Europa cierpi na deficyt patriotyzmu, ale szowinizmu w niej nie brakuje Kraj, który przeżył porażkę i głębokie upokorzenie, będzie wyjątkowo podatny na wszelkie nawroty nacjonalizmu, nawoływania do odbudowy własnej świetności" - twierdzi Paul Kennedy, autor głośnego "Mocarstwa świata. Narodziny - rozkwit - upadek". Tak było w wypadku Węgier. Państwo, które w 1920 r. na mocy układu z Trianon utraciło dwie trzecie terytorium, do tej pory nie zdołało o tym zapomnieć. 5 grudnia Węgrzy zadecydują w referendum, czy nadać obywatelstwo mieszkańcom sąsiednich krajów (oprócz Austrii) o węgierskich korzeniach. Według szacunków, szansę na paszport ma 3 mln osób. Sąsiedzi obawiają się, że to początek procesu odbudowy wielkich Węgier. Nie jest to jedyny przykład marzeń o powrocie do przeszłości. Na kontynencie regularnie pojawiają się hasła "wielka Albania", "wielka Serbia", "wielka Rumunia", a przede wszystkim "wielka Rosja" i "wielkie Niemcy". - Historia znajduje się w okresie przejściowym. Zanikły wielkie ideologie, nie pojawiła się żadna myśl, która zajęłaby ich miejsce. Ludzie nie potrafią się odnaleźć w tej pustce, ciągle szukają nowych idei. Stąd taki renesans nacjonalizmów - mówi "Wprost" prof. Piotr Wandycz, historyk zajmujący się Europą Środkową i Wschodnią w Yale University.
Trianońska zadra
Polskie lata rozbiorów to ledwie chwila w porównaniu z madziarskimi doświadczeniami. W 1541 r. po tureckim podboju kraj został podzielony. Dopiero w końcu XIX wieku Węgrzy zyskali częściową autonomię w ramach Austro-Węgier. Tym samym znaleźli się w obozie przegranych I wojny światowej, czego konsekwencją było okrojenie Węgier w Trianon. Przez cały okres międzywojenny Budapeszt robił wszystko, by odzyskać utracone tereny. Węgrzy nie cofnęli się nawet przed współpracą z Hitlerem. Kooperacja z Berlinem zaowocowała Monachium bis - na konferencji w Wiedniu w 1938 r. przyznano Węgrom południowy pas Słowacji i Rusi Podkarpackiej. W czasie II wojny światowej tą samą metodą Węgry stopniowo rozszerzały granice kosztem Rumunii, Jugosławii i ZSRR o ponad połowę powiększając terytorium. Po 1945 r. wróciły do granic z Trianon.
Po tym jak hitlerowcy pozwolili Tiranie przyłączyć do swego państwa część Grecji i Kosowo, pojawiła się obecna do dziś idea "wielkiej Albanii". Kosowo to także część składowa "wielkiej Serbii". Jej ideę stworzył na początku XX wieku Nikola Pasić, a najpełniej udało się ją zrealizować w czasach komunizmu, gdy istniała Jugosławia. Szermująca nacjonalistycznymi hasłami Partia Wielkiej Rumunii zdobyła w 2000 r. 84 mandaty w 346-osobowej Izbie Deputowanych. Terminu "wielkie Niemcy" jako definicji ambicji terytorialnych używał Adolf Hitler. O "wielkiej Rosji" słuchać w moskiewskich telewizjach i czytamy w książkach ideologów putinizmu. "Wielka Rosja" ma chronić współplemieńców wszędzie - w Gruzji, Kazachstanie, na Ukrainie.
Populistyczny nacjonalizm
Niemal każde państwo na naszym kontynencie miało swój złoty wiek, a jego terytorium rozciągało się "od morza do morza". - Wszystkie kraje dbają o rodaków za granicą. Nie ma to nic wspólnego z zapędami imperialistycznymi - podkreśla Aleksander Srebrakowski, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. Niemcy mieszkający w Polsce służbę wojskową odbywają w Bundeswehrze i nie wzbudza to emocji. Podobnie jak Karta Polaka, dokument o uprawnieniach naszych rodaków na obczyźnie. Tymczasem Karta Węgra wzbudziła mnóstwo emocji u sąsiadów Węgier, zwłaszcza na Słowacji, która obawia się, że Madziarzy, podgrzewając lokalne nacjonalizmy, zagrożą suwerenności ich kraju.
Węgierskie referendum w sprawie podwójnego obywatelstwa może się okazać krokiem naprzód. - Drażni mnie to, że politycy, zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy, chcą zdobyć popularność, grając na delikatnej nacjonalistycznej nucie - mówi "Wprost" Laszlo Kery, politolog z Węgierskiej Akademii Nauk. - Takie podsycanie nacjonalizmu to specyficzna forma populizmu, coraz częściej obecna w krajach europejskich - wtóruje Peter Huncik z Instytutu Badań nad Mniejszościami Forum.
Tęczą w Węgrów
Do jakiego stopnia nacjonalizm jest groźny, widać na przykładzie słowackiej Nitry. Przed II wojną światową w jej pobliżu przebiegała granica z Węgrami, więc mieszka tam duża madziarska mniejszość. W 2001 r. Węgrzy zdobyli przewagę w lokalnym parlamencie. Rozzłościło to partie słowackie, które utworzyły "tęczową koalicję" ugrupowań słowackich. W przyszłorocznych wyborach pod wspólnym szyldem ruszą chadecy, reformatorzy premiera Mikulas˙a Dzurindy i populiści Vladimira Mec˙iara - wszystko, byle pokonać Partię Węgierskiej Koalicji. - Niedobrze, gdy naród z narodem się kłóci. Tutaj Słowacy i Węgrzy zawsze mieszkali koło siebie. Teraz wielka polityka może nas skłócić - martwi się Rudolf Finta, starosta Nitrianskych Hrnc˙iaroviec, słowackiej miejscowości zamieszkanej przez Węgrów, obok Nitry.
- Globalizacja sprawia, że zacierają się różnice między państwami. Erupcja nacjonalizmów, którą obserwujemy, to obrona przed tym procesem - uważa Wandycz. Politycy europejscy zadają sobie pytanie, kto ma być podmiotem integracji Europy: obywatel czy państwo? Niektórzy odpowiadają, że ani państwo, ani obywatel, lecz naród. W tej grupie są Węgrzy. Ich inicjatywy na rzecz nacjonalizacji polityki spotykają się ze wsparciem Rosjan. Moskwa doskonale wie, że 12 mln jej obywateli na Ukrainie będzie paraliżowało władze w Kijowie.
Walka o prawa mniejszości stała się w okresie międzywojennym detonatorem konfliktów, które zapoczątkowały II wojnę światową. Mniejszość niemiecka w II Rzeczypospolitej w znacznej części przekształciła się w piątą kolumnę. Mniejszość polska w Czechosłowacji wywalczyła aneksję Zaolzia w 1938 r. Takich przykładów można przytoczyć setki. Dlatego jednym z głównych argumentów ojców założycieli Wspólnot Europejskich stało się dążenie do integracji, która zlikwiduje problem mniejszościowy. Nic z tego. Ambicje narodowe i pamięć przeszłej wielkości stale ciążą nad polityką europejską od Portugalii po Rosję.
Węgrzy, troszcząc się o rodaków za granicą i robiąc z tego problem polityczny, niechcący podminowują konstrukcję zjednoczonej Europy. Łatwo mogą ożywić upiory skrzętnie hodowane zwłaszcza przez Niemców i Rosjan. Dzisiejsza Europa cierpi na deficyt patriotyzmu. Niestety szowinizmu na Starym Kontynencie nie brakuje.
Polskie lata rozbiorów to ledwie chwila w porównaniu z madziarskimi doświadczeniami. W 1541 r. po tureckim podboju kraj został podzielony. Dopiero w końcu XIX wieku Węgrzy zyskali częściową autonomię w ramach Austro-Węgier. Tym samym znaleźli się w obozie przegranych I wojny światowej, czego konsekwencją było okrojenie Węgier w Trianon. Przez cały okres międzywojenny Budapeszt robił wszystko, by odzyskać utracone tereny. Węgrzy nie cofnęli się nawet przed współpracą z Hitlerem. Kooperacja z Berlinem zaowocowała Monachium bis - na konferencji w Wiedniu w 1938 r. przyznano Węgrom południowy pas Słowacji i Rusi Podkarpackiej. W czasie II wojny światowej tą samą metodą Węgry stopniowo rozszerzały granice kosztem Rumunii, Jugosławii i ZSRR o ponad połowę powiększając terytorium. Po 1945 r. wróciły do granic z Trianon.
Po tym jak hitlerowcy pozwolili Tiranie przyłączyć do swego państwa część Grecji i Kosowo, pojawiła się obecna do dziś idea "wielkiej Albanii". Kosowo to także część składowa "wielkiej Serbii". Jej ideę stworzył na początku XX wieku Nikola Pasić, a najpełniej udało się ją zrealizować w czasach komunizmu, gdy istniała Jugosławia. Szermująca nacjonalistycznymi hasłami Partia Wielkiej Rumunii zdobyła w 2000 r. 84 mandaty w 346-osobowej Izbie Deputowanych. Terminu "wielkie Niemcy" jako definicji ambicji terytorialnych używał Adolf Hitler. O "wielkiej Rosji" słuchać w moskiewskich telewizjach i czytamy w książkach ideologów putinizmu. "Wielka Rosja" ma chronić współplemieńców wszędzie - w Gruzji, Kazachstanie, na Ukrainie.
Populistyczny nacjonalizm
Niemal każde państwo na naszym kontynencie miało swój złoty wiek, a jego terytorium rozciągało się "od morza do morza". - Wszystkie kraje dbają o rodaków za granicą. Nie ma to nic wspólnego z zapędami imperialistycznymi - podkreśla Aleksander Srebrakowski, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. Niemcy mieszkający w Polsce służbę wojskową odbywają w Bundeswehrze i nie wzbudza to emocji. Podobnie jak Karta Polaka, dokument o uprawnieniach naszych rodaków na obczyźnie. Tymczasem Karta Węgra wzbudziła mnóstwo emocji u sąsiadów Węgier, zwłaszcza na Słowacji, która obawia się, że Madziarzy, podgrzewając lokalne nacjonalizmy, zagrożą suwerenności ich kraju.
Węgierskie referendum w sprawie podwójnego obywatelstwa może się okazać krokiem naprzód. - Drażni mnie to, że politycy, zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy, chcą zdobyć popularność, grając na delikatnej nacjonalistycznej nucie - mówi "Wprost" Laszlo Kery, politolog z Węgierskiej Akademii Nauk. - Takie podsycanie nacjonalizmu to specyficzna forma populizmu, coraz częściej obecna w krajach europejskich - wtóruje Peter Huncik z Instytutu Badań nad Mniejszościami Forum.
Tęczą w Węgrów
Do jakiego stopnia nacjonalizm jest groźny, widać na przykładzie słowackiej Nitry. Przed II wojną światową w jej pobliżu przebiegała granica z Węgrami, więc mieszka tam duża madziarska mniejszość. W 2001 r. Węgrzy zdobyli przewagę w lokalnym parlamencie. Rozzłościło to partie słowackie, które utworzyły "tęczową koalicję" ugrupowań słowackich. W przyszłorocznych wyborach pod wspólnym szyldem ruszą chadecy, reformatorzy premiera Mikulas˙a Dzurindy i populiści Vladimira Mec˙iara - wszystko, byle pokonać Partię Węgierskiej Koalicji. - Niedobrze, gdy naród z narodem się kłóci. Tutaj Słowacy i Węgrzy zawsze mieszkali koło siebie. Teraz wielka polityka może nas skłócić - martwi się Rudolf Finta, starosta Nitrianskych Hrnc˙iaroviec, słowackiej miejscowości zamieszkanej przez Węgrów, obok Nitry.
- Globalizacja sprawia, że zacierają się różnice między państwami. Erupcja nacjonalizmów, którą obserwujemy, to obrona przed tym procesem - uważa Wandycz. Politycy europejscy zadają sobie pytanie, kto ma być podmiotem integracji Europy: obywatel czy państwo? Niektórzy odpowiadają, że ani państwo, ani obywatel, lecz naród. W tej grupie są Węgrzy. Ich inicjatywy na rzecz nacjonalizacji polityki spotykają się ze wsparciem Rosjan. Moskwa doskonale wie, że 12 mln jej obywateli na Ukrainie będzie paraliżowało władze w Kijowie.
Walka o prawa mniejszości stała się w okresie międzywojennym detonatorem konfliktów, które zapoczątkowały II wojnę światową. Mniejszość niemiecka w II Rzeczypospolitej w znacznej części przekształciła się w piątą kolumnę. Mniejszość polska w Czechosłowacji wywalczyła aneksję Zaolzia w 1938 r. Takich przykładów można przytoczyć setki. Dlatego jednym z głównych argumentów ojców założycieli Wspólnot Europejskich stało się dążenie do integracji, która zlikwiduje problem mniejszościowy. Nic z tego. Ambicje narodowe i pamięć przeszłej wielkości stale ciążą nad polityką europejską od Portugalii po Rosję.
Węgrzy, troszcząc się o rodaków za granicą i robiąc z tego problem polityczny, niechcący podminowują konstrukcję zjednoczonej Europy. Łatwo mogą ożywić upiory skrzętnie hodowane zwłaszcza przez Niemców i Rosjan. Dzisiejsza Europa cierpi na deficyt patriotyzmu. Niestety szowinizmu na Starym Kontynencie nie brakuje.
Więcej możesz przeczytać w 49/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.