Mamy nowy, jak co roku fantastyczny, budżet! Od teraz będzie tak dobrze, że z tej radości do Pabianic przyleciały bociany, w Pułtusku zakwitły sasanki, a w Tatrach przebudziły się misie. Aha, jeszcze w Sejmie obrodziły głąby i odbiła palma.
Głosowania nad budżetem były długie, nic więc dziwnego, że posłowie SLD hurtowo wybiegali, by sobie zajarać tam, gdzie to zakazane, czyli w kuluarach. Brylowali, jak zwykle, Krzysztof Janik, Lech Nikolski i Aleksandra Jakubowska. Ale tej ostatniej się nie czepiajmy: wygląd już nie ten, pozycja zdecydowanie nie ta, jeno hucpa i bezczelność jak za dawnych lat.
Prosimy, by tego nie czytać przy jedzeniu. Będzie bowiem o Marku Wagnerze, pieszczotliwie zwanym przez pewien tygodnik i partyjnych kolegów Brudasem. Jest on bowiem SLD-owskim specem od budżetu i prawie przez cały czas musiał siedzieć na sali obrad. Wybiegał więc tylko na sekundkę i nerwowo popalał. Rozumiemy, że zgodnie z obietnicą niedopałki chował do kieszeni. Pod koniec głosowań jego kieszenie musiały wyglądać jak dworcowe popielniczki.
Skończyła się era Patera, ministra o twarzy dziecka i właściciela idiotycznych pomysłów. Minister też się skończył, to znaczy wylano go na twarz, na mróz. Na stanowisku ministra od społeczeństwa zastąpiła go wicepremiera Izabela Jaruga-Nowacka. To się nazywa leczyć katar dżumą.
Nie ma już planu Hausnera, nie ma planu Patera, ale wicepremiera też ma plan. Polityczny. W nagłym i niespodziewanym przypływie kontaktu z rzeczywistością postanowiła olać klecony przez siebie pieczołowicie UL (zgraja lewackich kanap), bo z niego nic nie będzie, i wyfrunąć na poszukiwanie konfitur gdzie indziej. I - koncypowała sobie dalej - skumać się trzeba z Labudą, Modzelewskim, Bugajem, Ikonowiczem, bo to wiarygodne lewicowe nazwiska. Przepraszamy, ale nie możemy dalej rekonstruować planu Jarugi-Nowackiej, bo nam klawiatura parska ze śmiechu.
Wymieniliśmy klawiaturę i rekonstruujemy dalej. Rzeczywiście, żeby uznać Ikonowicza za postać wiarygodną, trzeba mieć fantazję barona Munchausena. Jednak nóż w plecy Jarudze wbił Ryszard Bugaj, który nie tylko nie zamierza tworzyć wspólnej partii z cudakami, ale i wyśmiewa nową panią minister.
- Znam ją od dawna i nic mi nie wiadomo, by była do tej funkcji przygotowana merytorycznie - wygarnął w "Gazecie Wyborczej". To niesprawiedliwe, Rysiu, bo niby do czego Jaruga jest "przygotowana merytorycznie"? A żyć z czegoś trzeba.
Potwierdza się, że Partia Zawieszonych Członków to najwięksi koneserzy groteski w naszym pięknym kraju. Oto na wiec potępiający wyborcze fałszerstwa na Ukrainie wybrał się, prócz Kaczyńskiego, Rokity i innych takich, Marek Borowski (SDPL). I super. Wszyscy panowie zgodnie wygrażali Kuczmie i skandowali "Precz z komuną!". Popadliśmy w przygnębienie. Bo my nigdy nie wymyśliliśmy nic równie zabawnego jak Borowski na antysowieckim wiecu skandujący "Precz z komuną!".
Dokładnie w dniu aresztowania Pęczaka dotarł do nas żart SMS-owy. Ponoć w łódzkim więzieniu trwa remont - wymieniają szyby w celi Pęczaka. Na przyciemniane. No dobra, ale co z firankami?
I tyle lat na nic! Aleksander Kwaśniewski w ramach zawiązywania więzów przyjaźni i strategicznego partnerstwa polsko-ukraińskiego przez ostatnią dekadę wielokrotnie wchodził w bardzo bliskie kontakty fizyczne z Leonidem Kuczmą. Jak pokazują ostatnie wydarzenia, Kuczma nie zaraził się od Kwaśniewskiego demokracją. Nie wiemy, czy z kolei Kwaśniewski nie załapał czegoś od Kuczmy, ale wiemy, że nasz pan prezydent przez dziesięć lat macał niewłaściwego faceta.
To chyba nie ma związku z obmacywaniem, ale Kwaśniewskiemu runęło poparcie. Po raz pierwszy od prekambru jakaś połowa rodaków jest niezadowolona z prezydenta! Szuje.
Głosowania nad budżetem były długie, nic więc dziwnego, że posłowie SLD hurtowo wybiegali, by sobie zajarać tam, gdzie to zakazane, czyli w kuluarach. Brylowali, jak zwykle, Krzysztof Janik, Lech Nikolski i Aleksandra Jakubowska. Ale tej ostatniej się nie czepiajmy: wygląd już nie ten, pozycja zdecydowanie nie ta, jeno hucpa i bezczelność jak za dawnych lat.
Prosimy, by tego nie czytać przy jedzeniu. Będzie bowiem o Marku Wagnerze, pieszczotliwie zwanym przez pewien tygodnik i partyjnych kolegów Brudasem. Jest on bowiem SLD-owskim specem od budżetu i prawie przez cały czas musiał siedzieć na sali obrad. Wybiegał więc tylko na sekundkę i nerwowo popalał. Rozumiemy, że zgodnie z obietnicą niedopałki chował do kieszeni. Pod koniec głosowań jego kieszenie musiały wyglądać jak dworcowe popielniczki.
Skończyła się era Patera, ministra o twarzy dziecka i właściciela idiotycznych pomysłów. Minister też się skończył, to znaczy wylano go na twarz, na mróz. Na stanowisku ministra od społeczeństwa zastąpiła go wicepremiera Izabela Jaruga-Nowacka. To się nazywa leczyć katar dżumą.
Nie ma już planu Hausnera, nie ma planu Patera, ale wicepremiera też ma plan. Polityczny. W nagłym i niespodziewanym przypływie kontaktu z rzeczywistością postanowiła olać klecony przez siebie pieczołowicie UL (zgraja lewackich kanap), bo z niego nic nie będzie, i wyfrunąć na poszukiwanie konfitur gdzie indziej. I - koncypowała sobie dalej - skumać się trzeba z Labudą, Modzelewskim, Bugajem, Ikonowiczem, bo to wiarygodne lewicowe nazwiska. Przepraszamy, ale nie możemy dalej rekonstruować planu Jarugi-Nowackiej, bo nam klawiatura parska ze śmiechu.
Wymieniliśmy klawiaturę i rekonstruujemy dalej. Rzeczywiście, żeby uznać Ikonowicza za postać wiarygodną, trzeba mieć fantazję barona Munchausena. Jednak nóż w plecy Jarudze wbił Ryszard Bugaj, który nie tylko nie zamierza tworzyć wspólnej partii z cudakami, ale i wyśmiewa nową panią minister.
- Znam ją od dawna i nic mi nie wiadomo, by była do tej funkcji przygotowana merytorycznie - wygarnął w "Gazecie Wyborczej". To niesprawiedliwe, Rysiu, bo niby do czego Jaruga jest "przygotowana merytorycznie"? A żyć z czegoś trzeba.
Potwierdza się, że Partia Zawieszonych Członków to najwięksi koneserzy groteski w naszym pięknym kraju. Oto na wiec potępiający wyborcze fałszerstwa na Ukrainie wybrał się, prócz Kaczyńskiego, Rokity i innych takich, Marek Borowski (SDPL). I super. Wszyscy panowie zgodnie wygrażali Kuczmie i skandowali "Precz z komuną!". Popadliśmy w przygnębienie. Bo my nigdy nie wymyśliliśmy nic równie zabawnego jak Borowski na antysowieckim wiecu skandujący "Precz z komuną!".
Dokładnie w dniu aresztowania Pęczaka dotarł do nas żart SMS-owy. Ponoć w łódzkim więzieniu trwa remont - wymieniają szyby w celi Pęczaka. Na przyciemniane. No dobra, ale co z firankami?
I tyle lat na nic! Aleksander Kwaśniewski w ramach zawiązywania więzów przyjaźni i strategicznego partnerstwa polsko-ukraińskiego przez ostatnią dekadę wielokrotnie wchodził w bardzo bliskie kontakty fizyczne z Leonidem Kuczmą. Jak pokazują ostatnie wydarzenia, Kuczma nie zaraził się od Kwaśniewskiego demokracją. Nie wiemy, czy z kolei Kwaśniewski nie załapał czegoś od Kuczmy, ale wiemy, że nasz pan prezydent przez dziesięć lat macał niewłaściwego faceta.
To chyba nie ma związku z obmacywaniem, ale Kwaśniewskiemu runęło poparcie. Po raz pierwszy od prekambru jakaś połowa rodaków jest niezadowolona z prezydenta! Szuje.
Więcej możesz przeczytać w 49/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.