Część naszych elit traktuje Unię Europejską jak polski rząd na uchodźstwie
Powtórka z 1981 roku? Tak mogłoby się wydawać, patrząc na to, co robi część polskich elit. W 1981 r. prawdziwa władza była w Moskwie i do niej odwoływała się część aparatu PZPR, strasząc własne społeczeństwo. Moskwa była wyrocznią i ostateczną instancją. W najgorszym scenariuszu mogła w Polsce interweniować zbrojnie. Teraz wyrocznią i ostateczną instancją w polskich sprawach jest Bruksela. I wcale nie chodzi o respektowanie unijnego prawa i standardów. Bruksela jest przez część polskich elit wykorzystywana przeciwko własnemu krajowi. Déj? vu?
Wielu wpływowych polityków, publicystów i naukowców najwyraźniej nie może żyć bez silnego patrona, którego można wykorzystać jako straszak w walce z wewnętrznym wrogiem. Coraz częściej słychać z ich strony nawoływania, aby w polskich sporach rozstrzygający głos należał do Brukseli. Część elit chce po prostu, aby kierowała ona Polską z tylnego siedzenia. Unię Europejską zaczynają traktować jak polski rząd na uchodźstwie, który - nawet jeśli formalnie ma niewielki wpływ na to, co się u nas dzieje - ma moralne prawo do ferowania wyroków.
Wielu wpływowych polityków, publicystów i naukowców najwyraźniej nie może żyć bez silnego patrona, którego można wykorzystać jako straszak w walce z wewnętrznym wrogiem. Coraz częściej słychać z ich strony nawoływania, aby w polskich sporach rozstrzygający głos należał do Brukseli. Część elit chce po prostu, aby kierowała ona Polską z tylnego siedzenia. Unię Europejską zaczynają traktować jak polski rząd na uchodźstwie, który - nawet jeśli formalnie ma niewielki wpływ na to, co się u nas dzieje - ma moralne prawo do ferowania wyroków.
Więcej możesz przeczytać w 19/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.