Blisko 10 lat temu było o panu głośno jako o tym bankowcu, który skrytykował branżę za reklamy, nie do końca uczciwe. Czy jest coś, co teraz wywołałoby słowa krytyki?
Brunon Bartkiewicz: Sektor bankowy i szerzej usług finansowych jest bardzo złożony. Funkcjonują na nim setki podmiotów, czasami utożsamianych z bankami. Choć sytuacja się poprawiła, to jednak niektórzy naruszają etykę naszego zawodu. Mam na myśli przede wszystkim to, że nie poczuwają się do bycia częścią infrastruktury gospodarki. Nadmiernie nastawieni na zyski nie dbają o elementy interesu klienta. Z tego powodu upowszechnia się wyobrażenie o naszej profesji jako o tej, która goni za zyskiem i stara się wykorzystać asymetrię informacyjną – niewiedzę klienta będącego w potrzebie. Klient musi być świadomy, wiedzieć, na co się decyduje. Naszą rolą jest starać się, by znał konsekwencje swoich decyzji. Wykorzystywanie zapatrzenia klienta, znajdującego się może pod presją, w jeden moment w czasie, jest niezgodny z zasadami naszego zawodu. Tego typu przypadki są i pewnie będą, bo chęć maksymalizacji zysku jest również wpisana w działalność podmiotu gospodarczego. Tylko trzeba ją realizować inaczej. Działamy w sferze usług, musimy się nauczyć, że zarabiamy, gdy klient wraca. Podobnie jak w restauracji. Lokal zyskuje na tym, że klient wraca, więc trzeba go odpowiednio traktować.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.