W polskim życiu politycznym znajdziemy natomiast pełno dowodów na tezę, że władza polityczna, a nie działalność gospodarcza, jest najkrótszą drogą do zdobycia majątku. Nie chodzi o korupcję polityczną, którą zajmuje się CBA. Zjawisko, o którym mowa, choć definicyjnie bliskie korupcji rozumianej, jest legalne i w środowisku polityków przyjęte za naturalne.
Zwycięski w wyborach obóz polityczny zawłaszcza stanowiska w administracji centralnej, zarządach i radach nadzorczych spółek z udziałem skarbu państwa, w publicznych środkach przekazu oraz różnych agencjach i funduszach. Staje się w ten sposób gestorem potężnej porcji środków publicznych, które rozdziela między działaczy i popleczników oraz krewnych. Władza polityczna staje się przepustką do bogactwa i przywileju.
Zdobycie życzliwości wpływowego polityka przez pomoc w rozwiązywaniu jego codziennych problemów życiowych jest najprostszym sposobem wejścia na drogę kariery politycznej. Ta nie wymaga szczególnych kompetencji zawodowych ani wartościowych cech charakteru. Wymaga usłużności i dyspozycyjności wobec życzeń patrona. Ten zaś zawdzięcza swój wpływ temu, iż jest klientem wyżej postawionego polityka. W ten sposób powstaje piramida patronów i klientów.
Jak głosi plotka, w warszawskim ratuszu nawet osoby zatrudnione do czyszczenia sanitariatów mają związki z PO. Konkurencja jest ostra. Za plecami obecnych profitariuszy słychać już ciężki oddech innych amatorów publicznego grosza – z PO, Nowoczesnej, Razem, KOD itd. Znajdujące się pod kontrolą koalicji partyjnej lub rządzącej partii stanowiska publiczne i związane z nimi przywileje są wynagrodzeniem za świadczenia klienta na rzecz patrona. Ma to trzy istotne skutki. Po pierwsze, patroni dążą do powiększenia puli stanowisk pod swoją kontrolą. Na szczeblu rządowym wyraża się to w mnożeniu stanowisk wicepremierów, ministrów i wiceministrów. Podobnie jest na niższych szczeblach. Po drugie, kryteria obsady tych stanowisk na ogół nie mają wiele wspólnego z wymogami merytorycznymi, jak kwalifikacje i doświadczenie. Po trzecie, hamuje to prywatyzację spółek z udziałem skarbu państwa, bo zmniejszałoby to pulę wypłat i przywilejów. Klientelizm napędza etatyzm. Jest jednak powód do optymizmu: skutki finansowe realizacji zobowiązań wyborczych mogą zmusić rząd PiS do ograniczenia liczby stanowisk w administracji oraz zwiększenia zainteresowania prywatyzacją. Inaczej w łeb weźmie program Morawieckiego przyspieszenia wzrostu gospodarki i podniesienia jej innowacyjności. Nie sposób tych dwóch spraw z sobą pogodzić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.