Polscy narodowcy dają o sobie znać przy wszystkich dużych rocznicach patriotycznych. Piąty raz z rzędu maszerowali w Marszu Powstania Warszawskiego, zdominowali święto 11 listopada, organizują marsze z okazji powstań śląskich i powstania wielkopolskiego, a także z okazji uroczystości związanych z Żołnierzami Wyklętymi. Są głośni i widoczni, a dzięki Kukiz’15 mają w Sejmie swoją reprezentację. Mimo to nie są w stanie wyjść z politycznej niszy.
Gdy we Francji ruch narodowy rośnie w siłę, w ostatnich eurowyborach w 2014 r. zdobył prawie 25 proc. głosów i 23 mandaty, w Austrii Norbert Hofer, kandydat Wolnościowej Partii Austrii, będzie walczył o stanowisko głowy państwa w jesiennej powtórce II tury wyborów prezydenckich – polscy narodowcy nie potrafią wypłynąć na szersze wody.
Wyczucie polityczne
Dlaczego narodowcy tak kiepsko dają sobie radę na scenie politycznej? Gdy Janusz Korwin-Mikke przebojem wdarł się w 2014 r. do Parlamentu Europejskiego (zdobył 7,14 proc. głosów) i ogłosił, że zamieni go w burdel, narodowcy, którzy wystartowali samodzielnie i zebrali 1 proc. głosów, wzdychali, że ich rola ograniczy się już tylko do wybrania koloru firanek w tym przybytku. Inne szydercze powiedzenie brzmi: „Biedni narodowcy tak się sfrajerzyli, tyle lat czekali na uchodźców, a gdy wreszcie mieli szansę się ich doczekać i wyrosnąć na proteście przeciwko nim, to utonęli w ruchu Pawła Kukiza”. Te dwie anegdoty pokazują, że od czasu, gdy ze sceny politycznej zniknęła Liga Polskich Rodzin Romana Giertycha, środowiska narodowców straciły polityczne wyczucie.
W 2014 r. uznały, że mają szansę na samodzielny start do Parlamentu Europejskiego, choć sondaże tego nie pokazywały, a jako eurosceptycy musieli konkurować z Konfederacją Nowej Prawicy, której wówczas przewodził Korwin-Mikke, i z PiS, który po trosze też jest eurosceptyczny, o czym świadczą wypowiedzi np. Krystyny Pawłowicz. Rok później na odmianę rzucili się w ramiona Kukiza i… słuch po nich zaginął. Posłowie narodowi: Sylwester Chruszcz, Adam Andruszkiewicz, Tomasz Rzymkowski czy Bartosz Jóźwiak niczym specjalnym się nie zaznaczyli w trwającej od blisko dziesięciu miesięcy kadencji Sejmu. No chyba że za osiągnięcie można uznać zapytanie posła Andruszkiewicza skierowane do resortu infrastruktury, dlaczego nazwy pociągów PKP promują komunizm, pogaństwo i okultyzm.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.