Wenezuela znów znalazła się w awangardzie zmian. Nękany od lat nieudolnymi rządami i autentyczną nędzą kraj w zeszłym tygodniu postanowił przeprowadzić dewaluację swoich pieniędzy. Oficjalną walutą Wenezueli stał się bolívar soberano, suwerenny boliwar, który zastąpił bolívara fuerte, czyli silnego. Siła silnego boliwara w rządzonym przez socjalistów kraju polegała na tym, że za filiżankę kawy trzeba było zapłacić aż 2,5 mln. Nowym boliwarom prezydent Maduro kazał obciąć pięć zer i z dnia na dzień cena filiżanki kawy spadła do 25 suwerennych boliwarów. Tyle że ta suwerenność jest równie iluzoryczna jak siła wycofanych z obiegu silnych boliwarów. Opiera się ona bowiem na wartości wenezuelskiej kryptowaluty petro, wartej obecnie ok. 60 dolarów. Jest to ewenement na światową skalę, żeby narodowy pieniądz był powiązany z kursem wirtualnego pieniądza, generowanego przez karty graficzne komputerów, który kojarzy się w świecie głównie ze spekulacyjną bańką bitcoina. Wenezuela, gdzie inflacja przekroczyła w lipcu 40 tys. proc., nie ma jednak wiele do stracenia. Nic tylko skakać w odmęty nowych technologii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.