Widziałem wczoraj, jak naród się błąka. Zamknięty był Lidl, zamknięta Biedronka” – wysyp prześmiewczych memów pokazuje nastroje klientów. „Naród” chce wydawać swoje pieniądze także w niedziele, a branża handlowa chce te potrzeby klientów zaspokoić. Ograniczenie możliwości zrobienia zakupów w siódmym dniu tygodnia miało uderzyć w duże sieciówki i dyskonty, a pomóc lokalnemu biznesowi. Okazuje się jednak, że dyskonty bardzo szybko przystosowały się do nowego prawa i wcale na zakazie nie straciły. – Tylko w I połowie 2018 r. sam Lidl wydał na reklamę 370 mln zł – opowiada Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu. – Oni uczą i wychowują swojego klienta, by ten robił zakupy na zapas w piątki i soboty. I to się właśnie dzieje. Dzięki temu obroty dyskontów nie tylko nie spadają, a wręcz powoli rosną. Tracą na tym małe sklepiki osiedlowe (tak, te same, którym miał pomóc ów zakaz), bo klienci, robiąc zakupy na zapas, wybierają większe sklepy sieciowe i tam zostawiają swoje pieniądze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.