Norwegia zapowiada rewolucję w europejskiej energetyce
Sześć zanurzonych na 61 m cylindrów połączonych pod wodą, z których trzy, niczym wieża wspierająca pokład, wystają 170 m nad poziom morza. To norweska platforma naftowa Condeep, gigantyczna konstrukcja z betonu i stali, stawiana w jednym rzędzie z najsławniejszymi budowlami świata, obok nowojorskiego Empire State Building i paryskiej wieży Eiffla.
Condeep stoi na Morzu Północnym. Jeszcze potężniejsze platformy mogą powstać dalej na północ, na Morzu Barentsa. W końcu listopada szef dyplomacji Norwegii Jonas Gahr Store roztaczał przed Francuzami perspektywę energetycznego eldorado, w które może się wkrótce zamienić Daleka Północ. Arktyczna strefa, której epicentrum stanowi Morze Barentsa, kryje co najmniej jedną czwartą nie eksploatowanych światowych zasobów ropy i gazu. Wobec niespokojnej sytuacji na Bliskim Wschodzie wizja dostaw cennych surowców z Arktyki ma posmak energetycznej rewolucji.
Szczęśliwa przygoda
Na Dalekiej Północy świta nowa era energetyki europejskiej i światowej - mówił w Paryżu norweski minister. Zachęcał partnerów z UE do dyskusji nad nowymi możliwościami umocnienia bezpieczeństwa energetycznego. Francja jedną trzecią gazu, który zużywa, importuje dziś z Norwegii, gazociągi z norweskiego szelfu kontynentalnego biegną też do Wielkiej Brytanii, Niemiec i Belgii. Dostawy z Morza Północnego zaspokajają 10 proc. zapotrzebowania Unii Europejskiej na ropę. A głód energii w państwach UE nie maleje, lecz rośnie.
Amerykański ekonomista Daniel Yergin w głośnej książce "Nafta, władza i pieniądze" nazwał odkrycie złóż ropy i gazu na Morzu Północnym największą szczęśliwą przygodą w historii ropy. Jej przedsmak przyniósł rok 1969, kiedy tuż przed Bożym Narodzeniem potężne pompy i świdry dowierciły się do pola Ekofisk, pierwszego pola naftowego u norweskich wybrzeży. Właściwa przygoda z ropą rozpoczęła się w 1973 r., gdy wybuchł kryzys naftowy, a ceny płynnego złota poszybowały. Bez kadry fachowców, ale z wieloletnim doświadczeniem w eksploatacji i ochronie zasobów naturalnych i przemysłowych, od energii elektrycznej po ryby, Norwegia wypracowała własny model zarządzania złożami ropy i gazu. Powołano Ministerstwo ds. Ropy i Energii, państwowy koncern Statoil (dziś rząd ma w nim 71 proc. udziałów) i Dyrektoriat ds. Ropy i Gazu, a parlament (Storting) uchwalił odpowiednie ustawy. Lata 70. i 80. przyniosły odkrycie nowych roponośnych pól, eksploatowanych za pomocą najnowocześniejszej technologii. Sprawując pełną kontrolę nad własnymi zasobami źródeł energii, Norwegia zachęcała też do udziału w poszukiwaniach i eksploatacji ropy firmy zagraniczne. Dzisiaj w norweskim szelfie działają największe światowe koncerny naftowe. Muszą przestrzegać narzuconych przez Oslo surowych norm ochrony środowiska i odprowadzać do norweskiej kasy państwowej 51 proc. zysków.
4,5-milionowy kraj na północnych obrzeżach Europy wyrósł na trzeciego, po Arabii Saudyjskiej i Rosji, światowego eksportera ropy. Norwescy inżynierowie i geolodzy należą do najlepszych ekspertów w dziedzinie wydobycia podmorskich surowców. Przy tym wszystkim Norwegia nie zachłysnęła się bogactwem - od 1995 r. odprowadza wpływy z eksportu ropy na fundusz naftowy, który urósł już do 200 mld euro. W Oslo mówi się, że za kilkanaście lat pomoże on w finansowaniu dobrobytu i opieki socjalnej w państwie, którego społeczeństwo szybko się starzeje. Fundusz jest oprocentowany, ale tylko 4 proc. odsetek można przeznaczać na cele bieżące.
Bogata Arktyka
Energetyczne bogactwa pod dnem Morza Północnego i Norweskiego zaczynają pokazywać dno. Przy obecnym tempie wydobycia istniejące zasoby mogą się zacząć wyczerpywać około 2030 r. Oslo nie zamierza biernie czekać na tę datę. Norwescy i międzynarodowi eksperci od dłuższego czasu spoglądają ku Arktyce, w stronę Morza Barentsa, które może kryć jeszcze większe energetyczne bogactwa. Od ponad 30 lat Norwegia i Rosja toczą tam spór o rozgraniczenie morskich stref ekonomicznych. Sporny obszar liczy 176 tys. km2.
Geolodzy oceniają, że dno Morza Barentsa kryje co najmniej 40 mld baryłek ropy i gazu, z czego około jednej trzeciej znajduje się w strefie norweskiej. Po stronie rosyjskiej, u wybrzeży Murmańska, rozciąga się ogromne pole naftowe Sztokman, którego eksploatacja nie zacznie się jednak przed 2012 r., a zdaniem wielu ekspertów, dopiero po 2020 r. Norwegowie już w połowie 2002 r. podjęli zaawansowane prace na polu Snoehvit (Śnieżnobiałym), na wysokości Hammerfest - najdalej na północ wysuniętego miasta kraju. Najpóźniej za rok Snoehvit będzie gotowe do normalnej eksploatacji. W norweskiej części Morza Barentsa wiercenia są już prowadzone w ponad 60 miejscach. Oferty zgłosiły także 24 firmy zagraniczne, od ChevronTexaco, przez ConocoPhilips i Royal Dutch/Shell, po francuski Total. Włoski koncern ENI poinformował w listopadzie o odkryciu złóż ropy w pobliżu pola Goliath, 50 km od wybrzeży Norwegii.
Norwegowie, choć należy do nich mniejsza część zasobów energetycznych pod arktycznym morzem, postanowili być liderami w technologii i eksploatacji. Snoehvit jest tylko pierwszym krokiem do zagospodarowania całego, kryjącego wielkie bogactwa obszaru. Trudne arktyczne warunki, w tym 24-godzinne ciemności w zimie i potężne kry lodowe, a także duża odległość od rynków konsumenckich, długo zniechęcały do wierceń. Obrońcy środowiska ostrzegali z kolei przed naruszeniem kruchego ekosystemu regionu i zdziesiątkowaniem podwodnej fauny. Koncern Statoil, właściciel i główny operator obecnych i przyszłych pól naftowych, twierdzi jednak, że nowoczesna technologia i doświadczenie, którymi dysponuje, wykluczają przedostawanie się trujących substancji do morza. Nade wszystko Statoil chce być szybki, czego nie da się powiedzieć o partnerach po drugiej stronie Morza Barentsa. Na szczycie energetycznym w sierpniu tego roku z udziałem polityków i ekspertów z USA, UE, Rosji i Norwegii zwracano uwagę, że Rosja, mimo podpisania licznych wstępnych porozumień z firmami z Norwegii i innych państw, wciąż nie zdecydowała się na eksploatację zasobów energetycznych w swojej części morza. Jeśli sytuacja będzie się przedłużała - ostrzegali zachodni przedstawiciele - Rosja może zaprzepaścić okazję do mocnego usadowienia się na rynku gazowym USA i stracić pozycję na rzecz konkurencji z Blis-kiego Wschodu, północnej i zachodniej Afryki i Ameryki Południowej.
Wiek gazu
Norwegia już teraz wykorzystuje swoją szansę, która, jak podkreśla się w Oslo, jest zarazem szansą całej Europy. Pod dnem Morza Barentsa znajdują się nadzwyczaj bogate złoża gazu, a przecież wiek XXI ma być "stuleciem gazu" - przypomina Gunnar Berge, szef norweskiego Dyrektoriatu ds. Ropy. Według Erlinga Overlanda, szefa Norweskiej Konfederacji Przemysłu, ropy w norweskim szelfie kontynentalnym wystarczy na 50 lat, podczas gdy gazu co najmniej na 100 lat. Za cztery - pięć lat Norwegia, która już jest trzecim eksporterem gazu do reszty Europy, będzie produkować więcej gazu niż ropy.
W 2004 r. wyeksportowała 77,7 mld m3 gazu do państw europejskich, trzykrotnie więcej niż na początku nowego tysiąclecia. Oslo zapowiada, że jego zaangażowanie jako dostawcy gazu na kontynent będzie poważne i długofalowe - tak jak w wypadku ropy.
Gaz ziemny jest łatwy w transporcie i bardziej przyjazny dla środowiska od innych paliw. Do transportu nie trzeba specjalnych samochodów ani tankowców, a ewentualny wyciek nie powoduje, jak w wypadku ropy, katastrofy, gdyż naturalny gaz ziemny, nietrujący i lżejszy od powietrza, szybko się rozwiewa. Ostatnio coraz częściej wypiera on węgiel jako środek zasilania elektrowni, tworząc najszybciej rosnący segment przemysłu energetycznego. Elektrownie gazowe, według wszelkich oznak, będą w przyszłości dominować w energetycznym pejzażu UE. Rozwojowi rynku gazu w unii ma służyć wydana w 1998 r. dyrektywa gazowa oraz program transeuropejskich sieci energetycznych. Znaczącą w nim rolę odgrywa Norwegia, zaspokajająca ponad 15 proc. zapotrzebowania UE na gaz. Obfitujący w rzeki i wodospady oraz tamy wodne kraj sam nie wykorzystywał dotychczas tego surowca w elektrowniach. Odnawialna energia wodna, dostarczająca prawie 99 proc. tutejszej elektryczności, okazała się jednak nie pozbawiona wad. Kilka bezdeszczowych lat, zwłaszcza rekordowo suche lato w 2002 r., a zaraz po nim wczesna, mroźna zima, podczas której Norwegia musiała się ratować importem elektryczności z Niemiec i Danii, wpłynęły na przewartościowanie polityki energetycznej. W Oslo zarzucono plany budowy nowych, wielkich elektrowni wodnych, od przyszłego roku mają być budowane siłownie gazowe.
Kłopoty spowodowane bezdeszczowymi latami przeżywała też ostatnio Szwecja, czerpiąca 55 proc. energii elektrycznej z elektrowni wodnych. Resztę prądu dostarczają tu siłownie atomowe, które jednak w ciągu 30 lat, zgodnie z rządowym programem i wolą społeczeństwa wyrażoną w referendum w 1980 r., mają zostać zamknięte. Powstająca elektrownia gazowa i elektrociepłownia w Goeteborgu wskazują kierunek rozwoju sektora. W Sztokholmie mówi się dziś o uczestnictwie kraju w skandynawskiej sieci energetycznej, którą przesyłano by m.in. gaz z Norwegii do Szwecji i ewentualnie dalej do Europy Zachodniej i Środkowej, przez Polskę. Z myślą o dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w energię dostawy z Norwegii chce odbierać także Finlandia, która gaz importowała do tej pory z Rosji.
Szansa na północy
Odczuwająca głód energii Europa patrzy na północ. To dobra okazja, by w tym kierunku zacząć spoglądać także w Warszawie i uświadomić sobie, że bliżej nam do północy niż do południa czy niepewnego wschodu. Fiasko gazowego kontraktu z Norwegią przed czterema laty czy rosyjsko-niemiecki gazociąg przez Bałtyk nie zmieniają tego, że różnicowanie źródeł dostaw surowców strategicznych pozostaje jednym z fundamentów suwerennej polityki każdego państwa. Niemcy, wchodzące w gazowy alians z Rosją, jednocześnie zwiększają dostawy z Norwegii. Norwescy i zagraniczni operatorzy na Morzu Barentsa deklarują chęć wspólnych poszukiwań z firmami rosyjskimi.
Norwegia nie dostała zawrotu głowy od naftowego bogactwa. Perspektywę energetycznego eldorado, którą rysuje dziś przed UE, wypada przeto potraktować poważnie. Potrzeby bezpieczeństwa energetycznego sprawiają, że arktyczna strefa - w latach zimnej wojny dosłownie i symbolicznie skuta lodem - otwiera nowe możliwości przed Europą. Byłoby absurdem, gdyby pozostały one zamknięte dla Polski.
Condeep stoi na Morzu Północnym. Jeszcze potężniejsze platformy mogą powstać dalej na północ, na Morzu Barentsa. W końcu listopada szef dyplomacji Norwegii Jonas Gahr Store roztaczał przed Francuzami perspektywę energetycznego eldorado, w które może się wkrótce zamienić Daleka Północ. Arktyczna strefa, której epicentrum stanowi Morze Barentsa, kryje co najmniej jedną czwartą nie eksploatowanych światowych zasobów ropy i gazu. Wobec niespokojnej sytuacji na Bliskim Wschodzie wizja dostaw cennych surowców z Arktyki ma posmak energetycznej rewolucji.
Szczęśliwa przygoda
Na Dalekiej Północy świta nowa era energetyki europejskiej i światowej - mówił w Paryżu norweski minister. Zachęcał partnerów z UE do dyskusji nad nowymi możliwościami umocnienia bezpieczeństwa energetycznego. Francja jedną trzecią gazu, który zużywa, importuje dziś z Norwegii, gazociągi z norweskiego szelfu kontynentalnego biegną też do Wielkiej Brytanii, Niemiec i Belgii. Dostawy z Morza Północnego zaspokajają 10 proc. zapotrzebowania Unii Europejskiej na ropę. A głód energii w państwach UE nie maleje, lecz rośnie.
Amerykański ekonomista Daniel Yergin w głośnej książce "Nafta, władza i pieniądze" nazwał odkrycie złóż ropy i gazu na Morzu Północnym największą szczęśliwą przygodą w historii ropy. Jej przedsmak przyniósł rok 1969, kiedy tuż przed Bożym Narodzeniem potężne pompy i świdry dowierciły się do pola Ekofisk, pierwszego pola naftowego u norweskich wybrzeży. Właściwa przygoda z ropą rozpoczęła się w 1973 r., gdy wybuchł kryzys naftowy, a ceny płynnego złota poszybowały. Bez kadry fachowców, ale z wieloletnim doświadczeniem w eksploatacji i ochronie zasobów naturalnych i przemysłowych, od energii elektrycznej po ryby, Norwegia wypracowała własny model zarządzania złożami ropy i gazu. Powołano Ministerstwo ds. Ropy i Energii, państwowy koncern Statoil (dziś rząd ma w nim 71 proc. udziałów) i Dyrektoriat ds. Ropy i Gazu, a parlament (Storting) uchwalił odpowiednie ustawy. Lata 70. i 80. przyniosły odkrycie nowych roponośnych pól, eksploatowanych za pomocą najnowocześniejszej technologii. Sprawując pełną kontrolę nad własnymi zasobami źródeł energii, Norwegia zachęcała też do udziału w poszukiwaniach i eksploatacji ropy firmy zagraniczne. Dzisiaj w norweskim szelfie działają największe światowe koncerny naftowe. Muszą przestrzegać narzuconych przez Oslo surowych norm ochrony środowiska i odprowadzać do norweskiej kasy państwowej 51 proc. zysków.
4,5-milionowy kraj na północnych obrzeżach Europy wyrósł na trzeciego, po Arabii Saudyjskiej i Rosji, światowego eksportera ropy. Norwescy inżynierowie i geolodzy należą do najlepszych ekspertów w dziedzinie wydobycia podmorskich surowców. Przy tym wszystkim Norwegia nie zachłysnęła się bogactwem - od 1995 r. odprowadza wpływy z eksportu ropy na fundusz naftowy, który urósł już do 200 mld euro. W Oslo mówi się, że za kilkanaście lat pomoże on w finansowaniu dobrobytu i opieki socjalnej w państwie, którego społeczeństwo szybko się starzeje. Fundusz jest oprocentowany, ale tylko 4 proc. odsetek można przeznaczać na cele bieżące.
Bogata Arktyka
Energetyczne bogactwa pod dnem Morza Północnego i Norweskiego zaczynają pokazywać dno. Przy obecnym tempie wydobycia istniejące zasoby mogą się zacząć wyczerpywać około 2030 r. Oslo nie zamierza biernie czekać na tę datę. Norwescy i międzynarodowi eksperci od dłuższego czasu spoglądają ku Arktyce, w stronę Morza Barentsa, które może kryć jeszcze większe energetyczne bogactwa. Od ponad 30 lat Norwegia i Rosja toczą tam spór o rozgraniczenie morskich stref ekonomicznych. Sporny obszar liczy 176 tys. km2.
Geolodzy oceniają, że dno Morza Barentsa kryje co najmniej 40 mld baryłek ropy i gazu, z czego około jednej trzeciej znajduje się w strefie norweskiej. Po stronie rosyjskiej, u wybrzeży Murmańska, rozciąga się ogromne pole naftowe Sztokman, którego eksploatacja nie zacznie się jednak przed 2012 r., a zdaniem wielu ekspertów, dopiero po 2020 r. Norwegowie już w połowie 2002 r. podjęli zaawansowane prace na polu Snoehvit (Śnieżnobiałym), na wysokości Hammerfest - najdalej na północ wysuniętego miasta kraju. Najpóźniej za rok Snoehvit będzie gotowe do normalnej eksploatacji. W norweskiej części Morza Barentsa wiercenia są już prowadzone w ponad 60 miejscach. Oferty zgłosiły także 24 firmy zagraniczne, od ChevronTexaco, przez ConocoPhilips i Royal Dutch/Shell, po francuski Total. Włoski koncern ENI poinformował w listopadzie o odkryciu złóż ropy w pobliżu pola Goliath, 50 km od wybrzeży Norwegii.
Norwegowie, choć należy do nich mniejsza część zasobów energetycznych pod arktycznym morzem, postanowili być liderami w technologii i eksploatacji. Snoehvit jest tylko pierwszym krokiem do zagospodarowania całego, kryjącego wielkie bogactwa obszaru. Trudne arktyczne warunki, w tym 24-godzinne ciemności w zimie i potężne kry lodowe, a także duża odległość od rynków konsumenckich, długo zniechęcały do wierceń. Obrońcy środowiska ostrzegali z kolei przed naruszeniem kruchego ekosystemu regionu i zdziesiątkowaniem podwodnej fauny. Koncern Statoil, właściciel i główny operator obecnych i przyszłych pól naftowych, twierdzi jednak, że nowoczesna technologia i doświadczenie, którymi dysponuje, wykluczają przedostawanie się trujących substancji do morza. Nade wszystko Statoil chce być szybki, czego nie da się powiedzieć o partnerach po drugiej stronie Morza Barentsa. Na szczycie energetycznym w sierpniu tego roku z udziałem polityków i ekspertów z USA, UE, Rosji i Norwegii zwracano uwagę, że Rosja, mimo podpisania licznych wstępnych porozumień z firmami z Norwegii i innych państw, wciąż nie zdecydowała się na eksploatację zasobów energetycznych w swojej części morza. Jeśli sytuacja będzie się przedłużała - ostrzegali zachodni przedstawiciele - Rosja może zaprzepaścić okazję do mocnego usadowienia się na rynku gazowym USA i stracić pozycję na rzecz konkurencji z Blis-kiego Wschodu, północnej i zachodniej Afryki i Ameryki Południowej.
Wiek gazu
Norwegia już teraz wykorzystuje swoją szansę, która, jak podkreśla się w Oslo, jest zarazem szansą całej Europy. Pod dnem Morza Barentsa znajdują się nadzwyczaj bogate złoża gazu, a przecież wiek XXI ma być "stuleciem gazu" - przypomina Gunnar Berge, szef norweskiego Dyrektoriatu ds. Ropy. Według Erlinga Overlanda, szefa Norweskiej Konfederacji Przemysłu, ropy w norweskim szelfie kontynentalnym wystarczy na 50 lat, podczas gdy gazu co najmniej na 100 lat. Za cztery - pięć lat Norwegia, która już jest trzecim eksporterem gazu do reszty Europy, będzie produkować więcej gazu niż ropy.
W 2004 r. wyeksportowała 77,7 mld m3 gazu do państw europejskich, trzykrotnie więcej niż na początku nowego tysiąclecia. Oslo zapowiada, że jego zaangażowanie jako dostawcy gazu na kontynent będzie poważne i długofalowe - tak jak w wypadku ropy.
Gaz ziemny jest łatwy w transporcie i bardziej przyjazny dla środowiska od innych paliw. Do transportu nie trzeba specjalnych samochodów ani tankowców, a ewentualny wyciek nie powoduje, jak w wypadku ropy, katastrofy, gdyż naturalny gaz ziemny, nietrujący i lżejszy od powietrza, szybko się rozwiewa. Ostatnio coraz częściej wypiera on węgiel jako środek zasilania elektrowni, tworząc najszybciej rosnący segment przemysłu energetycznego. Elektrownie gazowe, według wszelkich oznak, będą w przyszłości dominować w energetycznym pejzażu UE. Rozwojowi rynku gazu w unii ma służyć wydana w 1998 r. dyrektywa gazowa oraz program transeuropejskich sieci energetycznych. Znaczącą w nim rolę odgrywa Norwegia, zaspokajająca ponad 15 proc. zapotrzebowania UE na gaz. Obfitujący w rzeki i wodospady oraz tamy wodne kraj sam nie wykorzystywał dotychczas tego surowca w elektrowniach. Odnawialna energia wodna, dostarczająca prawie 99 proc. tutejszej elektryczności, okazała się jednak nie pozbawiona wad. Kilka bezdeszczowych lat, zwłaszcza rekordowo suche lato w 2002 r., a zaraz po nim wczesna, mroźna zima, podczas której Norwegia musiała się ratować importem elektryczności z Niemiec i Danii, wpłynęły na przewartościowanie polityki energetycznej. W Oslo zarzucono plany budowy nowych, wielkich elektrowni wodnych, od przyszłego roku mają być budowane siłownie gazowe.
Kłopoty spowodowane bezdeszczowymi latami przeżywała też ostatnio Szwecja, czerpiąca 55 proc. energii elektrycznej z elektrowni wodnych. Resztę prądu dostarczają tu siłownie atomowe, które jednak w ciągu 30 lat, zgodnie z rządowym programem i wolą społeczeństwa wyrażoną w referendum w 1980 r., mają zostać zamknięte. Powstająca elektrownia gazowa i elektrociepłownia w Goeteborgu wskazują kierunek rozwoju sektora. W Sztokholmie mówi się dziś o uczestnictwie kraju w skandynawskiej sieci energetycznej, którą przesyłano by m.in. gaz z Norwegii do Szwecji i ewentualnie dalej do Europy Zachodniej i Środkowej, przez Polskę. Z myślą o dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w energię dostawy z Norwegii chce odbierać także Finlandia, która gaz importowała do tej pory z Rosji.
Szansa na północy
Odczuwająca głód energii Europa patrzy na północ. To dobra okazja, by w tym kierunku zacząć spoglądać także w Warszawie i uświadomić sobie, że bliżej nam do północy niż do południa czy niepewnego wschodu. Fiasko gazowego kontraktu z Norwegią przed czterema laty czy rosyjsko-niemiecki gazociąg przez Bałtyk nie zmieniają tego, że różnicowanie źródeł dostaw surowców strategicznych pozostaje jednym z fundamentów suwerennej polityki każdego państwa. Niemcy, wchodzące w gazowy alians z Rosją, jednocześnie zwiększają dostawy z Norwegii. Norwescy i zagraniczni operatorzy na Morzu Barentsa deklarują chęć wspólnych poszukiwań z firmami rosyjskimi.
Norwegia nie dostała zawrotu głowy od naftowego bogactwa. Perspektywę energetycznego eldorado, którą rysuje dziś przed UE, wypada przeto potraktować poważnie. Potrzeby bezpieczeństwa energetycznego sprawiają, że arktyczna strefa - w latach zimnej wojny dosłownie i symbolicznie skuta lodem - otwiera nowe możliwości przed Europą. Byłoby absurdem, gdyby pozostały one zamknięte dla Polski.
Więcej możesz przeczytać w 50/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.