Polską polityką rządzi banał. I nie tylko polską. Bo w polityce największe kariery robią funkcjonalni analfabeci. Nie dziwi więc, że już polscy gimnazjaliści fatalnie wypadają w testach kompetencji. Oni po prostu chcą mieć jak najlepsze przygotowanie do polityki.
Jeśli się narzeka na niską frekwencję w wyborach do europarlamentu czy coraz większe zniechęcenie do polityki, to trzeba wiedzieć, że ważki w tym udział ma właśnie funkcjonalny analfabetyzm samych polityków. W większości są oni przekonani, że jak już raz zajmą się polityką, absolutnie niczego nie muszą się uczyć. Wystarczy im jaka taka polszczyzna, parę retorycznych chwytów i bezczelność. Weźmy dwa przykłady z dwóch najważniejszych partii: Stefana Niesiołowskiego z PO i Krzysztofa Putrę z PiS. Niesiołowski jest nominalnie profesorem nauk biologicznych, a Putra technikiem mechanikiem. Pod względem jakości uprawiania polityki obu panów – mimo formalnej przepaści wykształcenia – nie różni nic. Obaj są zawsze tak samo merytorycznie nieprzygotowani do każdej debaty czy też do medialnych wystąpień. Różni ich tylko forma: Niesiołowski jest zawsze impertynencki i agresywny, a Putra spokojny i okrągły. Jedyne, co pozostaje po wysłuchaniu posła PO, to kilka, kilkanaście epitetów pod adresem politycznych konkurentów i ogólny ton histerii. Po wysłuchaniu posła PiS nie sposób sobie niczego przypomnieć poza ogólnym wrażeniem, że mówił coś niemiłosiernie oczywistego. Obaj do publicznej debaty nie wnoszą nic wartościowego. Niesiołowski jest przykładem na to, że formalne wykształcenie nic nie znaczy. Putra dowodzi, że brak wykształcenia w niczym nie przeszkadza. Notabene obaj są prywatnie niezwykle miłymi, wręcz ujmującymi ludźmi. Tylko nie mają intelektualnych (a może osobowościowych?) kwalifikacji do zajmowania się polityką.
Kiedy się rozmawia z politykami, w tym z najważniejszymi, zawstydza to, że oni niczego wartościowego nie czytają. Mało tego, nie ćwiczą swoich umysłów w myśleniu strategicznym czy choćby logicznym. Chyba że za strategię uznać knucie. Zapytałem kiedyś bardzo ważnego polityka, jakie czytał książki niemieckiego politologa i filozofa prawa Carla Schmitta, bo wydawało mi się, że wciąż się do niego odwoływał. Okazało się, że żadnej. Słyszał tylko ( jest prawnikiem z wykształcenia), że ktoś taki istniał. Z innym bardzo ważnym politykiem (przeciwnej opcji) chciałem porozmawiać o Ayn Rand, bo nieustannie odwoływał się on (i wciąż się odwołuje) do tradycji libertariańskiej. Sądził jednak, że to jakaś amerykańska organizacja, a nie autorka „Cnoty egoizmu" czy „Powrotu człowieka pierwotnego”. Nie warto dodawać, że o Murrayu Rothbardzie czy Robercie Nozicku nawet nie słyszał. Pal licho, gdyby chodziło o polityków drugiej ligi, ale to była absolutna ekstraklasa, liderzy swoich partii i polskiej polityki w ogóle.
Nie chodzi o to, żeby polityk był intelektualistą z najwyższej półki. Chodzi o to, żeby nie był funkcjonalnym analfabetą i temu zawdzięczał wejście do polityki oraz odnoszenie w niej sukcesów. No i niech czyta jakieś książki, choćby kryminały Mankella.
Kiedy się rozmawia z politykami, w tym z najważniejszymi, zawstydza to, że oni niczego wartościowego nie czytają. Mało tego, nie ćwiczą swoich umysłów w myśleniu strategicznym czy choćby logicznym. Chyba że za strategię uznać knucie. Zapytałem kiedyś bardzo ważnego polityka, jakie czytał książki niemieckiego politologa i filozofa prawa Carla Schmitta, bo wydawało mi się, że wciąż się do niego odwoływał. Okazało się, że żadnej. Słyszał tylko ( jest prawnikiem z wykształcenia), że ktoś taki istniał. Z innym bardzo ważnym politykiem (przeciwnej opcji) chciałem porozmawiać o Ayn Rand, bo nieustannie odwoływał się on (i wciąż się odwołuje) do tradycji libertariańskiej. Sądził jednak, że to jakaś amerykańska organizacja, a nie autorka „Cnoty egoizmu" czy „Powrotu człowieka pierwotnego”. Nie warto dodawać, że o Murrayu Rothbardzie czy Robercie Nozicku nawet nie słyszał. Pal licho, gdyby chodziło o polityków drugiej ligi, ale to była absolutna ekstraklasa, liderzy swoich partii i polskiej polityki w ogóle.
Nie chodzi o to, żeby polityk był intelektualistą z najwyższej półki. Chodzi o to, żeby nie był funkcjonalnym analfabetą i temu zawdzięczał wejście do polityki oraz odnoszenie w niej sukcesów. No i niech czyta jakieś książki, choćby kryminały Mankella.
Więcej możesz przeczytać w 25/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.