U nas ludzie najbardziej doceniają, gdy władza się nie stara i mają co doceniać, bo temu oczekiwaniu politycy z radością wychodzą naprzeciw. Politycy zajmują się u nas politykami, a partie polityczne – wewnętrznymi rozgrywkami. Oczywiście wyłącznie rozgrywkami personalnymi, bo kto miałby głowę do sporów programowych, jeśli dla wszystkich jedynym programem jest utrzymanie władzy, jeśli się ją ma, i jej zdobycie, jeśli się jej nie ma. Nie mówimy tu o tej czy owej partii. Mówimy o każdej partii.
Czy Tusk odbierze Schetynie funkcję sekretarza generalnego? Czy Schetyna stoi za akcją CBA przeciw Palikotowi? Czy ludzie Tuska umawiali się w Zakopanem, jak będą walczyć ze Schetyną? Czy Palikot założy własną partię? Czy górą będzie Gowin, czy Palikot? Czy Schetyna z Komorowskim tworzą jakiś front przeciw Tuskowi? Tym mniej więcej, naprawdę z wielkim zaangażowaniem, zajmuje się partia rządząca, trudno się więc dziwić, że na rządzenie nie ma już czasu.
Główna partia opozycyjna podobnie. Kaczyński zawiesza Jakubiak, Kaczyński skreśla Migalskiego, Ziobro donosi na Kluzik- -Rostkowską, Kaczyński jest obrażony na Kluzik-Rostkowską, lizusi Błaszczak i Kuchciński wykolegowali Jakubiak i Poncyljusza i tak dalej. I jak tu się dziwić, że PiS-meni nie mają sił, żeby zajmować się rządem? W SLD też dominuje dział kadr. Napieralski, słyszymy, zsyła Olejniczaka do Brukseli, a teraz każe mu przegrać wybory prezydenckie w Warszawie. Napieralski zdecydował o zsyłce Kalisza, nie wiadomo już, czy do sauny, czy do Senatu. W PSL Piechociński chce zastąpić Pawlaka, choć wiadomo, że Pawlaka zastąpić się nie da, więc sama taka chęć kompromituje Piechocińskiego.
Skoro ta wsobność, to totalne zaabsorbowanie sobą, to totalne ignorowanie wyborców i ich problemów są charakterystyczne nie dla jednej, ale dla wszystkich partii, to znaczy, że chora jest nie ta czy owa partia. Chory jest system. W imię walki z korupcją uchwalono u nas ustawę o finansowaniu partii z budżetu. W efekcie w imię walki z korupcją my, obywatele, sponsorujemy walki polityków z innymi politykami, już nawet nie z konkurencyjnych, ale z własnych partii. Co za to dostajemy? Show. A że show z założenia jest taki jak jego gwiazdy, to podobnie jak gwiazdy show jest do…, no, jest taki, jaki jest.
Nasze partie są bezwstydne, bezideowe, bezprogramowe i bezrefleksyjne. Są jak niektórzy beneficjenci socjalnej pomocy od państwa, którzy temu państwu nic nie potrafią dać. Przy czym naprawdę duże wrażenie sprawia ich brak zażenowania i jakiegoś skrępowania. A skąd – żadnego udawania, żadnej specjalnej maskarady.
System jest chory. To nie jest grypa. To jest rak. Mówi się, że system jest zabetonowany. Może i jest. A może jest tak, że jest zablokowany, bo nie znalazł się nikt, kto miałby dość determinacji i siły, by go odblokować. Ciekawe, kto pierwszy wyjdzie na ring i spróbuje trafić, bo przecież, jak mówił nasz słynny bokser Jerzy Kulej, nie ma bokserów nie do znokautowania, są tylko źle trafieni. W każdym razie nie może być to ktoś taki jak panowie Ujazdowski czy Sellin, którzy uciekają z PiS, by za chwilę z podkulonymi ogonami wrócić do PiS, bo dla poselskiej diety zrobią wszystko. Prawdopodobnie nie może być to także ktoś taki jak pan Palikot, który dostaje po nosie, gdy tylko zaczyna mówić o jakiejś własnej partii, a gdy już w nos dostaje, mówi, że to atak na PO, choć dobrze wie, że wręcz przeciwnie.
Były doradca Billa Clintona, James Carville, powiedział ostatnio ze smutkiem, że prezydent Obama, inaczej niż Clinton, nie lubi niestety tak niezbędnego w polityce całowania tyłków. Niezbędnego? U nas jest to zbędne. Politycy nikogo w tyłek nie całują. Oni co najwyżej nadstawiają tyłki do całowania. I będą to robić bez końca, chyba że poczują na nich, że może to być bardzo bolesne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.