Roman Giertych powinien szczerze wyznać winy, żałować za nie i pokutować, lecz już poza komisją śledczą Wczasach zimnej wojny Amerykanie wspierali niezbyt sympatyczne reżimy, byle tylko władza nie wpadła w ręce komunistów. O różnych antykomunistycznych dyktatorach Amerykanie mówili: "To łajdak. Ale to nasz łajdak". To powiedzenie odzyskało aktualność dzięki Romanowi Giertychowi. Lider LPR postawił siebie i swe ukochane dziecko - komisję śledczą - w wielce niezręcznej sytuacji. Jego los w komisji wisi na włosku - lewica chce go odwołać. Pal licho Giertycha, ale tak się składa, że jest on wyróżniającym się śledczym w zespole Józefa Gruszki. Jego dociekliwości i - nie ukrywajmy - ambicji politycznej zawdzięczamy sporą porcję bezcennych, acz smutnych informacji o kulisach naszego państwa. Może to i kłamca, ale nasz kłamca. Nasz, czyli zwolenników prac obu komisji śledczych. Czy powinniśmy się zachować jak Amerykanie i przymknąć oczy na jasnogórską kompromitację oraz krętactwa Giertycha? Wszak odejście posła LPR osłabiłoby komisję w walce toczonej z ich łajdakami - nieskończenie groźniejszymi niż kręcący Giertych.
Skuteczny kłamczuch
Na łamach "Wprost" kilkakrotnie pisaliśmy o LPR i Romanie Giertychu w tonie raczej ciepłym, ale nie ze względu na sympatię dla narodowo-katolickich poglądów, lecz skuteczność posła LPR. Jego aktywność przesunęła polską scenę polityczną wyraźnie w prawo. Poza tym radykalizm ligi zmusił inne partie do stanowczych działań, które mają i mogą uzdrowić państwo. A ponieważ Liga Polskich Rodzin to w gruncie rzeczy właśnie Giertych, trudno było mu odmówić politycznych, parlamentarnych i medialnych talentów. Wydawało się, że skrajna prawica znalazła wreszcie lidera, z którym może w Polsce sporo zawojować. Na tym laurkowym obrazku pojawiła się jednak rysa. Czy to z głupoty, czy nadmiaru cynizmu Giertych spotkał się z Kulczykiem, a potem w tej sprawie kłamał. Kłamstwo jest karygodne, a głupota i niezdrowa dawka cynizmu także dyskwalifikują polityka.
Można by machnąć ręką - bo czy mało u nas polityków, którzy rozczarowują? Ale tak się składa, że Giertych zaszkodził nie tylko sobie, ale i komisji. Ona jest ważniejsza niż polityk LPR. By nie umniejszać jej dokonań, ludzie Gruszki muszą być poza wszelkimi podejrzeniami. Inaczej łatwo będzie wykazywać, że sędziowie nie są wiele lepsi od sądzonych. A takie przekonanie w oczach opinii publicznej byłoby zabójcze - cała praca komisji po prostu poszłaby na marne.
Standardy dla wszystkich
Pokazując prawdę o polskim establishmencie, komisje śledcze stały się zarazem orężem walki o wyższe standardy życia publicznego. Popieramy je nie dlatego, że dokopują postkomunistom, ale dlatego że marzy nam się państwo nieskorumpowane, uczciwe i porządne. Komisje kopią fundamenty pod nasze marzenia. I te fundamenty muszą być z najlepszych materiałów. Giertych, choć zdaniem wielu fundamentalista, teraz na fundament się nie nadaje. Nie chodzi o to, żeby nasi łajdacy zastąpili ich łajdaków. To już przerabialiśmy za czasów AWS, i to z opłakanym skutkiem. Gra idzie o znacznie wyższą stawkę - o to, żeby wydobyć Polskę ze wschodnioeuropejskiego grajdoła przesiąkniętego azjatyckimi zwyczajami i wskoczyć kilka pięter kulturowych wyżej. Pewnie nie od razy będzie u nas jak w Danii czy Szwecji, ale na pewno w zdrowszym państwie będzie się milej żyło i łatwiej pracowało. Wiele rzeczy nabierze większego sensu.
Skoku na wyższe cywilizacyjne piętro nie dokonamy z politykami, którzy kłamią. Nawet jeśli są oni nasi. Wysokie standardy powinny obowiązywać wszystkich jednakowo. Ba, od tych, którzy dekretują moralną rewolucję, powinniśmy wymagać nawet więcej. A gdy słucha się wyjaśnień Giertycha czy jeszcze bardziej groteskowych wywodów jego partyjnych kolegów, w głowie pojawia się jedna przykra myśl: "Oni wszyscy są tacy sami". Jeżeli po wyborach prawica dojdzie do władzy, może sobie pozwolić na rozmaite błędy, ale nie może dopuścić, by w głowach tych, którzy w nią uwierzyli, ta myśl zagościła na stałe. Jeśli tak się stanie, będzie to koniec prawicy i początek głębokiego kryzysu demokracji w Polsce. Bo kto wtedy nam, czyli wyborcom, zostanie?
Roman Giertych powinien z tej lekcji wyciągnąć wnioski. Na swój wizerunek pracuje się długo i ciężko, zaś psuje się go łatwo i szybko. Czy można go odbudować? Istnieje metoda, która politykowi LPR powinna być bliska. Trzeba szczerze wyznać winy, żałować za nie i pokutować. Lecz już poza komisją śledczą, bo grzesznicy są dla niej balastem. Co prawda w LPR trudno znaleźć kogoś na tyle rozgarniętego, by godnie zastąpił Giertycha, z korzyścią dla swej partii, ale to już zupełnie inny problem.
Na łamach "Wprost" kilkakrotnie pisaliśmy o LPR i Romanie Giertychu w tonie raczej ciepłym, ale nie ze względu na sympatię dla narodowo-katolickich poglądów, lecz skuteczność posła LPR. Jego aktywność przesunęła polską scenę polityczną wyraźnie w prawo. Poza tym radykalizm ligi zmusił inne partie do stanowczych działań, które mają i mogą uzdrowić państwo. A ponieważ Liga Polskich Rodzin to w gruncie rzeczy właśnie Giertych, trudno było mu odmówić politycznych, parlamentarnych i medialnych talentów. Wydawało się, że skrajna prawica znalazła wreszcie lidera, z którym może w Polsce sporo zawojować. Na tym laurkowym obrazku pojawiła się jednak rysa. Czy to z głupoty, czy nadmiaru cynizmu Giertych spotkał się z Kulczykiem, a potem w tej sprawie kłamał. Kłamstwo jest karygodne, a głupota i niezdrowa dawka cynizmu także dyskwalifikują polityka.
Można by machnąć ręką - bo czy mało u nas polityków, którzy rozczarowują? Ale tak się składa, że Giertych zaszkodził nie tylko sobie, ale i komisji. Ona jest ważniejsza niż polityk LPR. By nie umniejszać jej dokonań, ludzie Gruszki muszą być poza wszelkimi podejrzeniami. Inaczej łatwo będzie wykazywać, że sędziowie nie są wiele lepsi od sądzonych. A takie przekonanie w oczach opinii publicznej byłoby zabójcze - cała praca komisji po prostu poszłaby na marne.
Standardy dla wszystkich
Pokazując prawdę o polskim establishmencie, komisje śledcze stały się zarazem orężem walki o wyższe standardy życia publicznego. Popieramy je nie dlatego, że dokopują postkomunistom, ale dlatego że marzy nam się państwo nieskorumpowane, uczciwe i porządne. Komisje kopią fundamenty pod nasze marzenia. I te fundamenty muszą być z najlepszych materiałów. Giertych, choć zdaniem wielu fundamentalista, teraz na fundament się nie nadaje. Nie chodzi o to, żeby nasi łajdacy zastąpili ich łajdaków. To już przerabialiśmy za czasów AWS, i to z opłakanym skutkiem. Gra idzie o znacznie wyższą stawkę - o to, żeby wydobyć Polskę ze wschodnioeuropejskiego grajdoła przesiąkniętego azjatyckimi zwyczajami i wskoczyć kilka pięter kulturowych wyżej. Pewnie nie od razy będzie u nas jak w Danii czy Szwecji, ale na pewno w zdrowszym państwie będzie się milej żyło i łatwiej pracowało. Wiele rzeczy nabierze większego sensu.
Skoku na wyższe cywilizacyjne piętro nie dokonamy z politykami, którzy kłamią. Nawet jeśli są oni nasi. Wysokie standardy powinny obowiązywać wszystkich jednakowo. Ba, od tych, którzy dekretują moralną rewolucję, powinniśmy wymagać nawet więcej. A gdy słucha się wyjaśnień Giertycha czy jeszcze bardziej groteskowych wywodów jego partyjnych kolegów, w głowie pojawia się jedna przykra myśl: "Oni wszyscy są tacy sami". Jeżeli po wyborach prawica dojdzie do władzy, może sobie pozwolić na rozmaite błędy, ale nie może dopuścić, by w głowach tych, którzy w nią uwierzyli, ta myśl zagościła na stałe. Jeśli tak się stanie, będzie to koniec prawicy i początek głębokiego kryzysu demokracji w Polsce. Bo kto wtedy nam, czyli wyborcom, zostanie?
Roman Giertych powinien z tej lekcji wyciągnąć wnioski. Na swój wizerunek pracuje się długo i ciężko, zaś psuje się go łatwo i szybko. Czy można go odbudować? Istnieje metoda, która politykowi LPR powinna być bliska. Trzeba szczerze wyznać winy, żałować za nie i pokutować. Lecz już poza komisją śledczą, bo grzesznicy są dla niej balastem. Co prawda w LPR trudno znaleźć kogoś na tyle rozgarniętego, by godnie zastąpił Giertycha, z korzyścią dla swej partii, ale to już zupełnie inny problem.
Więcej możesz przeczytać w 49/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.