Prezydent Francji Emmanuel Macron wezwał ostatnio Francuzów do obrony liberalnej demokracji. Przed kim mają się bronić? Francuski prezydent dał do zrozumienia, że obawia się rosyjskiej ingerencji w wybory. Ma ku temu powody. Kiedy w ubiegłym roku okazało się, że niespodziewanie znalazł się na drugim miejscu w sondażach, w internecie pojawiły się plotki, że Macron jest homoseksualistą i miał romans z 40-letnim szefem Radio France, Mathieu Galletem. Dziennik „Le Parisien” przeprowadził wówczas śledztwo, z którego wynikało, że pogłoski o przyszłym prezydencie były rozpowszechniane przez francuskojęzyczne media finansowane przez Rosjan. Zresztą, już wcześniej, od czasu oskarżeń formułowanych pod adresem Putina o próbę wpłynięcia na wybory w USA w 2016 r., Europa zaczęła się uważniej przyglądać długo lekceważonej rosyjskiej propagandzie. Kremlowska machina propagandowa jest szczególnie skuteczna w internecie. Trudno się więc dziwić, że prezydent Macron zapowiada wojnę z dezinformacją właśnie w sieci. Pytanie tylko, czy internet ją przeżyje? Tym bardziej że cenzura sieci pojawiła się także w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Internet pod lupę wzięli też unijni urzędnicy i już zapowiadają prawną ofensywę na wiosnę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.