Ukraina ma parlament debiutujących żółtodziobów: najnowszy i najmłodszy w krótkiej historii swej państwowej niepodległości. W okręgach większościowych z trzęsącymi dotąd krajem oligarchami wygrywa miejscowy restaurator (jak w Odessie), młody informatyk (jak w Połtawie) albo weselny fotograf (jak na Zaporożu). Z kolei na partyjnych listach klęskę ponoszą takie sławy, jak niezrównoważona bohaterka wojenna Nadija Sawczenko albo manipulujący historią szef kijowskiego IPN Władimir Wiatrowicz. Na polityczny margines spadają pospołu zawzięci przeciwnicy: były prezydent Poroszenko i była premier Tymoszenko.
Tymczasem Sługa Narodu – partia założona przez grupę aktorów i filmowców produkujących serial telewizyjny – zdobywa w kijowskim parlamencie większość absolutną. Takiej skali sukcesu nie przewidzieli nie tylko ukraińscy analitycy, jak np. profesor Fesenko, tuż przed podaniem wyników wykluczający (w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”) perspektywę samodzielnej większości Sługi Narodu. Ale co ciekawe, najwyraźniej nie spodziewał się jej także sam prezydent Wołodymyr Zełenski, który bez potrzeby (jak się miało okazać) oferował koalicję parlamentarną rockmanowi Światosławowi Wakarczukowi z małej partii Głos.
Ukraina staje teraz przed szansą, jakiej nie miała ani po pokojowej pomarańczowej rewolucji 2004, ani po krwawym Majdanie 2014 r. To, czego nie mogły zdziałać dwie rewolucje, teraz sprawia demokratyczna kartka wyborcza. Bohaterski kijowski Majdan sprawił co prawda rzecz dla państwa najcenniejszą – dał mu realną suwerenność. Teraz jednak Ukraina po raz pierwszy może odrzucić niszczący ją od dziesięcioleci balast postsowieckiej korupcji. A to dzięki pierwszej tak radykalnej eliminacji dotychczasowej elity władzy, wyrosłej z jednej strony na malwersacjach i uwłaszczeniach na skalę, jaką w Polsce trudno sobie wyobrazić, z drugiej zaś na nacjonalistycznym fanatyzmie, zakłamującym historię własnego kraju i zatruwającym relacje z sąsiadami.
Zarówno Zełenski, który otrzymuje teraz demokratyczną pełnię władzy, jak i ludzie z jego ekipy, jak mantrę powtarzają, że nie chcą właśnie niczego innego jak radykalnej odnowy elity kraju. Ale rosyjska propaganda (jak można czytać na portalu Sputnik) ironizuje, iż w Polsce naiwnie odczytuje się słowa i plany Zełenskiego, gdyż naprawdę już wkrótce odda on kontrolę nad ukraińską polityką (zwłaszcza zagraniczną) w ręce dobrze znanych starych oligarchów, odsuniętych na bok w czasach poprzedniego prezydenta: Pinczuka i Kołomojskiego. Rzecz jasna nie wiadomo ani czy sam Zełenski sprosta arcytrudnej sytuacji, ani tym bardziej czy jego ekipie uda się osiągnąć postawione cele. Zapewne jedną z przeszkód będzie „gęba”, jaką nowej władzy w Kijowie skutecznie przypięli już różnej maści eksperci oraz media (także polscy), do znudzenia powtarzający slogan, iż nie ma ona żadnego planu naprawy państwa, na niczym się nie zna i mówi ogólniki.
Każda „szanująca się” europejska gazeta musiała w ostatnich dniach powtórzyć parę razy ów obowiązujący obecnie na temat Ukrainy slogan. I nie ma tu nic do rzeczy, że Zełenski na wzór unijny planuje samorząd terytorialny w kraju, że znosi immunitety polityków i sędziów (!!! przydałoby się w Polsce), że tworzy Służbę Śledztw Finansowych i chce konfiskat majątków bogacących się z niejasnych źródeł dygnitarzy. Że ma gotową reformę prawa wyborczego i projekt dozbrojenia armii do poziomu 5 proc. PKB (2,5 razy więcej niż w NATO). Że wystąpił z odważnym planem włączenia administracji Trumpa do rozmów pokojowych z Rosją. Można niestety przypuszczać, że „gęba” niekompetencji, zręcznie umacniana przez propagandę płynącą z Moskwy, będzie służyć niszczeniu międzynarodowej reputacji nowego rządu w Kijowie. I to całkiem niezależnie od realnych politycznych faktów dziejących się w ukraińskiej polityce. W końcu marzeniem wszystkich (dość licznych) nieprzyjaciół Ukrainy jest to, aby władza Zełenskiego jak najrychlej wywołała nad Dnieprem polityczne bezhołowie i chaos.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.