Politycy traktują ich często jak członków rodziny, choć czasem nie znają ich nazwisk. Dziewięciu z nich zginęło pod Smoleńskiem. Ich koledzy, którzy na lotnisku czekali na prezydencki samolot, od pierwszych chwil po katastrofie otoczyli opieką ciało prezydenta i zapobiegli przewiezieniu go do Moskwy.
W momencie gdy tupolew 154 roztrzaskał się podchodząc do lądowania, na smoleńskim lotnisku znajdowało się dwóch oficerów BOR. Niedługo potem z Katynia dołączyła do nich czwórka funkcjonariuszy Biura. To na barkach tej grupki spoczął obowiązek sprostania sytuacji, której nie obejmują żadne procedury, nie mogli się zatem do niej przygotować. Funkcjonariusze byli pierwszymi, którzy identyfikowali ofiary na miejscu katastrofy. To oni przekazali Rosjanom decyzję, że ciało prezydenta nie może być zabrane do Moskwy.
Więcej możesz przeczytać w 21/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.