Mam dwóch synów. Pewnie, że fajnie byłoby zatańczyć na ich weselach, ale najważniejsze, żeby zdążyć ich odchować, dożyć, aż skończą osiemnastkę – mówi Marika Dąbrowska, 34-latka z zaawansowanym rakiem piersi. Mówi, jakby chciała usprawiedliwić swoje oczekiwania: – Starszy ma 12, a młodszy dziewięć lat. Ja wiem, że to już nie są takie małe dzieci. Ale mają szkołę, zaczynają dojrzewać, potrzebują jeszcze mamy. Powtarza słowa, które wyczytała: „Nie boimy się chorować, boimy się, że nikt nie pokocha naszych dzieci tak jak my”. Marika wie, że jej choroby nie da się wyleczyć. Mówiąc o swoich nadziejach, nie mówi jednak o mrzonkach. Przeciwnie, byłaby dla niej szansa na przeżycie kilku, a może kilkunastu lat bez progresji. Lekarz zaproponował jej rybocyklib – lek, który nie zapewnia wyzdrowienia, ale przedłuża życie i pozwala na normalne funkcjonowanie.
Problem w tym, że jedna dawka kosztuje 10 tys. zł, a Marika powinna przyjąć 25 dawek, potrzebuje więc 250 tys. zł. – Miałam nowotwór hormonozależny, za mną mastektomia, półroczna chemioterapia, radioterapia, hormonoterapia – mówi Urszula Dragan, działaczka Partii Zieloni, ekolożka, matka pięcioletniej dziewczynki. – Od zakończenia leczenia nie minął rok, w moim przypadku ryzyko wznowy utrzymuje się 15 lat i więcej, a największe jest teraz, do czterech-pięciu lat po leczeniu. Co trzy miesiące mam badania kontrolne. Za każdym razem konfrontuję się z lękiem, czy leczenie zadziałało. Bo jeśli nie, to mam kłopot. Ów kłopot polega na tym, że jej też mógłby pomóc jeden z nowoczesnych leków. Sposobem na zdobycie go, oprócz kupna, jest zakwalifikowanie się do badań klinicznych, które finansują firmy farmaceutyczne. Dostęp do takich programów jest jednak ograniczony.
Środowiskiem kobiet, które przeszły albo przechodzą raka piersi, wstrząsnęła właśnie śmierć jednej z ich nich. Justyna była twarzą spotu kampanii prowadzonej przez Fundację OnkoCafe – Razem Lepiej. Występowała w nim ze swoimi córkami. Spot miał premierę dwa tygodnie temu, tydzień po premierze Justyna zmarła. Gra w nim Anię, która nie może zaplanować najprostszych spraw, bo z powodu raka nie potrafi przewidzieć nawet najbliższych dni. – Czekała na rybocyklib – mówi Anna Kupiecka, prezeska fundacji OnkoCafe – Razem Lepiej. – Najpierw nie zakwalifikowała się do programu klinicznego prowadzonego przez producenta leku, późnej prowadziła zbiórkę pieniędzy, żeby go kupić. Przez ten czas jej stan się pogorszył i leku już nie można było podać. Justyna była twarzą chorujących kobiet. Cierpią dziś z powodu jej śmierci, ale same idą podobną drogą. Zaawansowany rak piersi to choroba śmiertelna, jakimś ratunkiem mogą być leki nowej generacji, np. cykliby. Jak te kobiety mogą myśleć, że im się uda, jeśli nie dostają tych leków?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.