Polacy oszczędzają dwukrotnie mniej niż kilkakrotnie biedniejsi Chińczycy
Singapurczycy mają na kontach i w funduszach inwestycyjnych około 50 proc. swojego PKB. To światowy rekord. Mieszkańcy większości krajów Afryki, a w Europie Albańczycy nie oszczędzają prawie wcale. Polacy są zaś, biorąc pod uwagę tylko statystyki, bardziej oszczędni niż Amerykanie. Na dłuższą metę wysoka stopa oszczędności jest jednym z warunków naprawdę dynamicznego wzrostu PKB.
W Europie największą skłonność do oszczędzania zaobserwowano w ostatnich latach w Irlandii - nic więc dziwnego, że kraj ten odniósł najbardziej spektakularny sukces gospodarczy końca XX wieku, w kilkanaście lat awansując z pozycji jednego z najuboższych państw Unii Europejskiej do grona trzech krajów kontynentu o najwyższym PKB na głowę!
Rząd ze skarbonką
Dlaczego jedne narody oszczędzają więcej, a inne mniej? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przede wszystkim zrozumieć, że makroekonomia definiuje oszczędności w sposób nieco szerszy, niż to powszechnie czynimy. Oszczędności budują bowiem nie tylko gospodarstwa domowe, ale również przedsiębiorstwa i rząd. Japonia mogłaby mieć oszczędności - w relacji do PKB - niemal tak duże jak Singapur, gdyby od dekady nie gnębił jej wysoki deficyt budżetowy (a więc potężne ujemne oszczędności rządu). Z kolei wysoka stopa oszczędności w Norwegii jest w znacznej mierze zasługą rządu, tworzącego ogromne nadwyżki budżetowe w wysokości kilkunastu procent PKB.
Amerykanin w dwóch autach na działce
Jeśli jednak nawet zapomnimy o wpływie, jaki na wysokość oszczędności wywiera polityka rządu, ciągle jeszcze znajdujemy ogromne różnice między krajami. Najbardziej wytykanymi palcem rozrzutnikami są mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Dysponując jednym z najwyższych dochodów na świecie, Amerykanie oszczędzają dramatycznie mało - tak mało, że ich gospodarka co roku musi się zapożyczać na kilkaset miliardów dolarów, by pokryć niedobór kapitału w kraju. Jak to możliwe, że Amerykanie niemal w ogóle nie oszczędzają? Kiedy mówimy o oszczędnościach, zazwyczaj mamy na myśli oszczędności netto, a więc pomniejszone o pożyczki zaciągnięte przez gospodarstwa domowe. Amerykanie oszczędzają w rzeczywistości całkiem sporo, tyle że jednocześnie na gwałt zaciągają kredyty - typowa rodzina finansuje w ten sposób budowę domu, zakup dwóch aut i większości dóbr trwałego użytkowania.
Wschodni asceta
Na drugim krańcu znajdują się najoszczędniejsi ludzie świata, czyli mieszkańcy Dalekiego Wschodu. Ich niechęć do konsumpcji można oczywiście tłumaczyć kulturą "ascetycznych producentów" od tysiącleci mozolnie uprawiających ryż, a każde ziarnko, które nie jest niezbędne do przeżycia, odkładających na czasy głodu. We współczesnym świecie dochodzą jednak do tego i inne uzasadnienia. Przeciętny Azjata przez całe życie oszczędza, ponieważ boi się nędzy na starość. Nie liczy na to, że emeryturę wypłaci mu państwo, więc skrzętnie odkłada każdy grosz, aby mieć z czego żyć, gdy wiek lub choroba uniemożliwią dalszą pracę.
Polak goni Szwajcara
Do krajów o niskim poziomie oszczędności należy też Polska, choć formalnie oszczędzamy (procentowo) więcej niż Amerykanie. Nie znaczy to jednak, że obywatele USA powinni przyjeżdżać po nauki finansowe nad Wisłę. Wydawać by się mogło, że wszyscy już się dowiedzieli, że przyszłe emerytury nie wystarczą na przyzwoite życie. Mimo to niemal nikt nie ubezpiecza się dodatkowo, a gdy tylko przestaje wisieć nad głową groźba bezrobocia, natychmiast rzuca się do banku po kredyt na zakup samochodu. Na pytanie, dlaczego Polacy mało oszczędzają, pada zazwyczaj standardowa odpowiedź, że przy tak niskich dochodach oszczędzać się po prostu nie da. Jest to oczywiste kłamstwo: przeciętny Chińczyk zarabia kilkakrotnie mniej niż Polak, a jednak oszczędza ponad jedną trzecią swojego dochodu. Jeśli się naprawdę chce, niemal zawsze można oszczędzać, chyba że główną ambicją jest jak najszybsze dogonienie Szwajcarów pod względem poziomu życia.
Przywodzi to na myśl stary paradoks dotyczący oszczędzania: skoro Szwajcarzy są tak bogaci, to dlaczego są tak oszczędni? Prawidłowa odpowiedź: bo gdyby nie byli oszczędni, nie byliby tak bogaci.
W Europie największą skłonność do oszczędzania zaobserwowano w ostatnich latach w Irlandii - nic więc dziwnego, że kraj ten odniósł najbardziej spektakularny sukces gospodarczy końca XX wieku, w kilkanaście lat awansując z pozycji jednego z najuboższych państw Unii Europejskiej do grona trzech krajów kontynentu o najwyższym PKB na głowę!
Rząd ze skarbonką
Dlaczego jedne narody oszczędzają więcej, a inne mniej? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przede wszystkim zrozumieć, że makroekonomia definiuje oszczędności w sposób nieco szerszy, niż to powszechnie czynimy. Oszczędności budują bowiem nie tylko gospodarstwa domowe, ale również przedsiębiorstwa i rząd. Japonia mogłaby mieć oszczędności - w relacji do PKB - niemal tak duże jak Singapur, gdyby od dekady nie gnębił jej wysoki deficyt budżetowy (a więc potężne ujemne oszczędności rządu). Z kolei wysoka stopa oszczędności w Norwegii jest w znacznej mierze zasługą rządu, tworzącego ogromne nadwyżki budżetowe w wysokości kilkunastu procent PKB.
Amerykanin w dwóch autach na działce
Jeśli jednak nawet zapomnimy o wpływie, jaki na wysokość oszczędności wywiera polityka rządu, ciągle jeszcze znajdujemy ogromne różnice między krajami. Najbardziej wytykanymi palcem rozrzutnikami są mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Dysponując jednym z najwyższych dochodów na świecie, Amerykanie oszczędzają dramatycznie mało - tak mało, że ich gospodarka co roku musi się zapożyczać na kilkaset miliardów dolarów, by pokryć niedobór kapitału w kraju. Jak to możliwe, że Amerykanie niemal w ogóle nie oszczędzają? Kiedy mówimy o oszczędnościach, zazwyczaj mamy na myśli oszczędności netto, a więc pomniejszone o pożyczki zaciągnięte przez gospodarstwa domowe. Amerykanie oszczędzają w rzeczywistości całkiem sporo, tyle że jednocześnie na gwałt zaciągają kredyty - typowa rodzina finansuje w ten sposób budowę domu, zakup dwóch aut i większości dóbr trwałego użytkowania.
Wschodni asceta
Na drugim krańcu znajdują się najoszczędniejsi ludzie świata, czyli mieszkańcy Dalekiego Wschodu. Ich niechęć do konsumpcji można oczywiście tłumaczyć kulturą "ascetycznych producentów" od tysiącleci mozolnie uprawiających ryż, a każde ziarnko, które nie jest niezbędne do przeżycia, odkładających na czasy głodu. We współczesnym świecie dochodzą jednak do tego i inne uzasadnienia. Przeciętny Azjata przez całe życie oszczędza, ponieważ boi się nędzy na starość. Nie liczy na to, że emeryturę wypłaci mu państwo, więc skrzętnie odkłada każdy grosz, aby mieć z czego żyć, gdy wiek lub choroba uniemożliwią dalszą pracę.
Polak goni Szwajcara
Do krajów o niskim poziomie oszczędności należy też Polska, choć formalnie oszczędzamy (procentowo) więcej niż Amerykanie. Nie znaczy to jednak, że obywatele USA powinni przyjeżdżać po nauki finansowe nad Wisłę. Wydawać by się mogło, że wszyscy już się dowiedzieli, że przyszłe emerytury nie wystarczą na przyzwoite życie. Mimo to niemal nikt nie ubezpiecza się dodatkowo, a gdy tylko przestaje wisieć nad głową groźba bezrobocia, natychmiast rzuca się do banku po kredyt na zakup samochodu. Na pytanie, dlaczego Polacy mało oszczędzają, pada zazwyczaj standardowa odpowiedź, że przy tak niskich dochodach oszczędzać się po prostu nie da. Jest to oczywiste kłamstwo: przeciętny Chińczyk zarabia kilkakrotnie mniej niż Polak, a jednak oszczędza ponad jedną trzecią swojego dochodu. Jeśli się naprawdę chce, niemal zawsze można oszczędzać, chyba że główną ambicją jest jak najszybsze dogonienie Szwajcarów pod względem poziomu życia.
Przywodzi to na myśl stary paradoks dotyczący oszczędzania: skoro Szwajcarzy są tak bogaci, to dlaczego są tak oszczędni? Prawidłowa odpowiedź: bo gdyby nie byli oszczędni, nie byliby tak bogaci.
Więcej możesz przeczytać w 50/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.