Disco polo, mimo że dla wielu jest synonimem obciachu, stało się poważnym biznesem. Generuje miliony, a teraz ma właśnie okres finansowych żniw. Na rynku działają wyspecjalizowane stacje muzyczne, kanały telewizyjne, a nawet periodyki opisujące najnowsze hity. A muzycy są w ciągłej trasie. Bo dziś każde miasto w Polsce chce mieć swoją własną galę disco polo. Mimo że stawki za koncert zespołów są dwu-, trzy-, a nawet czterokrotnie niższe niż gwiazd rocka czy popu, to jednak branża disco polo potrafi wygenerować o wiele większe pieniądze od konkurencyjnych nurtów muzycznych.
„Nasza muzyka jest spychana na boczny tor, bo odbieramy chleb rockmanom”
– Koncerty biletowane w klubach gra się przeważnie za około 5 tys. zł – tłumaczy Marek Biedrzycki z zespołu Effect, twórca hitów „Ruda jest moja” czy „Uciekam od żony”, których łączna widownia na YouTubie przekroczyła 30 milionów wyświetleń. – Koncerty plenerowe to stawki w granicach 10–15 tys. Nie są to jakieś tajemnice, każda agencja artystyczna wysyła teraz pełne dane cennikowe do przedsiębiorców. W porównaniu z Edytą Górniak, której stawka może wynieść nawet ponad 50 tys. zł za koncert, czy zespołami Bajm lub Perfect (są uważane za najdroższe w Polsce), których wyceny cennikowe oscylują w granicach 57–59 tys., koszty ściągnięcia discopolowców są śmiesznie niskie. – Tylko że my potrafimy zagrać po pięć-sześć koncertów w jeden weekend. Jak to się mówi: grosz do grosza i będzie kokosza – śmieje się Biedrzycki.
Wtóruje mu Joanna Kaczanowska, szerzej znana jako Etna, która za swój najnowszy hit „Rolnik” otrzymała platynową płytę. – Nasza muzyka jest spychana na boczny tor, bo – nie oszukujmy się – odbieramy chleb rockmanom. Jaka gmina czy średniej wielkości klub jest w stanie zapłacić 50 tys. gwieździe popu czy rocka? A nas można zobaczyć i w Koziej Wólce, i w Warszawie. W klubie we Wnorach-Wiechach i w Sali Kongresowej. Wynająć na wesele czy chrzciny – tłumaczy.
Kilkadziesiąt tysięcy fanów na festiwalach
Woodstockiem tej branży jest festiwal w Ostródzie, największa impreza disco polo w Polsce. Przyjeżdża na nią po kilkadziesiąt tysięcy osób i wszystkie topowe zespoły. Odbywa się rozdanie nagród, wręczenie odznaczeń za roczną działalność, ale przede wszystkim – od rana do wieczora – trwają koncerty. I to zarówno największych gwiazd, jak i grup, które dopiero stawiają pierwsze kroki w branży. Ceny biletów wcale nie są symboliczne. Jednodniowa wejściówka kosztuje 50 zł, dwudniowa 80 zł, ale już bilety VIP-owskie to kwoty rzędu odpowiednio 399 i 700 zł. Przy średniej dwudniowej widowni rzędu 40 tys. osób (łącznie przez festiwal przewija się o wiele więcej widzów) wpływy z samych biletów wynoszą ponad 3 mln zł. I to nie licząc VIP-ów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.