Pozamiatane, null, nie ma o czym mówić. Poza wyciąganiem sobie nawzajem haków, nagranych rozmów, wynoszeniem tablic i realizacją transferów na miarę Lewandowskiego i Piątka razem wziętych w polskiej polityce w tym roku niewiele już ma się prawo wydarzyć. Śledząc debatę po konwencji PiS, można odnieść wrażenie, że kampania do Parlamentu Europejskiego oraz Sejmu i Senatu zakończyła się, zanim na dobre się rozpoczęła. Bo partia rządząca przedstawiła propozycje, których opozycja nie będzie w stanie przelicytować. Emeryci podliczają teraz, ile leków kupią za trzynastkę, rodzice głaszczą pierworodne dziatki po główkach, młodzi balują a conto zwolnień podatkowych, a pracownicy wypatrują wieści z Ministerstwa Finansów, o ile spuchnie im portfel. „Koniec historii” Fukuyamy w rodzimym wydaniu. Uprzejmie w związku z tym przypominam, że jest jeszcze parę ważnych spraw w tym kraju do załatwienia.
Oto kilka przykładów, które mnie osobiście bolą najbardziej. System emerytalny, w którym składki idą na bieżące wypłaty, jest jakąś aberracją i niesie ze sobą coraz to nowe problemy. Przydałoby się nowe otwarcie, reforma na miarę XXI w., która objęłaby chociaż wchodzących na rynek pracy. Przedsiębiorcy czekają na dalsze uproszczenia reguł działania. Owszem, sporo się wydarzyło, w tym w sferze deregulacji. Mamy też rządową propozycję zmiany przepisów dotyczących VAT, z uproszczeniem stawek (a także zmianą – obniżono m.in. podatek na wózki dziecięce), ale czy naprawdę nie da się napisać zupełnie nowej, prostszej ustawy? Dalej: w systemie ochrony zdrowia jest za mało konkurencyjności, za dużo centralizmu. A schodząc na niższy poziom, z okazji niedawnego Dnia Kobiet, podkreślę bardzo ważną sprawę: Polki wciąż mają obawy przed wyprawą na porodówkę. Można trafić dobrze, można trafić źle. Trzeba też zastanowić się, czy nie są potrzebne fundamentalne zmiany w funkcjonowaniu państwa. To kwestia np. relacji władzy centralnej z samorządem terytorialnym, ale i ordynacji wyborczych czy funkcjonowania wielu urzędów.
Tu dygresja: jestem przeciwko biurokracji, ale jak już instytucje państwa są, to powinny być doinwestowane, a ich pracownicy mieć normalne warunki pracy. Na tym skończę, niech każdy doda do tej wyliczanki, co mu w duszy gra. Natomiast ja podkreślę jeszcze, że czasy mamy niepewne i nie ma co spoczywać na laurach, jeśli chodzi o kwestie fundamentalne (zwłaszcza że nie ma tak znowu na czym spoczywać). Podejrzewam zresztą, że niektóre decyzje decydentów są podejmowane również z myślą o tym, aby złagodzić ewentualne turbulencje różnej natury. Program 500+ i podobne wspiera koniunkturę w gospodarce, choć ekonomiści podkreślają, że potrzebne są do tego jeszcze inwestycje przedsiębiorców. A do ich realizacji, dodam, spokój i przewidywalność sytuacji w kraju. Inwestycje infrastrukturalne, takie jak modernizacja i rozbudowa kolei (są na to środki unijne) czy nawet budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego to też sposób na przetrwanie trudniejszych czasów. Lepszy, gorszy, ale – jakiś. Wreszcie coraz mocniejsze więzy militarne łączące Polskę z USA również są, w moim rozumieniu, odpowiedzią na ewentualne zagrożenia. Nie chcę jednak państwa straszyć. Poza wszystkim chodzi przecież o to, aby spokojnie żyć i życiem się cieszyć. Do czego jednak również są niezbędne wybiegające w przyszłość reformy…
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.