Jak smakowało wino w starożytnej Grecji lub za czasów Ludwika XIV we Francji? Tego chyba nigdy się nie dowiemy, ale jednego możemy być pewni: tak dobrego wina jak w czasach współczesnych nie było w żadnej epoce. Jeszcze przed II wojną światową wina czerwone były szczypiące, a wina słodkie często fermentowały jeszcze po rozlaniu do butelek. Dzisiaj możemy się delektować zarówno smakiem, kolorem, jak i zapachem każdego wina. Bo „wina się nie pije, a jedynie degustuje, rozpoznaje jego niuanse i odczytuje zamiary winiarza" – pisze Krzysztof Kowalski w książce „Kazania dionizyjskie". Opanowanie techniki fermentacji sprawiło, że nauka zwana enologią zrewolucjonizowała winiarstwo. Przestało być ono sztuką, a stało się nauką. Nie ma jednak nic za darmo. Choć nie ma już złego wina, to gdy zabrakło „artystów wina", dionizjaki stały się podobne do siebie. Trudno odróżnić włoskie chardonnay od francuskiego, kalifornijskiego czy australijskiego. Być może rację ma znawca wina R.M. Parker, który się obawia, że wino straci urok indywidualizmu i podzieli los większości brandy, burbonów, szkockich whisky oraz wódek.
Zbigniew Wojtasiński
Krzysztof Kowalski „Kazania dionizyjskie", wydawnictwo Trio Warszawa 2007
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.