palikotowi przeprosić szefa PiS za stwierdzenie o jego „psychopatycznych skłonnościach” i porównanie do Hitlera oraz Stalina. Oczywiście wszyscy prawi i sprawiedliwi powiedzą od razu, że to jedynie wyjątek potwierdzający regułę. Tyle tylko, że takich wyjątków jest więcej. Choćby nietykalność Antoniego Macierewicza, którego sprawę umorzył prokurator, jednocześnie uznając, że jako likwidator WSI działał „na szkodę interesu publicznego i prywatnego”, a tworząc słynny raport, „przekroczył uprawnienia” i nie dopełnił obowiązku „rzetelności i staranności”.
Chcąc walczyć o czystość i jakość polskiego establishmentu, Jarosław Kaczyński powinien zacząć od siebie i swojego otoczenia. Miał już okazję dać przykład, pokazać, że ci z PiS są lepsi i mają wyższe standardy. Prezes mógł ujawnić tajemniczą osobę, od której pożyczył 200 tys. zł, a Mariusz Kamiński – zrzec się immunitetu. Wszak prokuratorski zarzut to jeszcze nie wyrok, a on jest czysty jak łza. Jarosław Kaczyński powiada, że działania wobec byłego szefa CBA to próba zastraszenia. To wysłany sygnał, że „jeżeli masz do czynienia z człowiekiem o bardzo mocnej pozycji społecznej, to nie próbuj podnosić na niego ręki, bo to będzie bezskuteczne i jeszcze ty okażesz się przestępcą”. Prokurator prowadzący sprawę na pewno weźmie sobie te słowa do serca i już nigdy nie podniesie ręki na nikogo z PiS, wszak mogą wrócić do władzy. A wtedy rozliczone będą czyny i słowa… Wszystkie i wszystkich, którzy myślą inaczej niż Prezes i jego owieczki. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.