Mamy rekordowo niskie bezrobocie i pracodawcy biją na alarm: brakuje rąk do pracy. Dotkliwy deficyt panuje w rolnictwie, a ratują nas pracownicy z Ukrainy. Co w tym czasie powinien robić rząd? Cieszyć się, zachęcać, stwarzać warunki… Tak by było, gdybyśmy mieli do czynienia ze zdrowym rozsądkiem. Niestety, nie jest to najmocniejsza strona Ministerstwa Rodziny (Pracy). Momentami odnoszę wrażenie, że minister Szwed dużo lepiej czułby się w rządzie Gomułki czy Hilarego Minca niż w rządzie Beaty Szydło. Komunizm bije po oczach. Komunizm wojenny. W tym roku do Polski przyjedzie zapewne do pracy ok. 1 mln Ukraińców. Robią to, bo Polska to jedyny kraj w UE, który umożliwia im pracę w bardzo prostym trybie, na podstawie tzw. oświadczenia. To dla nas wielka szansa: uzupełnianie luk na rynku pracy, poprawa demografii (w drugim pokoleniu dzieci ukraińskie będą Polakami), no i gigantyczny argument polityczny w Brukseli: przyjmujemy ludzi z ogarniętej wojną Ukrainy, nie możemy przyjmować kwot uchodźców. Ale tutaj do akcji wkracza minister Stanisław „Minc” Szwed. MRPiPS przygotowało projekt noweli tzw. ustawy o zatrudnieniu, która pod pretekstem realizacji unijnej dyrektywy chce zlikwidować uproszczony tryb pracy ludzi z Ukrainy. Dyrektywa wymaga od nas jedynie uregulowania sprawy tzw. pracowników sezonowych (praca do ośmiu miesięcy), a nie krótkoterminowych (do sześciu miesięcy, tak pracują ludzie z Ukrainy na podstawie oświadczeń). MRPiPS chce, by ci ludzie musieli uzyskiwać zezwolenia na pracę. Tym samym stracimy unikalną przewagę w UE, że do nas przyjeżdżają w uproszczonym trybie, mogą legalnie pracować i wracać do Polski. Sprawa już stanęła na Stałym Komitecie Rady Ministrów. Uwagi do projektu zgłosiły MR i MNiSW. Przekonują, by MRPiPS zrezygnowało z regulowania sprawy pracowników krótkoterminowych. Sprawę tę ma rozstrzygnąć RM na najbliższym posiedzeniu. Zobaczymy, czy duch Hilarego Minca nadal unosi się nad Alejami Ujazdowskimi. Mając tak duży i dobry jakościowo (bliska kultura, pracują, nie popełniają przestępstw, asymilują się) zasób imigracyjny, powinniśmy nie tylko nie utrudniać ludziom z Ukrainy przyjazdów, ale ich osiedlać. Jeśli nie zrobimy tego my, za chwilę dowie się o tym zasobie ktoś inny, najprawdopodobniej Niemcy, które potrzebują pilnie pracowników, by móc się dalej rozwijać. Powinniśmy przeprowadzić kontrolowany proces osiedlania tych ludzi w Polsce. Leży to w naszym interesie. Jeśli chcemy mieć usługi publiczne, choćby na obecnym poziomie, potrzebujemy imigrantów. Mamy wybór: imigranci ze Wschodu czy z północnej Afryki. Nie mogę też oprzeć się natrętnemu wrażeniu, że cała ta akcja zbiega się w czasie z gigantycznymi inwestycjami – z udziałem zachodnich technologii – ukraińskich oligarchów w tamtejsze rolnictwo. W związku z umową stowarzyszeniową za chwilę Europę zaleje tańsza żywność z Ukrainy, a polskie rolnictwo zostanie wystawione na morderczą konkurencję. I w tym czasie minister Stanisław „Minc” Szwed chce polskie rolnictwo pozbawić tanich i dobrych pracowników. Gdybym nie wiedział, że głupota – myślałbym, że spisek.
Więcej możesz przeczytać w 32/2016 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.