Na koncie kliniki wiele nowatorskich terapii i zabiegów, często bardzo medialnych. Coraz popularniejsza w Polsce wazektomia czy powiększanie prącia kwasem hialuronowym. A pan upiera się, że tym, o czym należy mówić, jest przewlekłe zapalenie prostaty.
Tak! Bo to temat ważny, jeśli nie najważniejszy. Spójrzmy na statystyki. Ocenia się, że choruje na nie co najmniej trzech na dziesięciu mężczyzn! Są w różnym wieku, wielu nawet nie wie, że właśnie to im dolega. Odwiedzają kolejnych lekarzy i cierpią. Czasem całymi latami. Objawy są uciążliwe, ale niejednoznaczne, przez co sama choroba może długo być niewłaściwie leczona. To schorzenie powszechne i niezwykle podstępne.
30 proc. mężczyzn? Chorych może być więcej?
Liczba chorych, moim zdaniem, wciąż jest niedoszacowana. Gros moich pacjentów to osoby z przewlekłym zapaleniem prostaty. Często przychodzą z teczkami pełnymi wyników badań i depresją, bo po odwiedzeniu kilku lub kilkunastu lekarzy wciąż nie wiedzą, co im dolega. Towarzyszy im ból. Nie mogą siedzieć, nie mogą chodzić. Cierpi ich życie seksualne. Wiem, że wielu pacjentów z tym schorzeniem, nie znajdując pomocy u lekarzy, szuka rad w internecie. Na forach aż się gotuje! A pomysły na to, jak sobie pomóc, oscylują od dziwnych przez kosztowne i nieskuteczne aż do szkodliwych i niebezpiecznych.
Jest jakaś prawidłowość? Kto choruje?
Przyjmuje się, że wpływ na rozwój choroby ma długie przetrzymywanie moczu, częste u niektórych grup zawodowych. To np. kierowcy i informatycy. Przetrzymywanie moczu sprawia, że w pęcherzu namnażają się bakterie, które potem przedostają się do prostaty. Czynnikiem zwiększającym ryzyko wystąpienia choroby są też wszelkie źle leczone infekcje układu moczowego oraz nawracające zaparcia stolca. Także siadanie na zimnym czy oddawanie moczu na mrozie. Zimno osłabia miejscowe mechanizmy obronne, ułatwia zakażenie. Ale tak naprawdę nie ma prawidłowości. Zachorować może każdy. Źródłem infekcji układu moczowego mężczyzn są też partnerki chorych. Zawsze na początku zalecam badanie obu partnerów pod kątem infekcji.
Jakie są pierwsze objawy zapalenia gruczołu krokowego?
Dziwny dyskomfort, jakby się na czymś siedziało, np. na piłce. Czasem uczucie przypalania czymś bardzo gorącym. Promieniujący w okolicę odbytu ból, czasem umiejscowiony w jądrze lub pachwinie. Ból, kłucie albo pieczenie w cewce moczowej w czasie oddawania moczu albo tuż po nim, choć to nie jest regułą. Częste oddawanie moczu albo parcie na mocz. Zaczerwienienie żołędzi lub problemy z erekcją, ale także przedwczesny wytrysk u pacjentów, u których go wcześniej nie było. Czasem ból na powierzchni ud albo bóle zlokalizowane w dolnej części kręgosłupa. Objawy są bardzo różne. Występują po kilka naraz lub osobno. Zwykle nasilają się w okresie jesienno-zimowym albo po siedzeniu na czymś zimnym. Zaostrza je też stres. Charakterystyczne jest powracanie objawów w miarę regularnych odstępach czasu. Co miesiąc, dwa, czasem co pół roku. Wracają falami. Za każdym razem silniejsze.
Dlaczego tak trudno zdiagnozować przewlekłe zapalenie prostaty?
Wiedza o nim wciąż nie jest powszechna. Ten problem mają nawet urolodzy. A same objawy? Dla niewprawnego oka mogą być mylące. Dyskomfort w pachwinie? Lekarz zbagatelizuje albo da lek przeciwzapalny, który wyciszy objawy, a choroba będzie się dalej rozwijać. Ból w jądrze? Lekarz bada jądro. Badania OK? To do domu. Problem zostaje. Ból promieniujący w okolice odbytu? Pacjent trafia do proktologa. Proktolog często znajduje hemoroidy. Leczy jedynie je, a czas mija. Bóle w dolnej części kręgosłupa? Lekarze pierwszego kontaktu lubią diagnozować np. boreliozę. Pieczenie wewnętrznej części ud, zaczerwienienie żołędzi? Skierowanie do dermatologa. Pacjenci mogą całymi miesiącami krążyć między lekarzami różnych specjalności, wciąż nie wiedząc, dlaczego boli. Nawet jeśli trafiają dobrze, czyli do urologa, problem często pozostaje nierozwiązany. Dostają coś „z automatu”. Najczęściej jakiś antybiotyk lub mocno przereklamowaną i przestarzałą już furazydynę, która jest sprzedawana pod różnymi nazwami handlowymi. Objawy na jakiś czas ustępują, a potem wracają. Znów furazydyna i tak w kółko. A problem narasta. Często pacjent, u którego kolejni lekarze nie potrafią zdiagnozować lub wyleczyć przewlekłego zapalenia prostaty, słyszy, że problem ma „w głowie” i jest odsyłany do psychiatry. To matnia!
Co zrobić, jeśli podejrzewamy przewlekłe zapalenie prostaty?
Najgorsze, co możemy zrobić, to wstydzić się i czekać aż „samo przejdzie”. Samo nie przejdzie, przyczai się i wróci ze zdwojoną siłą. Trzeba działać i to szybko. Iść do urologa. Najlepiej do takiego, który zna to schorzenie i w nim się specjalizuje, bo potrzebna jest wiedza i doświadczenie. A to nie jest takie proste, ponieważ tylko nieliczni urolodzy zarówno w Polsce, jak i Europie i USA, zajmują się zapaleniem prostaty profesjonalnie. Urolog, do którego udamy się po poradę, powinien zlecić posiew moczu i nasienia, wymaz z cewki moczowej i tzw. próbę Stameya, czyli badanie płynu z prostaty. Kilka badań to konieczność. Jedno, nawet dwa, mogą nie wykazać choroby. Więcej badań to PROSTATA, nazywana też gruczołem krokowym lub sterczem, jest niewielka. Wielkością i kształtem przypomina orzech włoski. To część układu płciowego mężczyzny. Znajduje się w miednicy, poniżej pęcherza moczowego. Jej tylna część przylega do odbytnicy. Wydzielina prostaty jest odpowiedzialna m.in. za upłynnienie nasienia.
Nie ma dobrego leku?
Nie ma uniwersalnego leku. Najważniejsza jest diagnoza i dobór leczenia, które często, choć nie zawsze, opiera się w pierwszej fazie na odpowiednim antybiotyku. Niezwykle istotny, a zarazem trudny do dobrania, jest czas jego stosowania i właściwa dawka leku. Z prostatą problem polega na tym, że antybiotyki źle tu przenikają, często nie osiągając odpowiednich stężeń.
Nie brzmi to optymistycznie. Ale pan osiąga świetne rezultaty u chorych na przewlekłe zapalenie prostaty. Świadczą o tym rzesze pacjentów z całej Europy przyjeżdżających do Kliniki Zapalenia Prostaty.
To dzięki wprowadzeniu autorskiego, innowacyjnego programu leczenia przewlekłego zaplenia prostaty, który stworzyliśmy w oparciu o moje doświadczenia z wieloletniej pracy i badań w najlepszych ośrodkach urologicznych w USA i Europie, m.in. z Harvard Medical School, Boston University School of Medicine czy Cork University Hospital. Program jest dostosowywany do każdego pacjenta indywidualnie i zawsze jest wielkokierunkowy. Uwzględnia też postać przewlekłego zapalenia prostaty, a więc bakteryjną i bezbakteryjną. Antybiotyki, choć są ważne na pewnym etapie leczenia, nie są głównym narzędziem tej terapii. Leczenie jest wieloaspektowe, nie tylko istotne jest pozbycie się bakterii czy grzybów, gdy występują, lecz także walka z objawami i następstwami stanów zapalnych gruczołu krokowego.
W naszym programie leczenia wykorzystujemy m.in. falę uderzeniową uwalniającą z komórek prostaty czynniki pobudzające rozwój naczyń krwionośnych, co ułatwia odbudowę tkanek i regenerację uszkodzonego unerwienia. Istotnym elementem terapii jest dobre nawodnienie i walka z zaparciami, które potrafią nasilić infekcje. Niezwykle ważne są też odpowiednio dobrane ćwiczenia fizyczne i walka z depresją. Tylko w ostateczności stosujemy metodę minimalnie inwazyjną, czyli termoterapię, najnowszej generacji aparatem TEMPRO. Jeżeli chodzi o inne, bardziej inwazyjne metody wykorzystywane przez niektóre ośrodki, jak np. iniekcje antybiotykowe bezpośrednio do prostaty, to w naszej klinice uważamy, że nie powinny być w ogóle stosowane. Przede wszystkim ze względu na bardzo małą skuteczność, a duże ryzyko licznych powikłań, nasilenie stanów zapalnych i tworzenie kolejnych blizn zaburzających przebieg i funkcjonowanie unerwienia w prostacie, co w konsekwencji będzie powodowało nasilenie objawów choroby. Z kolei zabieg TURP, czyli przez cewkowa elektroresekcja prostaty jest zabiegiem bardzo okaleczającym i niosącym duże ryzyko poważnych powikłań, a do tego nie gwarantującym ustąpienia objawów.
Istnieje możliwość całkowitego wyleczenia? Statystyki są niepokojące.
Niekoniecznie. Przyjmuje się, że całkowite wyleczenie w większości centrów medycznych osiąga się u nie więcej niż 30 proc. pacjentów, ale np. w naszej klinice udaje się wyleczyć ok. 70 proc. chorych. Dalej są zaleczenia, czyli sytuacje, kiedy znacząco obniża się częstotliwość występowania i nasilenia objawów. Tu też osiągamy sukces, bo udaje nam się doprowadzić do ograniczenia częstości i nasilenia nawrotów choroby aż u ok. 20 proc. naszych pacjentów.
ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z CENTRUM ZDROWIA MEDIQUS
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.