Jeszcze kilka dni temu trudno było wyobrazić sobie, żeby Katarczycy mogli mieć problemy z zaopatrzeniem w żywność. Kraj szczycący się najwyższym PKB na mieszkańca na świecie (120 tys. dolarów rocznie) był od lat symbolem obłędnego dostatku, jaki znaleźć można tylko w Zatoce Perskiej. Jednak w ubiegłym tygodniu mieszkańcy emiratu tłumnie ruszyli do sklepów robić zapasy żywności i artykułów sanitarnych. Wszystko z powodu blokady kraju wprowadzonej przez Arabię Saudyjską, Egipt i kilka pomniejszych krajów Zatoki Perskiej. Zamknięta została jedyna granica lądowa położonego na półwyspie Kataru, którą dostarczano saudyjskie towary. Katarskim samolotom i statkom zakazano także przekraczania granic morskich i wchodzenia w przestrzeń powietrzną większości sąsiadów, co poważnie utrudniło kontakty ze światem. Co prawda wielki kryzys humanitarny nie nastąpił, bo bajecznie bogatych katarskich szejków stać na sprowadzanie drogą powietrzną towarów z dowolnej części globu. Jednak najpoważniejsze od dziesięcioleci zamieszanie w regionie, z którego pochodzi znaczna część ropy i gazu, postawiło na baczność cały świat. Oficjalnym powodem wprowadzenia blokady Kataru ma być wsparcie, jakiego emir tego kraju udziela terrorystycznym organizacjom islamskim.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.