„Zakwaterowanie wybieramy zazwyczaj sami, rok, dwa lata wcześniej. Mówimy organizatorom, w którym hotelu chcielibyśmy się zatrzymać, a oni podpisują umowy” – tłumaczy Paweł Witczak, który w PZN odpowiada za logistykę kadry skoczków. W przypadku Pucharu Świata zakwaterowanie zapewniają jednak organizatorzy. Ci zaś, jak ostatnio w Lahti, często wybierają miejsca noclegowe dalekie od ideału. – Skandynawia różni się od reszty Europy tym, że oni w temacie hoteli są 30 lat wstecz. Ten hotel w Lahti jak na tamtejsze standardy nie był zły. Problemem było fatalne wyżywienie. Zanim narciarze zakwaterują się w hotelu, muszą do niego dojechać. To wyzwanie, bo razem z zawodnikami podróżują: sprzęt, trenerzy i całe zaplecze techniczne.
– Jeśli zawody odbywają się w Europie kontynentalnej lub Skandynawii, to sprzęt przewozimy sami samochodami typu Master. Do tego dochodzą osobówki dla trenerów i superkomfortowe trafiki SpaceClass, którymi podróżują zawodnicy – wylicza Witczak. W każdym samochodzie jadą dwie, maksymalnie trzy osoby. W sumie jest to zatem kolumna ośmiu pojazdów, którymi podróżuje około 16 osób. Komfortowe warunki podróży mają istotny wpływ na formę zawodników. – „Od listopada do marca jesteśmy cały czas w drodze. Potrafimy spędzać w samochodzie 20 godzin dziennie” – wyznaje mój rozmówca. Poza niezawodnym sprzętem i dobrą organizacją do przeprowadzenia tego rodzaju operacji logistycznej potrzebny jest sprawdzony partner. Oficjalnym Partnerem Transportowym PZN jest firma Sixt rent a car – jedna z największych wypożyczalni aut na świecie. Samochody są zawsze fabrycznie nowe, wymieniane co roku. Usterki zdarzają się więc rzadko, na kierowców czekają jednak ekstremalne warunki pogodowe i inne, mniej oczywiste zagrożenia. – „Rocznie przejeżdżamy 60 tys. km, ale najgorszą dla nas sytuacją jest spotkanie stada reniferów w Skandynawii” – opowiada Witczak.
– „To prawdziwa droga przez mękę. Faktycznie, kierowcy pokonują długie kilometry w tempie poruszania się stada, nie więcej niż 15 km/h, cały czas uważając, aby żadne zwierzę nie wskoczyło pod koła. Uważać trzeba” – przekonali się o tym polscy biegacze klasyczni. – Mieli spotkanie z reniferem – opowiada Tomasz Pałyska, kierownik centrum technicznego Sixt. Wyjaśnia, że niezależnie od tego, gdzie doszło do usterki lub uszkodzenia pojazdu, zobowiązany jest do niezwłocznej jego wymiany lub naprawy. – „Pojechaliśmy więc od razu z autem zastępczym z Warszawy do Rovaniemi, dokładnie 2107 km” – mówi Pałyska. Wkrótce okazało się jednak, że naprawy gwarancyjnej wymagał jeszcze jeden samochód. – „Kilka dni później musiałem tam wrócić. Zrobiłem trasę cztery razy, a chciałem tylko zobaczyć zawodników” – dodaje Pałyska. Komentatorzy sportowi nauczyli kibiców, że w skokach ważna jest właściwa pozycja dojazdowa. W kontekście setek godzin spędzonych w trasie nabiera to nowego znaczenia. Transport jest równie istotny w osiąganiu wyników, co dobrze dopasowany kombinezon. A wyzwaniom, które mu towarzyszą, mogą sprostać tylko najlepsi.
Aleksander DaukszewiczArchiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.