Policja
Bandyci zastrzeleni w Magdalence w 2003 r. przynajmniej dwukrotnie zostali ostrzeżeni o akcji antyterrorystów – dowiedział się „Wprost". Pierwszy raz, kiedy Roberta Cieślaka (zastrzelonego później w Magdalence) wytropili policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym. Cieślak jechał taksówką prowadzoną przez kierowcę współpracującego z gangiem. – Na rozkaz nadinspektora Jana Pola wysłany został helikopter. Kilka minut później Cieślak odebrał telefon: „Uważaj, masz nad sobą śmigłowiec" – opowiada nasz informator z policji. Cieślak zdołał umknąć pogoni. Po raz drugi informacja o akcji wypłynęła w dniu jej przeprowadzenia. – Na miejscu dowódca odniósł wrażenie, że gangsterzy na nas czekali – mówi Kuba Jałoszyński, dowódca pododdziału antyterrorystycznego. – Bandyci nie zareagowaliby w tym tempie, gdyby nie zostali uprzedzeni – przekonują funkcjonariusze. Policjant z Biura Wywiadu Kryminalnego KGP na podstawie informacji od agenta napisał notatkę, że do Magdalenki pojechały trzy samochody z gangsterami. Nie wiadomo jednak, dlaczego bandyci nie włączyli się do strzelaniny. – Nic mi nie wiadomo, aby w naszej prokuraturze toczyło się śledztwo w sprawie przecieku informacji o akcji w Magdalence – mówi „Wprost” Katarzyna Szeska, rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej. (LS)
Więcej możesz przeczytać w 28/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.