Kto korzysta z medycyny estetycznej?
Marek Wasiliuk: Osoby, które chcą wyglądać młodo i które mają widoczne defekty, takie jak asymetrie, przebarwienia, blizny. Coraz więcej moich pacjentów to ludzie, których twarz jest wizytówką – osoby medialne, występujące w telewizji, aktorzy, modelki, biznesmeni. Przychodzą, bo rozumiem ich potrzeby, potrafię zanalizować defekty, ale przede wszystkim potrafię tak dobrać terapię, by efekty były naturalne, by z każdym dniem wyglądali coraz lepiej i bardziej świeżo, bez żadnej sztuczności. Zabiegi planujemy w ten sposób, by dały się pogodzić z zawodową aktywnością.
Czy łatwo jest zostać lekarzem medycyny estetycznej?
Kiepskim – tak, dobrym – nie. Im bardziej rozwija się medycyna estetyczna, tym większy widzę rozdźwięk między możliwościami, jakie ona daje, a nieumiejętnością skorzystania z nich przez lekarzy. Dla mnie medycyna estetyczna jest nie tylko wiedzą, ale i sztuką, a dookoła widzę zdecydowanie za dużo rzemieślników, w dodatku przeciętnych. Dlaczego sztuką? Bo ma związek z estetyką, kanonami piękna i wymaga zmysłu artystycznego. To finezja łączenia wielu elementów. Dodatkowo każdy inaczej się starzeje, więc trzeba naprawdę jednostkowo podchodzić do pacjentów. Wszystkie gabinety i lekarze o tym piszą i mówią, ale w rzeczywistości mało kto to stosuje.
Dlaczego tak mało jest artystów w medycynie estetycznej?
Większość lekarzy traktuje medycynę estetyczną jako sposób zarobienia dodatkowych pieniędzy. Na co dzień są chirurgami, kardiologami czy lekarzami innych specjalności, a po godzinach zajmują się medycyną estetyczną, a więc już na wstępie traktują ją jako coś dorywczego, mniej istotnego. Nie mają czasu na pogłębianie wiedzy, która jest naprawdę rozległa. Nie inwestują w technologię, bo jest to dla nich nieopłacalne, nie mogą więc być skuteczni, dysponując tylko kilkoma najprostszymi metodami i preparatami. Jeśli ktoś żyje tylko z medycyny estetycznej, musi być naprawdę dobry, inaczej nie będzie mieć w dłuższej perspektywie pacjentów.
Jak to wygląda w pana przypadku?
Jestem totalnym pasjonatem medycyny estetycznej. Czytam setki artykułów w anglojęzycznej prasie branżowej. Lubię wyzwania, im bardziej skomplikowany przypadek, z tym większym entuzjazmem do niego podchodzę. Uwielbiam pogłębiać wiedzę. Nie tylko poprzez kursy. Od kilku lat jako jedyny Polak studiuję MSc in Aesthetic Medicine w Barts and The London School of Medicine and Dentistry, Queen Mary University of London. Poziom jest tam bardzo wysoki, wymaga ciągłego czytania, analizowania, poszerzania obszarów wiedzy o zagadnieniawykraczające daleko poza to, z czym kojarzy się medycyna estetyczna. Jest to poziom akademicki, oparty na tzw. evidence based medicine, czyli bazującej na badaniach, doniesieniach, dowodach. W medycynie estetycznej takie podejście do kształcenia jest rzadkie. Mam też wiedzę techniczną, nieczęsto spotykaną wśród lekarzy. Doskonale znam budowę i zasady funkcjonowania urządzeń, którymi dysponuję. Ta wiedza technologiczna w połączeniu z medyczną sprawia, że jestem całkowicie niewrażliwy na marketingowe przekazy – analizuję parametry urządzenia, a nie to, co o nim mówią jego sprzedawcy i producenci. Wiem, jak dobierać ustawienia urządzeń, aby osiągać przy zachowaniu parametrów bezpieczeństwa rezultaty, do jakich nikt stosujący standardowe procedury nie ma nawet szansy się zbliżyć. Moim celem są skuteczność i naturalne efekty. Prowadzę własne badania, analizy oraz wprowadzam autorskie metody i protokoły zabiegowe. Mam w tej chwili taką wiedzę, doświadczenie i takie urządzenia w gabinecie, że nie ma przypadku z zakresu medycyny estetycznej, z którym bym sobie nie poradził.
Triclinium Centrum Medycyny Estetycznej
KEN 47/lokal usługowy 13
02-797 Warszawa
tel. (22) 403 40 34, 794 375 715
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.