Pan prezydent wystąpił w telewizorze, i to w dwóch kanałach naraz. Nie jest to co prawda cud (tych dokonuje nasz Prześwietny Premier) ani inna bilokacja. Po prostu wystąpienie Lecha emitowano w TVP hurtem. Zupełnie jak niegdyś „Dziennik telewizyjny".
Wieczorny teledysk z Kaczorem w roli głównej był fajny: pedały, Niemcy, strzygi (o, pardon, to Angela Merkel była), słowem – wszystko jak trzeba. Autor teledysku Jacek Kurski kraśniał i pęczniał z dumy przez dzień cały, dlatego wieczorem dało się zauważyć na stołecznym niebie rzadkie, zwłaszcza o tej porze roku, zjawisko – latającą Kurę.
Kura cieszył się jak dziecko, że tak mu to fajnie wyszło. Dowodem na to, że musiało być nieźle (naszym zdaniem, wiocha, ale my się nie znamy), była z jednej strony wściekła reakcja Donka i jego licznych przydonków (Niesiołowi aż się woda zagotowała i trzeba go było odparowywać), a z drugiej – dumne oblicza Edgara. Chętnie dowiedzielibyśmy się raczej, co na to Bielan.
Teledysk nie spodobał się nie tylko premierowi. Także geje są mu naprzeciwko. Chcieliby nawet postawić Lecha Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu. Są urażeni, że wystąpili w rolach drugoplanowych?
A skoro Kurskiemu tak świetnie wyszedł teledysk, to może mógłby się zająć wystąpieniami Jarosława na żywo? Potrzebny byłby telebim, na którym pokazywano by Wehrmacht, oraz taper. Nie, nie tapir, tylko taper – taki koleś, który gra na pianinku i podkłada muzykę pod nieme filmy. Ubaw jak przy Chaplinie gwarantowany.
Na razie Jarosław spotyka się ze studentami bez tapera, a i tak walą tłumy, w dodatku dość przychylne. Świnie, jak oni mogą to robić TVN 24?!
Oburzyli się potwornie czerwoni na PO i PSL, że zawłaszczają media zupełnie jak swego czasu PiS. I dlatego nie poparli ustawy Śledzińskiej-Katarasińskiej (na miejscu tej kobiety akurat w 40. rocznicę Marca nie pokazywalibyśmy się narodowi na oczy). I rwali włosy z głowy, jacy ci politycy okropni. Naprawdę szkoda, że posłem SLD nie jest Włodek Czarzasty albo Brunatny Robert. Mogliby wyjść na mównicę i pooburzać się fachowo.
Podobno jednak przetarg nieograniczony na poparcie komunistów w sprawie ustawy medialnej nie został jeszcze rozstrzygnięty i główni oferenci (PO i PiS) nadal walczą zawzięcie. Ponoć żeby było transparentnie, przetarg ma skontrolować NIK oraz Urząd Zamówień Publicznych.
Wielka (pod dwa metry to wielka, nie?) Mimoza z Wrocławia, niejaki Rafał Dutkiewicz, przeszedł do obozu konserwatystów i łaskawie zgodził się zostać szefem Dolnego Śląska XXI. Platforma się wściekła, Grześ Schetyna pouczył Długiego Rafała, co się prezydentowi miasta godzi, a co nie, i wyszło mu, że Internetem zajmować się nie godzi (zupełnie jak Kaczor gada, nie?). W każdym razie teraz Dolny Śląsk XXI ma aż czterech, z przeproszeniem dam, członków. I to same tuzy: Dutkiewicz, Kazimierz, Michał i Ujazdowski.
Kazimierz jednoczy się z Michałem i Dutkiewiczem, a PiS się pruje. Co chwila rozłamem grożą Kaczorowi rydzykowcy. Szczerze mówiąc, bardziej niż „wyjdą czy też nie wyjdą?" zastanawia nas, czemu oni wszyscy są tak mało wyjściowi? No bo sorry, ale jeżeli Adonisem jest tam poseł Girzyński, to nie wróżymy im szczególnych sukcesów.
Pisowskie młodziaki, niektóre już trochę przechodzone, ale wciąż młodziaki, też się buntują i chcą być proeuropejscy, czyli głosować za traktatem. Z drugiej strony, nie zależy im na tym aż tak bardzo, by zadzierać z Jarosławem, bo kto ich do następnego Sejmu wpuści? Ech, dylematy... Nas w tym wszystkim bawi tylko, że część PiS nazywa się „muzealnikami". A przecież ta kapitalna nazwa oddaje nie część, ale całość oferty politycznej PiS.
Wieczorny teledysk z Kaczorem w roli głównej był fajny: pedały, Niemcy, strzygi (o, pardon, to Angela Merkel była), słowem – wszystko jak trzeba. Autor teledysku Jacek Kurski kraśniał i pęczniał z dumy przez dzień cały, dlatego wieczorem dało się zauważyć na stołecznym niebie rzadkie, zwłaszcza o tej porze roku, zjawisko – latającą Kurę.
Kura cieszył się jak dziecko, że tak mu to fajnie wyszło. Dowodem na to, że musiało być nieźle (naszym zdaniem, wiocha, ale my się nie znamy), była z jednej strony wściekła reakcja Donka i jego licznych przydonków (Niesiołowi aż się woda zagotowała i trzeba go było odparowywać), a z drugiej – dumne oblicza Edgara. Chętnie dowiedzielibyśmy się raczej, co na to Bielan.
Teledysk nie spodobał się nie tylko premierowi. Także geje są mu naprzeciwko. Chcieliby nawet postawić Lecha Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu. Są urażeni, że wystąpili w rolach drugoplanowych?
A skoro Kurskiemu tak świetnie wyszedł teledysk, to może mógłby się zająć wystąpieniami Jarosława na żywo? Potrzebny byłby telebim, na którym pokazywano by Wehrmacht, oraz taper. Nie, nie tapir, tylko taper – taki koleś, który gra na pianinku i podkłada muzykę pod nieme filmy. Ubaw jak przy Chaplinie gwarantowany.
Na razie Jarosław spotyka się ze studentami bez tapera, a i tak walą tłumy, w dodatku dość przychylne. Świnie, jak oni mogą to robić TVN 24?!
Oburzyli się potwornie czerwoni na PO i PSL, że zawłaszczają media zupełnie jak swego czasu PiS. I dlatego nie poparli ustawy Śledzińskiej-Katarasińskiej (na miejscu tej kobiety akurat w 40. rocznicę Marca nie pokazywalibyśmy się narodowi na oczy). I rwali włosy z głowy, jacy ci politycy okropni. Naprawdę szkoda, że posłem SLD nie jest Włodek Czarzasty albo Brunatny Robert. Mogliby wyjść na mównicę i pooburzać się fachowo.
Podobno jednak przetarg nieograniczony na poparcie komunistów w sprawie ustawy medialnej nie został jeszcze rozstrzygnięty i główni oferenci (PO i PiS) nadal walczą zawzięcie. Ponoć żeby było transparentnie, przetarg ma skontrolować NIK oraz Urząd Zamówień Publicznych.
Wielka (pod dwa metry to wielka, nie?) Mimoza z Wrocławia, niejaki Rafał Dutkiewicz, przeszedł do obozu konserwatystów i łaskawie zgodził się zostać szefem Dolnego Śląska XXI. Platforma się wściekła, Grześ Schetyna pouczył Długiego Rafała, co się prezydentowi miasta godzi, a co nie, i wyszło mu, że Internetem zajmować się nie godzi (zupełnie jak Kaczor gada, nie?). W każdym razie teraz Dolny Śląsk XXI ma aż czterech, z przeproszeniem dam, członków. I to same tuzy: Dutkiewicz, Kazimierz, Michał i Ujazdowski.
Kazimierz jednoczy się z Michałem i Dutkiewiczem, a PiS się pruje. Co chwila rozłamem grożą Kaczorowi rydzykowcy. Szczerze mówiąc, bardziej niż „wyjdą czy też nie wyjdą?" zastanawia nas, czemu oni wszyscy są tak mało wyjściowi? No bo sorry, ale jeżeli Adonisem jest tam poseł Girzyński, to nie wróżymy im szczególnych sukcesów.
Pisowskie młodziaki, niektóre już trochę przechodzone, ale wciąż młodziaki, też się buntują i chcą być proeuropejscy, czyli głosować za traktatem. Z drugiej strony, nie zależy im na tym aż tak bardzo, by zadzierać z Jarosławem, bo kto ich do następnego Sejmu wpuści? Ech, dylematy... Nas w tym wszystkim bawi tylko, że część PiS nazywa się „muzealnikami". A przecież ta kapitalna nazwa oddaje nie część, ale całość oferty politycznej PiS.
Więcej możesz przeczytać w 13/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.