Ze wszystkich krajów strefy euro najwięcej pieniędzy na jej ratowanie wyłożą Niemcy. To nie musi oznaczać strat. Trudno oczywiście mówić o zyskach, ale pewne korzyści nasz sąsiad z tego wyniesie. A to, co dobre dla Niemiec, jest dobre dla każdego kraju Unii z osobna i dla wszystkich razem.
Niemcy mają być głównym finansującym program ratowania takich krajów jak Grecja. Ich wkład w fundusz stabilizacyjny o wartości 750 mld euro ma wynieść minimum 120 mld euro. To prawda, dziś Niemcy płacą najwięcej, ale ten krach zwróci im się z nawiązką. Korzyści mogą być widoczne w krótkim terminie, ale także za wiele lat. Po pierwsze, dzięki kryzysowi, który pociągnął za sobą spadek wartości euro, Niemcy zyskają w eksporcie. Gospodarka będzie się rozwijać, będzie więcej pieniędzy. Przełożenie, którego dziś nie dostrzegają mieszkańcy landów potępiających Angelę Merkel, zauważyli przedstawiciele samorządów gospodarczych. Już mówią, że niższy kurs euro pomaga niemieckiemu eksportowi. A eksport ma ogromne znaczenie dla PKB tego kraju. Podobnie może być z obsługą zadłużenia. Tańsze euro to tańszy dług – na przykład w tym sensie, że potencjał wytworzenia środków na jego spłatę rośnie. Czyli choć do oddania jest tyle samo, to biorąc pod uwagę pozytywny wpływ na gospodarkę, de facto obciążenie tym długiem jest mniejsze.
Więcej możesz przeczytać w 22/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.