Podejrzewam, że gdyby Winston Churchill zobaczył, jak wygląda dzisiejszy świat, stwierdziłby: „A nie mówiłem?”. Piję tu do jego słów: „Demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu”. Chętnie odpowiedziałbym byłemu premierowi Zjednoczonego Królestwa (i laureatowi Nagrody Nobla w dziedzinie literatury): „Sir, proszę się napić herbaty i zajrzeć za chwilę – w skali wieczności – a więc za mniej więcej pięć lat, sądzę, że nowoczesne technologie wpły ną na zmianę tego obrazu”. Na razie jednak jest, jak jest. I dlatego cieszę się, gdy ludzie protestują, bo to pokazuje, że im zależy, a także uzupełnia niedostatki ustrojowe. To paradoksalne, że w czasach, gdy można błyskawicznie przeprowadzić referendum albo chociaż niezobowiązujące konsultacje społeczne przy wykorzystaniu np. telefonów komórkowych, obywatele muszą w ważnych sprawach wychodzić na ulicę, ryzykując lanie pałą. Większość polityków nie pali się jednak do poszerzania zasięgu demokracji bezpośredniej. Taka przypadłość zawodowa. A ludzie nie wytrzymują.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.