Gdzie się leczyć (część III): neurochirurgia, psychiatria, urologia
Natrętne myśli nie pozwalające spokojnie żyć, przymus nieustannego mycia rąk i sprawdzania, czy mieszkanie jest zamknięte - takie dolegliwości przez ponad 10 lat nękały 40-letnią Amerykankę cierpiącą na zespół obsesyjno-kompulsyjny. Lekarze z Chicago skierowali ją na operację do 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy, gdzie działa jedna z najlepszych polskich klinik neurochirurgicznych (trzecie miejsce wśród ośrodków neurochirurgicznych w tegorocznym rankingu "Wprost"). - U chorych, którym nie pomagają leki ani psychoterapia, interwencja chirurgiczna jest jedyną szansą na poprawę stanu zdrowia. Wystarczy przeciąć wadliwe szlaki neuronalne w mózgu, by objawy ustąpiły - mówi prof. Marek Harat, kierownik kliniki. Jego zespół wyleczył tą metodą już pięć osób cierpiących na zespół obsesyjno-kompulsyjny, powszechnie zwany nerwicą natręctw.
Psychiatria w ostatnich latach odniosła wielkie sukcesy, głównie dzięki nowym farmaceutykom, ale nadal nie są one skuteczne u wielu pacjentów lub po jakimś czasie przestają działać. Nierzadko też objawy uboczne zażywania leków psychotropowych stają się groźniejsze od samej choroby. Dlatego do łask zaczynają wracać zabiegowe metody leczenia chorób układu nerwowego, a psychiatrzy coraz częściej korzystają z dorobku neurochirurgii.
Wypalanie parkinsona
Operacje mózgu u osób chorych psychicznie przez lata budziły złe skojarzenia zarówno wśród pacjentów, jak i lekarzy. Winę za to ponosi głównie António Egas Moniz, który w 1949 r. dostał Nagrodę Nobla za wynalezienie zabiegu lobotomii. Ta popularna wówczas pseudoterapia polegała na niszczeniu tkanki nerwowej w płatach czołowych mózgu, co miało być lekarstwem na agresywne zachowania, a w rzeczywistości prowadziło jedynie do poważnego okaleczenia pacjentów (w ten sposób operowano m.in. homoseksualistów i nadpobudliwe dzieci). Metody stosowane dzisiaj mają solidne podstawy naukowe: są precyzyjne, skuteczne i przede wszystkim bezpieczne dla pacjentów. Dzięki komputerowemu skanowaniu mózgu lekarze mogą dokładnie określić miejsce powstawania zaburzeń, a następnie zniszczyć je bez szkody dla innych struktur układu nerwowego.
Wiadomo już, że za chorobę Parkinsona - na którą w Polsce cierpi 80 tys. ludzi - odpowiada nadmierna aktywność komórek jądra niskowzgórzowego lub gałki bladej. W najlepszych klinikach niszczy się je metodą ablacji, czyli wypalania za pomocą elektrody wprowadzanej do mózgu przez jednocentymetrowy otwór w czaszce. - Takie zabiegi wykonujemy od roku u pacjentów z chorobą Parkinsona i dystonią, czyli zaburzeniami pracy mięśni. Operacja trwa kilkadziesiąt minut i nie daje prawie żadnych powikłań - zapewnia prof. Piotr Bażowski, szef Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej, która zdobyła pierwsze miejsce w rankingu ośrodków neurochirurgicznych. Jeśli ablacja zostanie wykonana we wczesnym etapie choroby, pacjent może odzyskać sprawność i wrócić do pracy. Siedem lat temu w klinice w Atlancie, w której szkolili się polscy neurochirurdzy, takiej operacji poddał się niespełna 40-letni kanadyjski aktor Michael J. Fox, cierpiący na "młodzieńczą" odmianę choroby Parkinsona.
W podobny sposób można leczyć pacjentów z ciężką padaczką. - Po zidentyfikowaniu obszaru odpowiedzialnego za napady padaczkowe podcinamy korę mózgową narzędziem przypominającym haczyk lub usuwamy ten fragment mózgu - wyjaśnia Wojciech Maksymowicz, szef Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie (drugie miejsce w rankingu). Jego zespół wykonuje z powodzeniem takie zabiegi od kilku lat.
Prąd na zdrowie
W leczeniu coraz częściej są również wykorzystywane elektrowstrząsy, okryte złą sławą za sprawą filmu "Lot nad kukułczym gniazdem". Tymczasem prąd elektryczny zastosowano do leczenia schorzeń neurologicznych już na początku XIX wieku, wkrótce po jego odkryciu. Erazm Darwin, dziadek i mentor Karola Darwina, używał elektrowstrząsów - ponoć z dobrymi rezultatami - do łagodzenia uciążliwych zawrotów głowy. Dziś stosowane są one w terapii lekoopornej depresji i stanów lękowych. - Dla pacjenta elektrowstrząsy są bezpieczne i zupełnie bezbolesne, ponieważ aplikuje się je w znieczuleniu. U wielu osób, na przykład z myślami samobójczymi, dają praktycznie gwarancję wyleczenia - mówi prof. Andrzej Zięba, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (najlepszego ośrodka psychiatrycznego w tegorocznym rankingu "Wprost").
Bardziej precyzyjną metodą jest bezpośrednia stymulacja elektryczna jąder podkorowych mózgu. Impulsy przekazywane są z generatora do komórek nerwowych przez przewód przechodzący przez otwór w czaszce i cienkie elektrody. Kilka tygodni temu zespół prof. Piotra Bażowskiego wszczepił dwa stymulatory pacjentkom, którym od kilkunastu lat nie pomagały żadne leki stosowane rutynowo w leczeniu choroby Parkinsona. Pionierem takich operacji w Polsce jest prof. Mirosław Ząbek ze Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, który niedawno użył tej techniki do leczenia zespołu Tourette'a (niekontrolowane tiki, okrzyki i zachowania autoagresywne). Stymulatory są też stosowane w terapii zespołu obsesyjno-kompulsyjnego, dziecięcego porażenia mózgowego i dystonii. Wadą metody są na razie dość wysokie koszty - sam generator impulsów kosztuje 30 tys. zł.
Rozrusznik mózgu
Pobudzanie prądem elektrycznym jest też wykorzystywane w mniej inwazyjnych metodach, takich jak stymulacja rdzenia kręgowego. W ten sposób można skutecznie leczyć dolegliwości bólowe występujące po urazach, w chorobie nowotworowej, miażdżycy i w neuropatiach. Jeden z pacjentów Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA od kilku lat cierpiał na silne bóle w kikucie nogi, amputowanej tuż po II wojnie światowej. Pomógł mu dopiero stymulator nadtwardówkowy, który poprzez elektrodę umieszczoną wewnątrz kręgosłupa zablokował nerwy przewodzące impulsy bólowe. Coraz częściej stosowana jest też przezskórna stymulacja nerwów (TENS), łagodząca m.in. bóle porodowe.
Najnowsza technologia wykorzystywana na razie w USA to pobudzanie nerwu błędnego, który łączy narządy wewnętrzne bezpośrednio z mózgiem. Za pomocą odpowiednio dobranych impulsów lekarze potrafią zwiększyć ukrwienie różnych części kory mózgowej i jąder podkorowych. Początkowo stymulację nerwu błędnego (VNS) wykorzystywano głównie do leczenia zaburzeń neurologicznych, takich jak lekooporna padaczka czy uporczywa czkawka. Okazało się jednak, że ta metoda daje dobre rezultaty także w wypadku ciężkiej depresji, zaburzeń pamięci i bulimii. - Skuteczność stymulatorów można porównać z działaniem dobrego leku - uważa prof. Marek Harat. Dziś na świecie używa ich już 25 mln osób.
Jeszcze większe nadzieje budzi całkowicie nieinwazyjna metoda zwana przezczaszkową stymulacją magnetyczną (TMS). Lekarz przystawia do głowy pacjenta cewkę wytwarzającą szybko zmieniające się pole magnetyczne, 40 tys. razy silniejsze od ziemskiego, które pobudza aktywność elektryczną neuronów. TMS jest na razie używana zamiast elektrowstrząsów jako eksperymentalny sposób leczenia depresji. Wiadomo już jednak, że jej regularne stosowanie poprawia nastrój również u zdrowych osób, a prawdopodobnie zwiększa też zdolność uczenia się i zapamiętywania informacji. W przyszłości psychiatrzy i neurolodzy będą stosować elektryczność i pole magnetyczne równie często jak leki i psychoterapię.
Psychiatria w ostatnich latach odniosła wielkie sukcesy, głównie dzięki nowym farmaceutykom, ale nadal nie są one skuteczne u wielu pacjentów lub po jakimś czasie przestają działać. Nierzadko też objawy uboczne zażywania leków psychotropowych stają się groźniejsze od samej choroby. Dlatego do łask zaczynają wracać zabiegowe metody leczenia chorób układu nerwowego, a psychiatrzy coraz częściej korzystają z dorobku neurochirurgii.
Wypalanie parkinsona
Operacje mózgu u osób chorych psychicznie przez lata budziły złe skojarzenia zarówno wśród pacjentów, jak i lekarzy. Winę za to ponosi głównie António Egas Moniz, który w 1949 r. dostał Nagrodę Nobla za wynalezienie zabiegu lobotomii. Ta popularna wówczas pseudoterapia polegała na niszczeniu tkanki nerwowej w płatach czołowych mózgu, co miało być lekarstwem na agresywne zachowania, a w rzeczywistości prowadziło jedynie do poważnego okaleczenia pacjentów (w ten sposób operowano m.in. homoseksualistów i nadpobudliwe dzieci). Metody stosowane dzisiaj mają solidne podstawy naukowe: są precyzyjne, skuteczne i przede wszystkim bezpieczne dla pacjentów. Dzięki komputerowemu skanowaniu mózgu lekarze mogą dokładnie określić miejsce powstawania zaburzeń, a następnie zniszczyć je bez szkody dla innych struktur układu nerwowego.
Wiadomo już, że za chorobę Parkinsona - na którą w Polsce cierpi 80 tys. ludzi - odpowiada nadmierna aktywność komórek jądra niskowzgórzowego lub gałki bladej. W najlepszych klinikach niszczy się je metodą ablacji, czyli wypalania za pomocą elektrody wprowadzanej do mózgu przez jednocentymetrowy otwór w czaszce. - Takie zabiegi wykonujemy od roku u pacjentów z chorobą Parkinsona i dystonią, czyli zaburzeniami pracy mięśni. Operacja trwa kilkadziesiąt minut i nie daje prawie żadnych powikłań - zapewnia prof. Piotr Bażowski, szef Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej, która zdobyła pierwsze miejsce w rankingu ośrodków neurochirurgicznych. Jeśli ablacja zostanie wykonana we wczesnym etapie choroby, pacjent może odzyskać sprawność i wrócić do pracy. Siedem lat temu w klinice w Atlancie, w której szkolili się polscy neurochirurdzy, takiej operacji poddał się niespełna 40-letni kanadyjski aktor Michael J. Fox, cierpiący na "młodzieńczą" odmianę choroby Parkinsona.
W podobny sposób można leczyć pacjentów z ciężką padaczką. - Po zidentyfikowaniu obszaru odpowiedzialnego za napady padaczkowe podcinamy korę mózgową narzędziem przypominającym haczyk lub usuwamy ten fragment mózgu - wyjaśnia Wojciech Maksymowicz, szef Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie (drugie miejsce w rankingu). Jego zespół wykonuje z powodzeniem takie zabiegi od kilku lat.
Prąd na zdrowie
W leczeniu coraz częściej są również wykorzystywane elektrowstrząsy, okryte złą sławą za sprawą filmu "Lot nad kukułczym gniazdem". Tymczasem prąd elektryczny zastosowano do leczenia schorzeń neurologicznych już na początku XIX wieku, wkrótce po jego odkryciu. Erazm Darwin, dziadek i mentor Karola Darwina, używał elektrowstrząsów - ponoć z dobrymi rezultatami - do łagodzenia uciążliwych zawrotów głowy. Dziś stosowane są one w terapii lekoopornej depresji i stanów lękowych. - Dla pacjenta elektrowstrząsy są bezpieczne i zupełnie bezbolesne, ponieważ aplikuje się je w znieczuleniu. U wielu osób, na przykład z myślami samobójczymi, dają praktycznie gwarancję wyleczenia - mówi prof. Andrzej Zięba, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (najlepszego ośrodka psychiatrycznego w tegorocznym rankingu "Wprost").
Bardziej precyzyjną metodą jest bezpośrednia stymulacja elektryczna jąder podkorowych mózgu. Impulsy przekazywane są z generatora do komórek nerwowych przez przewód przechodzący przez otwór w czaszce i cienkie elektrody. Kilka tygodni temu zespół prof. Piotra Bażowskiego wszczepił dwa stymulatory pacjentkom, którym od kilkunastu lat nie pomagały żadne leki stosowane rutynowo w leczeniu choroby Parkinsona. Pionierem takich operacji w Polsce jest prof. Mirosław Ząbek ze Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, który niedawno użył tej techniki do leczenia zespołu Tourette'a (niekontrolowane tiki, okrzyki i zachowania autoagresywne). Stymulatory są też stosowane w terapii zespołu obsesyjno-kompulsyjnego, dziecięcego porażenia mózgowego i dystonii. Wadą metody są na razie dość wysokie koszty - sam generator impulsów kosztuje 30 tys. zł.
Rozrusznik mózgu
Pobudzanie prądem elektrycznym jest też wykorzystywane w mniej inwazyjnych metodach, takich jak stymulacja rdzenia kręgowego. W ten sposób można skutecznie leczyć dolegliwości bólowe występujące po urazach, w chorobie nowotworowej, miażdżycy i w neuropatiach. Jeden z pacjentów Kliniki Neurochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA od kilku lat cierpiał na silne bóle w kikucie nogi, amputowanej tuż po II wojnie światowej. Pomógł mu dopiero stymulator nadtwardówkowy, który poprzez elektrodę umieszczoną wewnątrz kręgosłupa zablokował nerwy przewodzące impulsy bólowe. Coraz częściej stosowana jest też przezskórna stymulacja nerwów (TENS), łagodząca m.in. bóle porodowe.
Najnowsza technologia wykorzystywana na razie w USA to pobudzanie nerwu błędnego, który łączy narządy wewnętrzne bezpośrednio z mózgiem. Za pomocą odpowiednio dobranych impulsów lekarze potrafią zwiększyć ukrwienie różnych części kory mózgowej i jąder podkorowych. Początkowo stymulację nerwu błędnego (VNS) wykorzystywano głównie do leczenia zaburzeń neurologicznych, takich jak lekooporna padaczka czy uporczywa czkawka. Okazało się jednak, że ta metoda daje dobre rezultaty także w wypadku ciężkiej depresji, zaburzeń pamięci i bulimii. - Skuteczność stymulatorów można porównać z działaniem dobrego leku - uważa prof. Marek Harat. Dziś na świecie używa ich już 25 mln osób.
Jeszcze większe nadzieje budzi całkowicie nieinwazyjna metoda zwana przezczaszkową stymulacją magnetyczną (TMS). Lekarz przystawia do głowy pacjenta cewkę wytwarzającą szybko zmieniające się pole magnetyczne, 40 tys. razy silniejsze od ziemskiego, które pobudza aktywność elektryczną neuronów. TMS jest na razie używana zamiast elektrowstrząsów jako eksperymentalny sposób leczenia depresji. Wiadomo już jednak, że jej regularne stosowanie poprawia nastrój również u zdrowych osób, a prawdopodobnie zwiększa też zdolność uczenia się i zapamiętywania informacji. W przyszłości psychiatrzy i neurolodzy będą stosować elektryczność i pole magnetyczne równie często jak leki i psychoterapię.
Więcej możesz przeczytać w 50/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.