Jak zwykle oprócz liczących się kandydatów swój akces do walki o urząd prezydenta zgłosili także kandydaci zwani przez media egzotycznymi. Próbował swych sił m.in. kapitan Józef Wójcik, autor książek marynistycznych, Bogdan Szpryngiel, właściciel zamku, Roman Włos, sprzedawca pizzy, Tadeusz Cichocki, absolwent technikum elektrycznego, czy Krzysztof Mazurski, autor przewodników turystycznych. Wyczuwa się dotkliwy brak w tym gronie tresera węży i poganiacza wielbłądów.
Wszyscy oni, a także kilku im podobnych, już się nie liczą w wyścigu o fotel prezydenta, bo nie zebrali wymaganych stu tysięcy podpisów poparcia. Kandydowanie osobników, o których mówi się, że są „z kosmosu" (choć z góry skazane na niepowodzenie), stanowi jednak dla startujących formę chwilowego zaistnienia. Niespodziewany sukces Stana Tymińskiego, ekscentrycznego milionera z Kanady i Peru, który wiele lat temu, wymachując czarną teczką i obiecując złote góry, pokonał Tadeusza Mazowieckiego i na szczęście przegrał z Wałęsą, do dziś jest marzeniem i wzorem „kariery politycznej” dla każdego świra. W każdych kolejnych wyborach startowali osobnicy o co najmniej dziwnych poglądach i życiorysach. Walczył o fotel piwosz i jubiler Leszek Bubel, zwany naczelnym antysemitą RP, czy Kazimierz Piotrowicz, producent uzdrawiających łóżek i wkładek do butów. Sukces Tymińskiego próbował powtórzyć prawnik z New Jersey Liwiusz Ilasz czy znany satyryk Jan Pietrzak, który nie startował dla żartu, lecz całkiem serio.
Więcej możesz przeczytać w 21/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.