Miejscem, w którym wielu rodaków spędza wakacje, nie są wcale egipt czy międzyzdroje. Dawno przestały być modne plaże Sopotu czy deptaki Zakopanego. Znudziły nas już Łeba, Mikołajki, Kreta i Rodos. Największym hitem sezonu są przydrożne rowy.
Nie chodzi tu bynajmniej o znaną nadmorską miejscowość Rowy, tylko o prawdziwe rowy melioracyjne, które ciągną się jak złocista promenada przy asfaltowej trasie. Atutem rowów jako miejsca wypoczynku jest ich powszechna dostępność. O ile do byle jakiego kurortu trzeba jednak trochę dojechać, o tyle rowy są zwykle pod ręką. Mało dróg w Polsce jest pozbawionych rowów. Mistrz felietonu Stefan Kisielewski pisał, że kiedyś charakterystycznym punktem polskiego krajobrazu był szlachecki dworek. Później, w czasach PRL, stał się nim przystanek autobusowy. Dziś można powiedzieć, że takim charakterystycznym elementem jest osoba wypoczywająca w rowie.
Oprócz łatwej dostępności kolejnym atutem rowu jest bujna przyroda. Polskie rowy znacznie przewyższają pod tym względem rowy zagraniczne. Są to rowy pokryte wysoką trawą, która zmęczonemu wędrowcowi może dać nie tylko potrzebny cień, ale także ukojenie. Wielu turystów podróżujących po świecie ceni sobie oglądanie pięknych widoków. W rowie mamy najpiękniejsze widoki, jakie tylko możemy sobie wymarzyć. Gdy położymy się w nim na plecach, zawsze widzimy niebo, po którym suną pierzaste bałwany. Większa liczba bałwanów dostępna jest już tylko w telewizji, i to zwykle dopiero po godzinie 19.30.
Leżąc w rowie, możemy myśleć o niebieskich migdałach, grzać się w słoneczku i słuchać koncertu harfy traw. W dzień deszczowy możemy nawet pływać jak w basenie. W rowie dostęp do bieżącej wody – deszczówki – jest zwykle lepszy niż na niejednym osiedlu mieszkaniowym. Ziemia w rowie jest zwykle bogata w minerały i przysmaki wyrafinowanych Francuzów, czyli ślimaki. Trudno o lepszy komfort. A to nie koniec atrakcji! Miłośnicy historii natrafić tam mogą na zabytkową puszkę po piwie czy makreli, a entuzjaści gadżetów – na stary biustonosz. Z pewnością te właśnie atuty decydują o popularności przydrożnych rowów jako ulubionych miejsc wypoczynku wielu Polaków.
Dodatkową zachętą, aby swój urlop spędzić w rowie, jest całkowity brak formalności. Niepotrzebne są ani rezerwacje, ani vouchery, ani bilety lotnicze. Osoby leżące w rowie nie potrzebują żadnych skierowań. Pobyt w rowie nie wiąże się z męczącym dla wielu odwiedzeniem biura turystycznego, wypełnianiem formularzy i zamawianiem katalogów. Niepotrzebne są żadne przedpłaty, zaliczki itd.
Niestety, przy tych wszystkich ułatwieniach – jak łatwo się domyślić – gdzieś jednak tkwi haczyk. Jest nim cena. Pobyt w rowie nie jest tani. Za luksus trzeba płacić. Zwykle nasz wypoczynek w rowie wycenia policja drogowa lub kolegium do spraw wykroczeń. Wszystko zależy od okoliczności, w jakich trafiliśmy do rowu. Statystyki policyjne potwierdzają, że wypoczynek w rowie w tym sezonie mimo słonych cen wybiera coraz więcej rodaków.
Wakacje w rowie mają to do siebie, że zawsze jest tam wolny parking. Być może właśnie dlatego pierwsi urok rowów odkryli kierowcy tirów. Zmęczeni długą jazdą tirowcy często lubili tam wpadać. Dziś jest to forma wypoczynku tak popularna, że w rowach znajdziemy przeróżne marki samochodów. Wpadają tam wypasione auta i te całkiem marne, wielkie wozy ciężarowe i szczupłe auta sportowe, terenowe z napędem na cztery koła i auta miejskie z napędem na dwa litry wódki. Oczywiście nie trzeba być zmotoryzowanym, aby się znaleźć w rowie. Można tam miło spędzić czas także bez samochodu, indywidualnie lub z całym towarzystwem, które podczas spaceru nie miało już siły utrzymać się na nogach.
Optymiści twierdzą, że zawsze lepiej znaleźć się w rowie niż w dołku. Różne mieliśmy już mody turystyczne. Popularna była Hiszpania, potem Turcja, jeszcze później Tunezja. Lubiliśmy wpadać tam od czasu do czasu. Teraz pokochaliśmy wpadać do rowów. Jak mówi stare przysłowie turystyczne: wysoko mierzy, kto w rowie leży! Miłego wypoczynku!
Oprócz łatwej dostępności kolejnym atutem rowu jest bujna przyroda. Polskie rowy znacznie przewyższają pod tym względem rowy zagraniczne. Są to rowy pokryte wysoką trawą, która zmęczonemu wędrowcowi może dać nie tylko potrzebny cień, ale także ukojenie. Wielu turystów podróżujących po świecie ceni sobie oglądanie pięknych widoków. W rowie mamy najpiękniejsze widoki, jakie tylko możemy sobie wymarzyć. Gdy położymy się w nim na plecach, zawsze widzimy niebo, po którym suną pierzaste bałwany. Większa liczba bałwanów dostępna jest już tylko w telewizji, i to zwykle dopiero po godzinie 19.30.
Leżąc w rowie, możemy myśleć o niebieskich migdałach, grzać się w słoneczku i słuchać koncertu harfy traw. W dzień deszczowy możemy nawet pływać jak w basenie. W rowie dostęp do bieżącej wody – deszczówki – jest zwykle lepszy niż na niejednym osiedlu mieszkaniowym. Ziemia w rowie jest zwykle bogata w minerały i przysmaki wyrafinowanych Francuzów, czyli ślimaki. Trudno o lepszy komfort. A to nie koniec atrakcji! Miłośnicy historii natrafić tam mogą na zabytkową puszkę po piwie czy makreli, a entuzjaści gadżetów – na stary biustonosz. Z pewnością te właśnie atuty decydują o popularności przydrożnych rowów jako ulubionych miejsc wypoczynku wielu Polaków.
Dodatkową zachętą, aby swój urlop spędzić w rowie, jest całkowity brak formalności. Niepotrzebne są ani rezerwacje, ani vouchery, ani bilety lotnicze. Osoby leżące w rowie nie potrzebują żadnych skierowań. Pobyt w rowie nie wiąże się z męczącym dla wielu odwiedzeniem biura turystycznego, wypełnianiem formularzy i zamawianiem katalogów. Niepotrzebne są żadne przedpłaty, zaliczki itd.
Niestety, przy tych wszystkich ułatwieniach – jak łatwo się domyślić – gdzieś jednak tkwi haczyk. Jest nim cena. Pobyt w rowie nie jest tani. Za luksus trzeba płacić. Zwykle nasz wypoczynek w rowie wycenia policja drogowa lub kolegium do spraw wykroczeń. Wszystko zależy od okoliczności, w jakich trafiliśmy do rowu. Statystyki policyjne potwierdzają, że wypoczynek w rowie w tym sezonie mimo słonych cen wybiera coraz więcej rodaków.
Wakacje w rowie mają to do siebie, że zawsze jest tam wolny parking. Być może właśnie dlatego pierwsi urok rowów odkryli kierowcy tirów. Zmęczeni długą jazdą tirowcy często lubili tam wpadać. Dziś jest to forma wypoczynku tak popularna, że w rowach znajdziemy przeróżne marki samochodów. Wpadają tam wypasione auta i te całkiem marne, wielkie wozy ciężarowe i szczupłe auta sportowe, terenowe z napędem na cztery koła i auta miejskie z napędem na dwa litry wódki. Oczywiście nie trzeba być zmotoryzowanym, aby się znaleźć w rowie. Można tam miło spędzić czas także bez samochodu, indywidualnie lub z całym towarzystwem, które podczas spaceru nie miało już siły utrzymać się na nogach.
Optymiści twierdzą, że zawsze lepiej znaleźć się w rowie niż w dołku. Różne mieliśmy już mody turystyczne. Popularna była Hiszpania, potem Turcja, jeszcze później Tunezja. Lubiliśmy wpadać tam od czasu do czasu. Teraz pokochaliśmy wpadać do rowów. Jak mówi stare przysłowie turystyczne: wysoko mierzy, kto w rowie leży! Miłego wypoczynku!
Więcej możesz przeczytać w 32/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.